Uwaga: będzie ekstatycznie!
Gdybym miał wybrać sobie boga tu, na ziemi, miałbym tylko jedną kandydaturę – Tori Amos. Artystka Totalna. Muzyka, słowa, głos, gra na pianinie, ruch, strój, prezencja – wszystko stopione tak ściśle i nierozłącznie, że to aż niewyobrażalne. Jej słowa są muzyką, a pianino mówi. Absolutna jedność i harmonia poruszające do głębi, odkrywające emocje i takie pokłady ducha, o których nie miałem pojęcia, że istnieją. Każdy jej utwór to podróż w nowe, nieodkryte dotąd rejony. Każdy przemawia w inny sposób na różnych etapach życia i w różnych okolicznościach. W każdym jakaś opowieść, archetyp, mit, tajemnica… Do tego zaskakujące i niezapomniane obrazy pobudzające wyobraźnię. Każdy album – od piosenek, poprzez szatę graficzną, aż po koncerty – to swoisty Koncept. Tu wszystko jest na swoim miejscu: każdy dźwięk i każde słowo tworzą misterną strukturę, którą odbiera się całym sobą: ciałem, umysłem, duszą… Chyba na tym polega doskonałość?
Wielu artystów ma swoich fanów, ale chyba tylko Tori ma wyznawców. Jej przekaz albo trafia do ciebie w pełni, albo radykalnie odrzuca. Możesz uznać go za mgławicowy, albo mistyczny. Duchowy albo nawiedzony. Boski albo szatański. A ona i tak wymknie się tym kategoriom.
Cóż to za postać! Jako cudowne dziecko od maleńkości zachwycające grą na pianinie i własnymi kompozycjami, otrzymała surowe religijne wychowanie w rodzinie pastora. Potem niejedno przeszła w życiu: burzliwe lata młodzieńcze, wyparcie się siebie i klęska artystyczna, porwanie i gwałt, bolesne poronienia, doświadczenie zniewolenia w wielkiej korporacji fonograficznej – a we wszystkim poszukiwania duchowe i silna samoświadomość kim się jest i czego się chce. To wszystko odbija się w jej twórczości i przeradza w swoistą mądrość, do której niełatwo się dokopać, a którą warto drążyć.
Jest kilku muzyków, którzy są dla mnie ważni. Ale Tori jest tylko jedna. Niech przemówi sama.
Gdybym miał wybrać sobie boga tu, na ziemi, miałbym tylko jedną kandydaturę – Tori Amos. Artystka Totalna. Muzyka, słowa, głos, gra na pianinie, ruch, strój, prezencja – wszystko stopione tak ściśle i nierozłącznie, że to aż niewyobrażalne. Jej słowa są muzyką, a pianino mówi. Absolutna jedność i harmonia poruszające do głębi, odkrywające emocje i takie pokłady ducha, o których nie miałem pojęcia, że istnieją. Każdy jej utwór to podróż w nowe, nieodkryte dotąd rejony. Każdy przemawia w inny sposób na różnych etapach życia i w różnych okolicznościach. W każdym jakaś opowieść, archetyp, mit, tajemnica… Do tego zaskakujące i niezapomniane obrazy pobudzające wyobraźnię. Każdy album – od piosenek, poprzez szatę graficzną, aż po koncerty – to swoisty Koncept. Tu wszystko jest na swoim miejscu: każdy dźwięk i każde słowo tworzą misterną strukturę, którą odbiera się całym sobą: ciałem, umysłem, duszą… Chyba na tym polega doskonałość?
Wielu artystów ma swoich fanów, ale chyba tylko Tori ma wyznawców. Jej przekaz albo trafia do ciebie w pełni, albo radykalnie odrzuca. Możesz uznać go za mgławicowy, albo mistyczny. Duchowy albo nawiedzony. Boski albo szatański. A ona i tak wymknie się tym kategoriom.
Cóż to za postać! Jako cudowne dziecko od maleńkości zachwycające grą na pianinie i własnymi kompozycjami, otrzymała surowe religijne wychowanie w rodzinie pastora. Potem niejedno przeszła w życiu: burzliwe lata młodzieńcze, wyparcie się siebie i klęska artystyczna, porwanie i gwałt, bolesne poronienia, doświadczenie zniewolenia w wielkiej korporacji fonograficznej – a we wszystkim poszukiwania duchowe i silna samoświadomość kim się jest i czego się chce. To wszystko odbija się w jej twórczości i przeradza w swoistą mądrość, do której niełatwo się dokopać, a którą warto drążyć.
Jest kilku muzyków, którzy są dla mnie ważni. Ale Tori jest tylko jedna. Niech przemówi sama.
Nie mogę się nie zgodzić. Jedyne co, to jej stroje podczas koncertów ciut bym zmieniła, wywaliłabym cekiny ;) Oczywiście żartuję i czekam na kolejny koncert w Polsce...
OdpowiedzUsuńw pełni i w całej materii tej wypowiedzi się zgadzam...
OdpowiedzUsuńJestem przy TORI już tak długo że,niczego innego w życiu nie pamiętam...(cytat;Siqourney Weaver z mojej ukochanej wielkiej kosmicznej sagi o Obcych)