Ostatnio rzadko kupuję Frondę czyli Pismo poświęcone – zaledwie raz na kilka numerów, gdy zainteresuje mnie większa ilość zamieszczanych tam materiałów. Tak właśnie stało się z numerem najnowszym (49/2008). Jeszcze nie przeczytałem całego tomu, nie mogę jednak powstrzymać się od tego, by nie poczynić kilku krótkich uwag co do zamieszczonych tam tekstów na temat antykoncepcji. Nie o problemie antykoncepcji chciałbym jednak napisać, choć jest on niewątpliwie ciekawy i godny uwagi, ale o kwestii nauczania papieża i Magisterium Kościoła.
Dwóch autorów odnosi się do tej sprawy: słynny Tomasz P. Terlikowski i niejaki Mirosław Salwowski. Obaj używają w zasadzie tych samych argumentów nt. nieomylności papieża i Magisterium, z tym że Salwowski bardziej je rozwija. Dzieje się to w ogniu polemiki z ks. Jackiem Prusakiem SJ nt. jego tekstów o „milczącej schizmie” z Tygodnika Powszechnego (inne teksty na ten temat na łamach TP). Autorzy cytują słowa ks. Prusaka: „Tylko cały Kościół zachowany w jedności wiary jest uchroniony od błędu (por. „Lumen gentium", n. 25)”, a następnie czepiają się słowa „tylko”. Zaraz padają, słuszne skądinąd, argumenty, że przecież są trzy formy kościelnej nieomylności:
1) papież przemawiający najwyższą mocą swego autorytetu (czyli ex cathedra)
2) papież nauczający w łączności z Kolegium Biskupów, gdy przedkładają oni daną prawdę do wierzenia jako objawioną przez Boga (słusznie zauważa tu Salwowski, że chodzi przede wszystkim o nauczanie soborów powszechnych)
3) ogół wiernych (poczynając od biskupów aż po ostatniego z wiernych świeckich) ujawniający powszechną zgodność w sprawach wiary i obyczajów.
Do tej pory się wszyscy zgadzamy – są to przecież fakty. Schody zaczynają się, gdy dochodzi do interpretacji faktów. I tutaj już autorzy pozwalają sobie na interpretację bynajmniej nie ortodoksyjną. Jest to interpretacja ultraortodoksyjna, tzn. bardziej radykalna, niż ta zamierzona i przedstawiona przez Magisterium (odsyłam tutaj szczególnie do INSTRUKCJA O POWOŁANIU TEOLOGA W KOŚCIELE Kongregacji Nauki Wiary oraz listu Motu Proprio Jana Pawła II AD TUENDAM FIDEM).
Kościół bardzo ściśle określa hierarchię prawd oraz to, jakie prawdy można uznać za nieomylne. Bardzo wyraźnie jest też określenie kiedy papież występuje ex cathedra. Otóż muszą być spełnione następujące warunki: 1) nauczanie dotyczy tylko kwestii wiary i moralności, 2) jest wyraźnie określone jako nieomylne, 3) jest podawane w nauczaniu uroczystym bądź zwyczajnym, gdy Papież naucza jako Głowa kolegium biskupów.
Tak więc dogmat o nieomylności papieża rezerwuje ten przymiot do bardzo wąskiej kategorii prawd. To nie całe nauczanie papieża jest nieomylne, ale bardzo niewielka jego część. I tak okazuje się, że poza uroczystymi kanonizacjami (bo beatyfikacje nie podlegają już tej kategorii), Jan Paweł II, podczas swojego dwudziestosześcioletniego pontyfikatu, wypowiedział się ex cathedra tylko raz: w encyklice Evangelium vitae. Stwierdził wtedy, powołując się na autorytet Piotra i Pawła, że aborcja i eutanazja są aktami głęboko niemoralnymi (por. EV 57). I jakkolwiek encyklika ta dotyczyła Ewangelii życia i cywilizacji śmierci, prawda o zakazie antykoncepcji nie została włączona przez papieża do nieomylnego nauczania, obok aborcji i eutanazji. Gwoli uczciwości trzeba by jednak stwierdzić, że według wielu teologów, dzięki tej encyklice, prawda ta „awansowowała” w hierarchii, do tej, która jest „w sposób konieczny związana z objawieniem Bożym”, co zbliża ją do definitywnego określenia. Niemniej jednak prawda o antykoncepcji nie jest prawdą nieomylną, gdyż nie spełnia żadnego z warunków nieomylności: ani nie została ogłoszona ex cathedra, ani przez sobór (wiemy jakim problemem jest jej akceptacja także wśród biskupów i kardynałów), ani przez ogół wiernych („aż po ostatniego”).
Tymczasem panowie z Frondy zaciemniają i rozmazują tę naukę Magisterium Kościoła. Salwowski pisze np. „Gdyby nawet 99 procent świeckich katolików nie zgadzało się z jakąś nauką Magisterium, to w żaden sposób nie wpływałoby to na jej nieomylność” (podkreślenie moje). To zdanie zostało przez Frondę wyłuszczone z tekstu i wydrukowane dużą i pogrubioną czcionką. Otóż nie "jakąś", ale ściśle określoną prawdę, którą Kościół kwalifikuje jako poznaną w sposób ostateczny i nieomylny, a tych - wbrew pozorom - wcale nie ma aż tak dużo. A swoją drogą ciekawi mnie co by drodzy redaktorzy stwierdzili, gdyby – hipotetycznie - jakiś przyszły papież zaczął "uchwalać" prawdy sprzeczne z opiniami panów redaktorów i pewnej części wiernych. Czy wtedy nie okrzyknęliby go heretykiem? Historia Kościoła zna już nie takie historie.
Gwoli ścisłości: nie wypowiadam się tutaj na temat samej kwestii antykoncepcji i moje prywatne opinie nie mają tu nic do rzeczy. Denerwuje mnie po prostu, gdy ktoś zniekształca nauczanie i praktykę Kościoła i czyni to w taki sposób, jakby sam był obdarzony charyzmatem nieomylności. Ale tak to już jest, gdy za teologię biorą się amatorzy, którzy jeszcze na dodatek są bardziej papiescy od papieża. To ja już wolę postawę ks. Prusaka, który przynajmniej rzetelnie relacjonuje fakty, przytacza obowiązującą naukę Kościoła, a swoje prywatne wątpliwości przedstawia jako pytania i wątpliwości właśnie, a nie jako nieomylne nauczanie Kościoła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz