„Wierzyć to przez całe swoje życie wytrzymać niepojętość Boga”. Bliska mi jest ta myśl Karla Rahnera. Szczególnie mocno wybrzmiewa ona we mnie w czasie adwentu. To właśnie w okresie, w którym Kościół przypomina sobie o wołaniu „Marana tha!” („Przyjdź, Panie!”), zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo drogi Boga nie są naszymi drogami (por. Iz 55, 8). W dalszym ciągu wielka historia ludzkości i skromna historia mojego własnego życia rozpięta jest pomiędzy tym „już i jeszcze nie”. Jest to znana teologiczna formuła, która używana jest nawet przez Magisterium Kościoła, ale chyba nie do końca wybrzmiewa w Kościele jej tragiczna przecież wymowa.
Tak się składa, że temat ten podjęty został w cyklu „Rekolekcje adwentowe” w Tygodniku Powszechnym. W tym roku rozważania pisze ojciec Tomasz Kwiecień, dominikanin, zainspirowany – jak się zdaje – przez niewielką, za to szczerą do bólu książkę Sergio Quinzio „Przegrana Boga”. Bardzo ważne są to teksty, dotykające tego, co fundamentalne w chrześcijaństwie, a co jest zaniedbywane w codziennym życiu wiary Kościoła.
Ojciec Tomasz pisze m. in.:
„Chrystus nas zbawił, siedzi po prawicy Ojca, by przygotować nam miejsce, już wszystko się dokonało. Z drugiej [strony] trzeba przyznać: najważniejsze się wciąż nie dokonało. (…) Jest obecny i nieobecny zarazem. Zbawił nas, ale nie jesteśmy zbawieni. Pokonał naszą śmierć, a ona nie przestała nas zabijać”.
Ja, jako chrześcijanin jestem więc skazany na to trwanie w sprzecznościach, które uświadamia mi jak bardzo Boga nie pojmujemy i pojąć nie możemy. Jak mówi Katechizm Kościoła Katolickiego:
„Słowa ludzkie pozostają zawsze nieadekwatne wobec tajemnicy Boga. (…) Gdy wskazujemy na podobieństwo między Stwórcą i stworzeniem, to zawsze niepodobieństwo między nimi jest jeszcze większe (…)” (nr 42n).Cokolwiek więc myślę i mówię o Bogu, jest to zawsze bardziej do Niego niepodobne niż podobne.
Dziesięć lat temu napisałem o tym tak:
NAJWYŻSZA NIEFRASOBLIWOŚĆ
a on przekracza wszystkie granice
przyzwoitości ryzyka dobrego smaku
wszelkie schematy
i nasze zielone pojęcia
wieje kędy chce
i drwi z wszelkich tytułów
śmieszą go nasze wyliczanki
boskie wyobrażenia
i nieistotne opisy
i choć klasyfikujemy
liczymy
kreślimy
to i tak dróg do niego dalej tyle
ilu nas
na tym skończonym padole.
Tak chcę przeżywać ten adwent i całe swoje życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz