niedziela, 30 stycznia 2011

Jutro przyjdą Rosjanie


Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki


CLXXV.

wsłuchaj się w przeszłość
oni tam wciąż jeszcze są
jeszcze odciskają się gwałtem
jutro przyjdą Rosjanie

aby nam przypomnieć o trumnach
w których dzięki nim czujemy się
niezbędni co najmniej od dwóch
wieków czujemy się na swoim miejscu

jutro przyjdą Rosjanie
Hryniawska widzi ich jak znowu
niszczą jej ogród czyli Polskę
i tulipany co na jedno wychodzi


CLXXVI.

wsłuchuj się w przeszłość w wiatr
który nie uwolnił nas od wspomnień
i najgorszych przeczuć oni tam wciąż
jeszcze są przewracają w ogrodzie ule

przekopują ogród oni tam wciąż jeszcze kopią
nawet jaśniepański wiatr przewracają do góry
nogami żeby Hryniawskiej odebrać
Polskę lub przynajmniej złoto ukryte w polu

jutro przyjdą Rosjanie będą krzyczeć
prosto w twarz gdzie ukryłaś
Polskę a gdzie złoto nie wiedząc
że jedno i drugie znaczy to samo



CLXXVII.

jutro przyjdą Rosjanie tylko ich wyglądać
ustawić się w oknie aż wylegną przed dom
wtargną na pokoje zbezczeszczą święte obrazy
jasnogórskie kiedy w Polsce jest dobrze

wtedy przychodzą Rosjanie i robią nam jeszcze
lepiej rozdrapują między sobą całe nasze
jaśniepaństwo piękne sny ojczyźniane bogobojne
tylko ich wyglądać ustawić się w oknie

aż się przewidzą wtargną do komory
oni myślą że my bez nich nie możemy głośno
pierdnąć złości się Hryniawska i robi
swoje pyr pyr jest nam razem zbyt duszno


Z tomu Przewodnik dla bezdomnych niezależnie od miejsca zamieszkania (2000 r.).
Przedruk w tomie Oddam wiersze w dobre ręce: 1988-2010 (2010 r.).

niedziela, 2 stycznia 2011

Remanent 2010 - książki


Nauczony zeszłorocznymi problemami, jakie miałem z podsumowaniem książkowym, zdecydowałem się w tym roku odnotowywać na specjalnej liście wszystkie przeczytane książki. Dzięki temu mogę tym razem pokusić się o bardziej szczegółowe podsumowanie. Okazuje się, że w ciągu tych 12 miesięcy przeczytałem w sumie 85 pozycji (nie wliczałem tu książek, które potrzebowałem przeczytać z racji studiów tylko we fragmentach). W liczbie tej są zarówno grube jak cegła powieści, jak i zdecydowanie cieńsze komiksy, książki dla dzieci i tomiki poezji. A dokładniej: 23 książki beletrystyczne (czyli stosunkowo niewiele), 10 tomów poetyckich i 11 komiksów, pozostałe pozycje (w liczbie 41) to eseje (które uwielbiam!), książki naukowe lub popularnonaukowe (głównie historia sztuki), książki religijne, literatura faktu oraz książeczki dla dzieci (tych najmniej). Nie jest źle, jeśli chodzi o autorów polskich: blisko 40 pozycji. W języku oryginalnym (angielskim) przeczytałem w tym roku 11 książek.

Ale dosyć tej buchalterii. Nie chcę wybierać jednej najlepszej książki roku - to dla mnie za trudne. Postaram się jednak wskazać kilka najciekawszych tytułów.

Jeśli chodzi o powieści, to pewnie byłby to Krwawy południk Cormaca McCarthy, o którym pisałem tutaj. Nie gorsza była też trzecia część cyklu (quasi-)autobiograficznego J. M. Coetzee'go pt. Lato.


W poezji najbardziej ucieszył mnie tom Antologia angielskiej poezji metafizycznej XVII stulecia w wyborze i przekładzie Stanisława Barańczaka. Rewelacyjna antologia - opracowana z wielką skrupulatnością i znawstwem. Prezentuje niezwykle szeroki wybór XVII-wiecznej poezji metafizycznej (blisko czterdziestu autorów!), a do tego zawiera noty biograficzne poetów oraz komentarze do poszczególnych utworów. A sama poezja - raz wzniosła i wzruszająca, innym razem lekka i frywolna - zachwyca pomysłowością i kunsztem formalnym. Imponujące tłumaczenie Stanisława Barańczaka momentami zapiera dech w piersiach. Szkoda tylko, że nie zamieszczono też wierszy w oryginale - pozwoliłoby to jeszcze bardziej docenić pracę tłumacza (choć sam tom - liczący już grubo ponad 500 stron - musiałby rozróść się dwukrotnie). Do powolnej, uważnej i częstej lektury.

Jednak moim największym tegorocznym odkryciem poetyckim były wiersze Piotra Macierzyńskiego i Edwarda Pasewicza. Odważna i naprawdę dobra współczesna poezja polska. (Jeden z wierszy Macierzyńskiego cytowałem tutaj).

Najlepszy przeczytany przeze mnie w tym roku komiks to Fun Home Alice Bechdel - świetna rzecz, poruszająca mnóstwo ciekawych tematów w niebanalny sposób: dojrzewanie do samodzielnego życia, kształtowanie siebie poprzez literaturę, ludzkie słabości i tajemnice, i chyba najmocniej wyeksponowane wątki - relacja córki z ojcem oraz odkrywanie swojej seksualności. Stawiam ten tom obok takich znakomitych albumów, jak Blankets Craiga Thompsona i Niebieskie pigułki Frederika Peetersa (co ciekawe wszystkie te tytuły to autobiografie).

Nie mógłbym nazywać się Snoopy, gdybym nie odnotował w tym miejscu trzeciego już tomu Fistaszków zebranych Charlesa M. Schulza, cyklu którego początek odnotowałem z tak wielkim entuzjazmem w tej notce. A tak swoją drogą mam nadzieję, że Nasza Księgarnia będzie w stanie publikować kolejne tomy w czasie szybszym niż jeden na rok. Ma być ich jeszcze 25, a ja naprawdę mam nadzieję przeczytać je po polsku jeszcze przed śmiercią.


Najlepszą książką dla dzieci, z jaką miałem styczność w tym roku jest (obok Fistaszków oczywiście) Miasteczko Mamoko nieocenionych Daniela i Aleksandry Mizielińskich. To naprawdę niezwykła książka! Zupełnie bez tekstu, ale można przy niej siedzieć całymi godzinami! Nadzwyczaj zajmująca i obłędnie śmieszna, a do tego świetna dla dziecka, kształtująca jego spostrzegawczość, umiejętność opowiadania i kojarzenia. Po prostu cudo!

Z kilkunastu przeczytanych przeze mnie w 2010 roku książek z dziedziny historii sztuki największe wrażenie wywarł na mnie opasły tom esejów Wiesława Juszczaka Wędrówka do źródeł, o którym już w tym miejscu pisałem.

Z książek religijnych na pewno aktualnie mój ulubiony autor tej tematyki - ks. Tomáš Halík i jego Dotknij ran oraz Drzewo ma jeszcze nadzieję wydane przez Znak. Pierwszą z nich cytowałem tutaj.

Rok 2010 zapamiętam jednak głównie jako ten, w którym przeczytałem całość cyklu Marcela Prousta W poszukiwaniu straconego czasu (plus dwie książki o tym dziele - dwie następne czekają w kolejce). Była to lektura wyjątkowa, o czym szerzej pisałem w tym poście. W 2010 roku przeczytałem też aż sześć powieści Cormaca McCarthy'ego (w tym świetną Trylogię Pogranicza w oryginale). Znałem już wcześniej dwie inne jego książki, ale w tym roku mogłem szerzej zapoznać się z dokonaniami tego znakomitego autora - także dzięki temu, że Wydawnictwo Literackie zaczęło go sukcesywnie publikować (w 2011 roku wydzadzą dwa kolejne tytuły jego autorstwa).

Jeśli chodzi o inne tegoroczne zapowiedzi wydawnicze, ciekawi mnie najnowsza powieść Umberto Eco Cmentarz w Pradze (Oficyna Noir sur Blanc zapowiada wydanie na jesień tego roku). Na wiosnę ma wyjść w Znaku kolejna książka ks. Halíka, a już w styczniu ciekawie się zapowiadający wywiad Petera Seewalda z papieżem Benedyktem XVI. Intryguje mnie też najnowsza książka Stanisława Obirka Umysł wyzwolony. W poszukiwaniu dojrzałego katolicyzmu (lutowa zapowiedź ze znakomitej serii "z wagą" Wydawnictwa W.A.B.). Zainteresowała mnie także najnowsza powieść Michela Houellebecqa Mapa i terytorium - nie tylko dlatego, że wygrała właśnie Nagrodę Goncourtów, ale ze względu na to, że dzieje się w świecie sztuki. Wydawnictwo W.A.B. zapowiada, że wyda ją „najszybciej, jak to możliwe” - cokolwiek to ma znaczyć. Będzie to dobra okazja, żeby wreszcie zapoznać się z tym autorem - choć podobno ta książka znacznie się różni od dotychczasowych dokonań tego kontrowersyjnego autora. To tylko kilka wybranych zapowiedzi, zapewne czubek góry lodowej, jaką szykują nam wydawnictwa na ten rok.

Z osobistych postanowień czytelniczych na rok 2011: przede wszystkim więcej poezji! Chcę zaprzyjaźnić się z T. S. Eliotem i Anną Świrszczyńską, poznać więcej współczesnych poetów polskich (zarówno tych starszych, jak i całkiem młodych). Mam wielką nadzieję na to, że uda mi się też zdobyć i przeczytać obszerny wybór wierszy Konstandinosa Kawafisa. Na pewno zabiorę się też solidnie za Samuela Becketta. Chcę przeczytać jeszcze więcej książek z mojej ukochanej dziedziny, jaką jest historia sztuki. Mam wreszcie nadzieję, że w końcu przeczytam Ulissesa Joyce'a. To tylko niektóre z pragnień i planów czytelniczych na nadchodzący rok. Nie wiem ile z nich uda mi się zrealizować, ale jedno jest pewne: ciekawych lektur jest mnóstwo i ten rok pod względem czytelniczym będzie na pewno udany. Czego sobie i Wam wszystkim życzę.


sobota, 1 stycznia 2011

Remanent 2010 - filmy


Jak to zawsze z początkiem roku bywa, także w moim sklepiku nadszedł czas inwentaryzacji i remanentu. Zaczynamy tradycyjnie od filmów.

W tym roku obejrzałem 164 filmy, z czego 111 w kinie. Ranking najlepszych tytułów było w tym roku wyjątkowo trudno ułożyć. Podobny problem mam chyba nie tylko ja - wystarczy zerknąć na różnego rodzaju rankingi w mediach: w roku 2010 mocno różnią się one od siebie, co nieczęsto się zdarza (filmami roku zostawały w różnych podsumowaniach takie tytuły, jak The Social Network, Autor Widmo, Incepcja, Gorzkie mleko i Lourdes).

W moim podsumowaniu jak zawsze brałem pod uwagę tylko filmy, które miały swoją premierę w 2010 r. i były wyświetlane w kinach w szerszej dystrybucji niż tylko jednorazowe seanse na festiwalach filmowych. Odpadły więc znakomite filmy, które oglądnąłem dopiero teraz, ale które miały swoją premierę rok wcześniej (np. Genua. Włoskie lato), filmy, które miały swoją premierę tylko na DVD (Droga, Moon, Prywatne życie Pippy Lee) oraz klasyki filmowe. Do ścisłego finału zakwalifikowało się ponad 40 filmów, z czego wybrałem pierwszą dziewiętnastkę oraz trzy wyróżnienia. Wszystkich, którzy zainteresowani są tytułami, które nie załapały się na tę listę, zapraszam do tego tematu na moim profilu na filmwebie, gdzie znajdziecie wszystkie obejrzane przeze mnie w tym roku tytuły, wraz z krótkimi opiniami.

A teraz podsumowanie czas zacząć! Kolejność nie jest przypadkowa.

1. Ja też!

Genialny! Niezwykle zabawny i wzruszający film łamiący jedno z niewielu silnych tabu, jakie jeszcze zostały we współczesnym społeczeństwie (życie niepełnosprawnych). Ale tabu, które trzeba łamać. To niesamowite jak wspaniale udało się twórcom ominąć wszystkie niebezpieczeństwa, jakie czaiły się w tym temacie. A dwójka głównych aktorów stworzyła wprost rewelacyjne kreacje - zwłaszcza Lola Dueñas. To po prostu trzeba zobaczyć!



2. Lourdes

O tym filmie pisałem już na tym blogu tutaj.












3. Głód


A ten film opisałem wcześniej w tym miejscu następująco:

Bardzo bolesny film - tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Wiele już w kinie widziałem, ale czegoś tak mocnego nie widzi się zbyt często. Można by go umieścić gdzieś pomiędzy takimi tytułami, jak Jego brat Chereau i Import/Export Seidla. Podsuwa przed oczy obrazy, których nie chce się oglądać. Stawia przed umysłem problemy, z którymi wolelibyśmy się nie mierzyć. Za tą ważną i przejmującą treścią idzie wysmakowana i świadoma forma. Tam, gdzie jest to potrzebne mamy naturalistyczne do bólu sceny. Innym znów razem relacje chłodnym okiem, jakby nieco z dystansu lub też wyestetyzowane ujęcia. Wszystko jednak bardzo spójne i na właściwym miejscu.

Jest to przede wszystkim głęboko ludzki, odbierany bardzo emocjonalnie dramat - i to chyba w filmie oddziałuje na widza najbardziej. Konflikt racji jest trochę na drugim planie, ale jednak mocno zaakcentowany. Dzieje się to w kluczowej scenie rozmowy z księdzem, która jest w zasadzie jedynym istotnym dialogiem w filmie (reszta dzieje się niemal bez słów). To w tym momencie zostajemy postawieni przed konkretnym pytaniem. Przyznam, że osobiście skłaniam się bardziej ku racjom, które w tym filmie wyraża ksiądz. Nie przeszkodziło mi to jednak w tym, by przejąć się, tak po prostu, po ludzku, bolesnym dramatem tego, który wybiera inaczej. Bo przed takimi postawami trzeba z szacunkiem pochylić głowę - nawet jeśli się ich do końca nie popiera i nie rozumie.

Zdecydowanie jeden z najlepszych filmów 2010 r. Choć mija już rok odkąd go obejrzałem, wciąż siedzi mi w głowie i nie daje spokoju.

4. Wyjście przez sklep z pamiątkami

Pomysłowy, wieloznaczny i przewrotny film poruszający nie tylko kwestię "street-artu", ale sztuki w ogóle. Ponadto w inteligentny sposób obnażający niektóre zgubne mechanizmy rynku sztuki. Jedno z najlepszych dokonań Banksy'ego.







5. The Limits of Control


Nie bardzo rozumiem ludzi, którzy po obejrzeniu Limits of Control pytają "Gdzie się podział stary, dobry Jarmush?". Przecież on jest w tym filmie cały. Co więcej, obraz ten jest niemal ekstraktem wyciągniętym z jego wcześniejszych filmów - najbardziej narzucają mi się takie tytuły, jak Nieustające wakacje, Ghost Dog, Truposz oraz Kawa i papierosy. To, co tak poruszało w tamtych filmach, tutaj dostajemy w wyjątkowym stężeniu, jak podwójne espresso. Nie ma tu jednak mowy o żadnych powtórzeniach. To zupełnie nowa jakość. I to jaka!

Film powala wręcz stroną wizualną - tak wysmakowane obrazy, zwłaszcza pod względem kolorystycznym, nieczęsto widzi się w kinie (tu przychodzi znów na myśl Mystery train). Sprawiły one, że film oglądałem w zachwyceniu - niemal na wdechu. Olbrzymia przyjemność oglądania! Do tej przyjemności więcej niż przysłowiowe trzy grosze dołożyli świetni aktorzy - w małych, acz zapadających w pamięć rolach.

Cały film był jak fascynujący sen - może dlatego skojarzył mi się nieco z dokonaniami Davida Lyncha. O ile jednak filmy Lyncha to najczęściej senne koszmary, to ze snu snutego przez Jarmusha nie chciałem się obudzić. Jak dla mnie to jeden z jego najlepszych i najpiękniejszych filmów.

6. Liban

Czterej pancerni i śmierć. Odważna i radykalna forma uwypukla tylko ten klaustrofobiczny koszmar. Porażający film.












7. Essential Killing

Niezwykle sugestywny film, który odbierałem całym sobą, wszystkimi zmysłami, całym ciałem. Dosłownie kurczyłem się w fotelu kinowym od zimna, bólu, głodu... Film brutalny, a zarazem poetycki, mówiący o woli przetrwania, konfrontacji z naturą i z Innym. Stawia wiele ważnych pytań, z których najbardziej oczywistym jest to ile jesteś w stanie znieść i co zrobić, aby przetrwać?

Znakomite zdjęcia i muzyka (Sikora i Mykietyn znowu pokazali klasę!), a do tego jeszcze przejmujący Vincent Gallo. Owacje na stojąco dla Jerzego Skolimowskiego!



8. Prorok


Absolutnie porywający film. Jednakże tak wysoką notę (9/10) daję poniekąd z bólem - film jest niezwykle pesymistyczny, a poza tym momentami chyba trochę na siłę próbuje eksploatować aluzje religijne. Jest to jednak kawał cholernie dobrego kina.







9. Poważny człowiek


Aby poznać moją opinię na temat tego filmu zapraszam do tej notki niniejszego bloga.










10. Gainsbourg


Zachłysnąłem się tym oryginalnym i zaskakującym filmem. Wielka szkoda, że jest w Polsce tak słabo rozpropagowany (choć to cud, że w ogóle gościliśmy go na naszych ekranach). Sama postać Serge'a też jest mało u nas znana - a szkoda. Miejmy nadzieję, że film zmieni to choć trochę.





11. Zagubieni w miłości

Uwielbiam takie filmy "o zwykłych ludziach", które skupiają się nie tyle na fabule i jakichś wydarzeniach, ale na relacjach ludzkich. Czasami film trochę drażnił przegadaniem, ale wybaczam mu to ze względu na rewelacyjną grę aktorów - aż chciało się ich oglądać. Szczególnie duże wrażenie zrobił na mnie Romain Duris - fenomenalna rola, godna wszelkich możliwych nagród! Film w pewnym sensie tylko dla koneserów, ale warto się z nim zmierzyć.


12. Oczy szeroko otwarte

Wyciszony, poruszający, ważny.











13. Co wiesz o Elly?


Przejmująca psychodrama o kłamstwie i winie, kulturze i konwenansach, lęku i hipokryzji. Mocne, znakomicie zrealizowane kino.










14. The Social Network

Kolejna wersja opowieści o drodze do sukcesu i pieniędzy oraz cenie, jaką trzeba za to zapłacić. Wersja dla młodych - co nie znaczy, że przez to mniej pasjonująca. David Fincher znów pokazał nam, że jest mistrzem narracji i suspensu. Każdą historię potrafi opowiedzieć w ten sposób, że nie daje widzowi chwili wytchnienia i sprawia, że aż włos jeży się na głowie.





15. W chmurach


Jason Reitman, jeden z moich ulubionych reżyserów, po raz kolejny udowodnił, że umie opowiadać. Jest cholernie inteligentnym i zręcznym reżyserem, który panuje w stu procentach nad każdym najmniejszym elementem swojego filmu. Wzorem poprzednich dokonań, jest to także dosyć przewrotny film, choć szkoda trochę, że z tak oczywistą, słodką i lekkostrawną tezą. Reitman przemyca ją jednak dosyć sprytnie, gdyż nie kończy filmu niestrawnym happy-endem, na który w pewnym momencie niebezpiecznie się zanosiło. Dzięki temu przełykamy wszystko bez większych mdłości.

A tak poza tym jest to kawał świetnego kina, dającego wiele przyjemności i satysfakcji widzowi: świetne tempo, kapitalne dialogi, dużo humoru nie urągającego inteligencji widza, wreszcie bardzo dobre aktorstwo. Oby więcej takich filmów powstawało w Hollywood.

16. Sherlock Holme
s

Jedyny czysto rozrywkowy film w tym zestawieniu, który nie proponuje niczego więcej niż świetną zabawę. Był on dla mnie totalnym zaskoczeniem! Nie należę do fanów filmów akcji, a za kryminałami też nie przepadam (choć w młodym wieku czytałem sporo opowiadań o Holmesie). Tym bardziej zaskoczony jestem tym, że ten film tak bardzo mi się spodobał. Jest tak sprytnie zrealizowany, że wbił mnie po prostu w fotel. Zdjęcia i montaż kapitalne. Rekonstrukcja realiów ówczesnego Londynu bez zarzutu. Do tego niezłe aktorstwo - świetna rola Roberta Downeya Jr. Olbrzymim plusem są zabawne dialogi i zgrabny scenariusz - dziś jest to rzadkość w tym gatunku (tak naprawdę dziś jeśli w ogóle są jakieś dialogi i scenariusz w filmie akcji to już dużo!). Wszystko to sprawia, że film ten w swojej klasie jest niemal arcydziełem. Rozrywka na wysokim poziomie.

17. Tlen


W tym miejscu pisałem już o Tlenie tak:

Sporo osób twierdzi, że ten film to "pseudoartystyczny bełkot". Rozumiem te obiekcje, bo rzeczywiście obraz ten sprawia wrażenie dosyć chaotycznego i w pewnym momencie można się nieco pogubić, ale obiekcji tych jednak nie podzielam. Film - wbrew pozorom - jest spójny. Składa się w zasadzie z kilku "teledysków muzycznych". Nicią przewodnią wszystkich tych "tracków" jest Chrystusowe Kazanie na Górze, które jest po kolei, niemal zdanie po zdaniu dekonstruowane i poddane swoistej analizie. Co więcej, dzieje się to według tego samego schematu, jakiego użył sam Jezus omawiając w tymże kazaniu prawo Izraela (w istocie Dekalog). Jest to schemat "teza - antyteza": "Słyszeliście, że powiedziano... A ja Wam powiadam". Bardzo pomysłowy i ciekawy zabieg, który pozwala nam na nowo (albo po raz pierwszy!) zastanowić się nad sensem słów, które stanowią serce i jądro Ewangelii. Podobało mi się też to, że odpowiedź na pytanie o to, co najważniejsze, o tytułowy "tlen", bez którego żyć nie można - że ta odpowiedź została ledwie zasugerowana, ale nie zaprezentowana wprost jako jedynie słuszna. Bo to każdy sam musi sobie zadać to pytanie. Niby banalne, jeśli się wypowie je na głos, ale czy tak naprawdę każdy wie jak sobie na nie odpowiedzieć? Jeśli do tego dodać jeszcze odważną i porywającą formę, to film ocenić można przynajmniej jako "dobry". Ale rozumiem, że może się nie podobać.

18. Agora


O tym filmie pisałem już obszernie na bric-à-brac w tym miejscu.










19. Ondine


Sam jestem zaskoczony tym, że film Neila Jordana zawędrował tak wysoko w rocznym zestawieniu. Ale też było to jedno z największych pozytywnych zaskoczeń tego roku. Cóż, tak wielka jest moc baśni.

"Życie prozaiczne to takie, jakim my musimy żyć" - mówi w pewnym momencie rezolutna Annie, córka głównego bohatera filmu (niestety fraza ta ginie w naszym polskim kinowym przekładzie). Na szczęście ta proza szarego życia może niekiedy zostać przerwana dzięki... baśni. Bo baśń jest także i po to, by dać nadzieję i ukazać szarą rzeczywistość w nowych barwach. Jeśli na dodatek bajkowa narracja napotka jakiś "ciekawiejszy" ("couriouser") splot okoliczności, mogą zdarzyć się prawdziwe cuda. Taką właśnie sytuację przedstawia film Neila Jordana i sam staje się baśniową narracją przeznaczoną dla naszego szarego życia, a dla aktorów grających główne role - właśnie tym "ciekawiejszym" i szczęśliwym splotem okoliczności. I jak tu nie wierzyć w cuda? ;)

PS. Wielki plus za zdjęcia Doyle'a (przypomniał mi się Autor widmo Polańskiego) i muzykę Kjartana z Sigur Ros (jak zawsze niezawodny!). Aktorzy też się dobrze spisali.

*

Wiem, wiem - brakuje dużo ciekawych tytułów, ale na tym tutaj pozostańmy.


Wyróżnienia


Alicja w krainie czarów

Trudno było mi "wcisnąć" ten film w powyższe zestawienie, gdyż zupełnie odstawał mi od reszty. Jestem świadomy wielu słabości tego obrazu, ale jednak magia Alicji i Tima w moim przypadku zadziałała (3D było zupełnie niepotrzebne!). Gdybym bardzo chciał, to mógłbym się przyczepić do pewnych drobiazgów - ale nie chcę, bo to na swój sposób zachwycający film. :-) Wybrałem się na niego do kina dwukrotnie i obejrzałem zarówno w angielskiej, jak i w polskiej wersji językowej. Z zaskoczeniem stwierdziłem, że wersja polska jest znakomita - żadnych zgrzytów, a same zachwyty (szczególnie zauroczyły mnie polskie głosy Czerwonej Królowej, Gąsienicy, Kota z Cheshire i... Zająca Marcowego). Lubię Burtona i już. Nawet jeśli nie jest to jego największe dokonanie.


Najlepszy film animowany:

Mary i Max


Chyba pierwszy raz widzę film, którego konstrukcja oparta jest głównie na wymianie listów między bohaterami. Jest to film piękny i wzruszający, ale na szczęście bez balastu przyciężkiego sentymentalizmu, przed którym chroni gorzki humor. Obraz dopracowany jest w każdym szczególe (wiele dowcipów i smaczków dostrzega się na drugim planie albo zupełnie w tle). Kapitalna rzecz! Nie dziwię się, że głosów zgodziły się użyczyć takie osobistości, jak Toni Collette (wreszcie z australijskim akcentem!), Philip Seymour Hoffman, czy Eric Bana. Gorąco polecam!

Najlepszy film polski:

Jestem twój

Nieprzyjemna i duszna, acz brawurowo zrealizowana i zagrana psychodrama (szczególne brawa dla Doroty Kolak). Jak dla mnie jest to najlepsza polska produkcja tego roku.






Największe rozczarowania

To dopiero będzie jazda bez trzymanki. Oto tytuły filmów, które najbardziej mnie rozczarowały w tym roku. Nie znaczy to, że są to filmy najgorsze. Są wśród nich zarówno słabe, jak i dobre, a nawet bardzo dobre (w nawiasach podaję moją ocenę, by nie było nieporozumień). Niemniej jednak spodziewałem się po nich czegoś więcej i po seansie wychodziłem z kina nieco zawiedziony. Aby przeczytać opinie na ich temat zapraszam raz jeszcze na moje konto filmwebowe: Samotny mężczyzna (8/10), Incepcja (7/10), Jaśniejsza od gwiazd (7/10), Wyspa tajemnic (6/10), Aż po grób (6/10), Bazyl. Człowiek z kulą w głowie (5/10), Śluby panieńskie (5/10), Dorian Gray (3/10), Tetro (3/10), Wenecja (3/10).


Zaległości
A oto tegoroczne premiery, których jeszcze nie obejrzałem, a więc te, które nie zostały uwzględnione w powyższym rankingu:
- Precious (głupi polski tytuł: Hej, Skarbie)
- Erratum
- Green Zone
- Pogrzebany
- Mia i Migunki
- Iluzjonista
- Bella
- Joanna
- Czeski błąd
- Sekret jej oczu
- Prosta historia o miłości
- Wszyscy inni
- Zatoka delfinów (tylko DVD)
- Szalone serce (tylko DVD)
- Życie z wojną w tle (tylko festiwale)

w tym także te, które miały premierę w ostatnich tygodniach roku:
- Królestwo zwierząt
- Opowieści z Narni: Powrót Wędrowca do Świtu
- Mr. Nobody
- John Lennon. Chłopak znikąd
- Chanel i Strawiński

*

Nie był to zły rok w kinach. Zabrakło może absolutnych olśnień i niekwestionowanych arcydzieł, ale mieliśmy w repertuarze sporo naprawdę solidnego kina. Szkoda tylko, że filmy te wyświetlane są u nas w tak niewielu kinach i czasami trzeba wiele wysiłku, by obejrzeć je na dużym ekranie.