Jak to zawsze z początkiem roku bywa, także w moim sklepiku nadszedł czas inwentaryzacji i remanentu. Zaczynamy tradycyjnie od filmów.
W tym roku obejrzałem 164 filmy, z czego 111 w kinie. Ranking najlepszych tytułów było w tym roku wyjątkowo trudno ułożyć. Podobny problem mam chyba nie tylko ja - wystarczy zerknąć na różnego rodzaju rankingi w mediach: w roku 2010 mocno różnią się one od siebie, co nieczęsto się zdarza (filmami roku zostawały w różnych podsumowaniach takie tytuły, jak The Social Network, Autor Widmo, Incepcja, Gorzkie mleko i Lourdes).
W moim podsumowaniu jak zawsze brałem pod uwagę tylko filmy, które miały swoją premierę w 2010 r. i były wyświetlane w kinach w szerszej dystrybucji niż tylko jednorazowe seanse na festiwalach filmowych. Odpadły więc znakomite filmy, które oglądnąłem dopiero teraz, ale które miały swoją premierę rok wcześniej (np. Genua. Włoskie lato), filmy, które miały swoją premierę tylko na DVD (Droga, Moon, Prywatne życie Pippy Lee) oraz klasyki filmowe. Do ścisłego finału zakwalifikowało się ponad 40 filmów, z czego wybrałem pierwszą dziewiętnastkę oraz trzy wyróżnienia. Wszystkich, którzy zainteresowani są tytułami, które nie załapały się na tę listę, zapraszam do tego tematu na moim profilu na filmwebie, gdzie znajdziecie wszystkie obejrzane przeze mnie w tym roku tytuły, wraz z krótkimi opiniami.
A teraz podsumowanie czas zacząć! Kolejność nie jest przypadkowa.
1. Ja też!
Genialny! Niezwykle zabawny i wzruszający film łamiący jedno z niewielu silnych tabu, jakie jeszcze zostały we współczesnym społeczeństwie (życie niepełnosprawnych). Ale tabu, które trzeba łamać. To niesamowite jak wspaniale udało się twórcom ominąć wszystkie niebezpieczeństwa, jakie czaiły się w tym temacie. A dwójka głównych aktorów stworzyła wprost rewelacyjne kreacje - zwłaszcza Lola Dueñas. To po prostu trzeba zobaczyć!
2. Lourdes
O tym filmie pisałem już na tym blogu tutaj.
3. Głód
A ten film opisałem wcześniej w tym miejscu następująco:
Bardzo bolesny film - tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Wiele już w kinie widziałem, ale czegoś tak mocnego nie widzi się zbyt często. Można by go umieścić gdzieś pomiędzy takimi tytułami, jak Jego brat Chereau i Import/Export Seidla. Podsuwa przed oczy obrazy, których nie chce się oglądać. Stawia przed umysłem problemy, z którymi wolelibyśmy się nie mierzyć. Za tą ważną i przejmującą treścią idzie wysmakowana i świadoma forma. Tam, gdzie jest to potrzebne mamy naturalistyczne do bólu sceny. Innym znów razem relacje chłodnym okiem, jakby nieco z dystansu lub też wyestetyzowane ujęcia. Wszystko jednak bardzo spójne i na właściwym miejscu.
Jest to przede wszystkim głęboko ludzki, odbierany bardzo emocjonalnie dramat - i to chyba w filmie oddziałuje na widza najbardziej. Konflikt racji jest trochę na drugim planie, ale jednak mocno zaakcentowany. Dzieje się to w kluczowej scenie rozmowy z księdzem, która jest w zasadzie jedynym istotnym dialogiem w filmie (reszta dzieje się niemal bez słów). To w tym momencie zostajemy postawieni przed konkretnym pytaniem. Przyznam, że osobiście skłaniam się bardziej ku racjom, które w tym filmie wyraża ksiądz. Nie przeszkodziło mi to jednak w tym, by przejąć się, tak po prostu, po ludzku, bolesnym dramatem tego, który wybiera inaczej. Bo przed takimi postawami trzeba z szacunkiem pochylić głowę - nawet jeśli się ich do końca nie popiera i nie rozumie.
Zdecydowanie jeden z najlepszych filmów 2010 r. Choć mija już rok odkąd go obejrzałem, wciąż siedzi mi w głowie i nie daje spokoju.
4. Wyjście przez sklep z pamiątkami
Pomysłowy, wieloznaczny i przewrotny film poruszający nie tylko kwestię "street-artu", ale sztuki w ogóle. Ponadto w inteligentny sposób obnażający niektóre zgubne mechanizmy rynku sztuki. Jedno z najlepszych dokonań Banksy'ego.
5. The Limits of Control
Nie bardzo rozumiem ludzi, którzy po obejrzeniu Limits of Control pytają "Gdzie się podział stary, dobry Jarmush?". Przecież on jest w tym filmie cały. Co więcej, obraz ten jest niemal ekstraktem wyciągniętym z jego wcześniejszych filmów - najbardziej narzucają mi się takie tytuły, jak Nieustające wakacje, Ghost Dog, Truposz oraz Kawa i papierosy. To, co tak poruszało w tamtych filmach, tutaj dostajemy w wyjątkowym stężeniu, jak podwójne espresso. Nie ma tu jednak mowy o żadnych powtórzeniach. To zupełnie nowa jakość. I to jaka!
Film powala wręcz stroną wizualną - tak wysmakowane obrazy, zwłaszcza pod względem kolorystycznym, nieczęsto widzi się w kinie (tu przychodzi znów na myśl Mystery train). Sprawiły one, że film oglądałem w zachwyceniu - niemal na wdechu. Olbrzymia przyjemność oglądania! Do tej przyjemności więcej niż przysłowiowe trzy grosze dołożyli świetni aktorzy - w małych, acz zapadających w pamięć rolach.
Cały film był jak fascynujący sen - może dlatego skojarzył mi się nieco z dokonaniami Davida Lyncha. O ile jednak filmy Lyncha to najczęściej senne koszmary, to ze snu snutego przez Jarmusha nie chciałem się obudzić. Jak dla mnie to jeden z jego najlepszych i najpiękniejszych filmów.
6. Liban
Czterej pancerni i śmierć. Odważna i radykalna forma uwypukla tylko ten klaustrofobiczny koszmar. Porażający film.
7. Essential Killing
Niezwykle sugestywny film, który odbierałem całym sobą, wszystkimi zmysłami, całym ciałem. Dosłownie kurczyłem się w fotelu kinowym od zimna, bólu, głodu... Film brutalny, a zarazem poetycki, mówiący o woli przetrwania, konfrontacji z naturą i z Innym. Stawia wiele ważnych pytań, z których najbardziej oczywistym jest to ile jesteś w stanie znieść i co zrobić, aby przetrwać?
Znakomite zdjęcia i muzyka (Sikora i Mykietyn znowu pokazali klasę!), a do tego jeszcze przejmujący Vincent Gallo. Owacje na stojąco dla Jerzego Skolimowskiego!
8. Prorok
Absolutnie porywający film. Jednakże tak wysoką notę (9/10) daję poniekąd z bólem - film jest niezwykle pesymistyczny, a poza tym momentami chyba trochę na siłę próbuje eksploatować aluzje religijne. Jest to jednak kawał cholernie dobrego kina.
9. Poważny człowiek
Aby poznać moją opinię na temat tego filmu zapraszam do tej notki niniejszego bloga.
10. Gainsbourg
Zachłysnąłem się tym oryginalnym i zaskakującym filmem. Wielka szkoda, że jest w Polsce tak słabo rozpropagowany (choć to cud, że w ogóle gościliśmy go na naszych ekranach). Sama postać Serge'a też jest mało u nas znana - a szkoda. Miejmy nadzieję, że film zmieni to choć trochę.
11. Zagubieni w miłości
Uwielbiam takie filmy "o zwykłych ludziach", które skupiają się nie tyle na fabule i jakichś wydarzeniach, ale na relacjach ludzkich. Czasami film trochę drażnił przegadaniem, ale wybaczam mu to ze względu na rewelacyjną grę aktorów - aż chciało się ich oglądać. Szczególnie duże wrażenie zrobił na mnie Romain Duris - fenomenalna rola, godna wszelkich możliwych nagród! Film w pewnym sensie tylko dla koneserów, ale warto się z nim zmierzyć.
12. Oczy szeroko otwarte
Wyciszony, poruszający, ważny.
13. Co wiesz o Elly?
Przejmująca psychodrama o kłamstwie i winie, kulturze i konwenansach, lęku i hipokryzji. Mocne, znakomicie zrealizowane kino.
14. The Social Network
Kolejna wersja opowieści o drodze do sukcesu i pieniędzy oraz cenie, jaką trzeba za to zapłacić. Wersja dla młodych - co nie znaczy, że przez to mniej pasjonująca. David Fincher znów pokazał nam, że jest mistrzem narracji i suspensu. Każdą historię potrafi opowiedzieć w ten sposób, że nie daje widzowi chwili wytchnienia i sprawia, że aż włos jeży się na głowie.
15. W chmurach
Jason Reitman, jeden z moich ulubionych reżyserów, po raz kolejny udowodnił, że umie opowiadać. Jest cholernie inteligentnym i zręcznym reżyserem, który panuje w stu procentach nad każdym najmniejszym elementem swojego filmu. Wzorem poprzednich dokonań, jest to także dosyć przewrotny film, choć szkoda trochę, że z tak oczywistą, słodką i lekkostrawną tezą. Reitman przemyca ją jednak dosyć sprytnie, gdyż nie kończy filmu niestrawnym happy-endem, na który w pewnym momencie niebezpiecznie się zanosiło. Dzięki temu przełykamy wszystko bez większych mdłości.
A tak poza tym jest to kawał świetnego kina, dającego wiele przyjemności i satysfakcji widzowi: świetne tempo, kapitalne dialogi, dużo humoru nie urągającego inteligencji widza, wreszcie bardzo dobre aktorstwo. Oby więcej takich filmów powstawało w Hollywood.
16. Sherlock Holmes
Jedyny czysto rozrywkowy film w tym zestawieniu, który nie proponuje niczego więcej niż świetną zabawę. Był on dla mnie totalnym zaskoczeniem! Nie należę do fanów filmów akcji, a za kryminałami też nie przepadam (choć w młodym wieku czytałem sporo opowiadań o Holmesie). Tym bardziej zaskoczony jestem tym, że ten film tak bardzo mi się spodobał. Jest tak sprytnie zrealizowany, że wbił mnie po prostu w fotel. Zdjęcia i montaż kapitalne. Rekonstrukcja realiów ówczesnego Londynu bez zarzutu. Do tego niezłe aktorstwo - świetna rola Roberta Downeya Jr. Olbrzymim plusem są zabawne dialogi i zgrabny scenariusz - dziś jest to rzadkość w tym gatunku (tak naprawdę dziś jeśli w ogóle są jakieś dialogi i scenariusz w filmie akcji to już dużo!). Wszystko to sprawia, że film ten w swojej klasie jest niemal arcydziełem. Rozrywka na wysokim poziomie.
17. Tlen
W tym miejscu pisałem już o Tlenie tak:
Sporo osób twierdzi, że ten film to "pseudoartystyczny bełkot". Rozumiem te obiekcje, bo rzeczywiście obraz ten sprawia wrażenie dosyć chaotycznego i w pewnym momencie można się nieco pogubić, ale obiekcji tych jednak nie podzielam. Film - wbrew pozorom - jest spójny. Składa się w zasadzie z kilku "teledysków muzycznych". Nicią przewodnią wszystkich tych "tracków" jest Chrystusowe Kazanie na Górze, które jest po kolei, niemal zdanie po zdaniu dekonstruowane i poddane swoistej analizie. Co więcej, dzieje się to według tego samego schematu, jakiego użył sam Jezus omawiając w tymże kazaniu prawo Izraela (w istocie Dekalog). Jest to schemat "teza - antyteza": "Słyszeliście, że powiedziano... A ja Wam powiadam". Bardzo pomysłowy i ciekawy zabieg, który pozwala nam na nowo (albo po raz pierwszy!) zastanowić się nad sensem słów, które stanowią serce i jądro Ewangelii. Podobało mi się też to, że odpowiedź na pytanie o to, co najważniejsze, o tytułowy "tlen", bez którego żyć nie można - że ta odpowiedź została ledwie zasugerowana, ale nie zaprezentowana wprost jako jedynie słuszna. Bo to każdy sam musi sobie zadać to pytanie. Niby banalne, jeśli się wypowie je na głos, ale czy tak naprawdę każdy wie jak sobie na nie odpowiedzieć? Jeśli do tego dodać jeszcze odważną i porywającą formę, to film ocenić można przynajmniej jako "dobry". Ale rozumiem, że może się nie podobać.
18. Agora
O tym filmie pisałem już obszernie na bric-à-brac w tym miejscu.
19. Ondine
Sam jestem zaskoczony tym, że film Neila Jordana zawędrował tak wysoko w rocznym zestawieniu. Ale też było to jedno z największych pozytywnych zaskoczeń tego roku. Cóż, tak wielka jest moc baśni.
"Życie prozaiczne to takie, jakim my musimy żyć" - mówi w pewnym momencie rezolutna Annie, córka głównego bohatera filmu (niestety fraza ta ginie w naszym polskim kinowym przekładzie). Na szczęście ta proza szarego życia może niekiedy zostać przerwana dzięki... baśni. Bo baśń jest także i po to, by dać nadzieję i ukazać szarą rzeczywistość w nowych barwach. Jeśli na dodatek bajkowa narracja napotka jakiś "ciekawiejszy" ("couriouser") splot okoliczności, mogą zdarzyć się prawdziwe cuda. Taką właśnie sytuację przedstawia film Neila Jordana i sam staje się baśniową narracją przeznaczoną dla naszego szarego życia, a dla aktorów grających główne role - właśnie tym "ciekawiejszym" i szczęśliwym splotem okoliczności. I jak tu nie wierzyć w cuda? ;)
PS. Wielki plus za zdjęcia Doyle'a (przypomniał mi się Autor widmo Polańskiego) i muzykę Kjartana z Sigur Ros (jak zawsze niezawodny!). Aktorzy też się dobrze spisali.
Bardzo bolesny film - tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Wiele już w kinie widziałem, ale czegoś tak mocnego nie widzi się zbyt często. Można by go umieścić gdzieś pomiędzy takimi tytułami, jak Jego brat Chereau i Import/Export Seidla. Podsuwa przed oczy obrazy, których nie chce się oglądać. Stawia przed umysłem problemy, z którymi wolelibyśmy się nie mierzyć. Za tą ważną i przejmującą treścią idzie wysmakowana i świadoma forma. Tam, gdzie jest to potrzebne mamy naturalistyczne do bólu sceny. Innym znów razem relacje chłodnym okiem, jakby nieco z dystansu lub też wyestetyzowane ujęcia. Wszystko jednak bardzo spójne i na właściwym miejscu.
Jest to przede wszystkim głęboko ludzki, odbierany bardzo emocjonalnie dramat - i to chyba w filmie oddziałuje na widza najbardziej. Konflikt racji jest trochę na drugim planie, ale jednak mocno zaakcentowany. Dzieje się to w kluczowej scenie rozmowy z księdzem, która jest w zasadzie jedynym istotnym dialogiem w filmie (reszta dzieje się niemal bez słów). To w tym momencie zostajemy postawieni przed konkretnym pytaniem. Przyznam, że osobiście skłaniam się bardziej ku racjom, które w tym filmie wyraża ksiądz. Nie przeszkodziło mi to jednak w tym, by przejąć się, tak po prostu, po ludzku, bolesnym dramatem tego, który wybiera inaczej. Bo przed takimi postawami trzeba z szacunkiem pochylić głowę - nawet jeśli się ich do końca nie popiera i nie rozumie.
Zdecydowanie jeden z najlepszych filmów 2010 r. Choć mija już rok odkąd go obejrzałem, wciąż siedzi mi w głowie i nie daje spokoju.
4. Wyjście przez sklep z pamiątkami
Pomysłowy, wieloznaczny i przewrotny film poruszający nie tylko kwestię "street-artu", ale sztuki w ogóle. Ponadto w inteligentny sposób obnażający niektóre zgubne mechanizmy rynku sztuki. Jedno z najlepszych dokonań Banksy'ego.
5. The Limits of Control
Nie bardzo rozumiem ludzi, którzy po obejrzeniu Limits of Control pytają "Gdzie się podział stary, dobry Jarmush?". Przecież on jest w tym filmie cały. Co więcej, obraz ten jest niemal ekstraktem wyciągniętym z jego wcześniejszych filmów - najbardziej narzucają mi się takie tytuły, jak Nieustające wakacje, Ghost Dog, Truposz oraz Kawa i papierosy. To, co tak poruszało w tamtych filmach, tutaj dostajemy w wyjątkowym stężeniu, jak podwójne espresso. Nie ma tu jednak mowy o żadnych powtórzeniach. To zupełnie nowa jakość. I to jaka!
Film powala wręcz stroną wizualną - tak wysmakowane obrazy, zwłaszcza pod względem kolorystycznym, nieczęsto widzi się w kinie (tu przychodzi znów na myśl Mystery train). Sprawiły one, że film oglądałem w zachwyceniu - niemal na wdechu. Olbrzymia przyjemność oglądania! Do tej przyjemności więcej niż przysłowiowe trzy grosze dołożyli świetni aktorzy - w małych, acz zapadających w pamięć rolach.
Cały film był jak fascynujący sen - może dlatego skojarzył mi się nieco z dokonaniami Davida Lyncha. O ile jednak filmy Lyncha to najczęściej senne koszmary, to ze snu snutego przez Jarmusha nie chciałem się obudzić. Jak dla mnie to jeden z jego najlepszych i najpiękniejszych filmów.
6. Liban
Czterej pancerni i śmierć. Odważna i radykalna forma uwypukla tylko ten klaustrofobiczny koszmar. Porażający film.
7. Essential Killing
Niezwykle sugestywny film, który odbierałem całym sobą, wszystkimi zmysłami, całym ciałem. Dosłownie kurczyłem się w fotelu kinowym od zimna, bólu, głodu... Film brutalny, a zarazem poetycki, mówiący o woli przetrwania, konfrontacji z naturą i z Innym. Stawia wiele ważnych pytań, z których najbardziej oczywistym jest to ile jesteś w stanie znieść i co zrobić, aby przetrwać?
Znakomite zdjęcia i muzyka (Sikora i Mykietyn znowu pokazali klasę!), a do tego jeszcze przejmujący Vincent Gallo. Owacje na stojąco dla Jerzego Skolimowskiego!
8. Prorok
Absolutnie porywający film. Jednakże tak wysoką notę (9/10) daję poniekąd z bólem - film jest niezwykle pesymistyczny, a poza tym momentami chyba trochę na siłę próbuje eksploatować aluzje religijne. Jest to jednak kawał cholernie dobrego kina.
9. Poważny człowiek
Aby poznać moją opinię na temat tego filmu zapraszam do tej notki niniejszego bloga.
10. Gainsbourg
Zachłysnąłem się tym oryginalnym i zaskakującym filmem. Wielka szkoda, że jest w Polsce tak słabo rozpropagowany (choć to cud, że w ogóle gościliśmy go na naszych ekranach). Sama postać Serge'a też jest mało u nas znana - a szkoda. Miejmy nadzieję, że film zmieni to choć trochę.
11. Zagubieni w miłości
Uwielbiam takie filmy "o zwykłych ludziach", które skupiają się nie tyle na fabule i jakichś wydarzeniach, ale na relacjach ludzkich. Czasami film trochę drażnił przegadaniem, ale wybaczam mu to ze względu na rewelacyjną grę aktorów - aż chciało się ich oglądać. Szczególnie duże wrażenie zrobił na mnie Romain Duris - fenomenalna rola, godna wszelkich możliwych nagród! Film w pewnym sensie tylko dla koneserów, ale warto się z nim zmierzyć.
12. Oczy szeroko otwarte
Wyciszony, poruszający, ważny.
13. Co wiesz o Elly?
Przejmująca psychodrama o kłamstwie i winie, kulturze i konwenansach, lęku i hipokryzji. Mocne, znakomicie zrealizowane kino.
14. The Social Network
Kolejna wersja opowieści o drodze do sukcesu i pieniędzy oraz cenie, jaką trzeba za to zapłacić. Wersja dla młodych - co nie znaczy, że przez to mniej pasjonująca. David Fincher znów pokazał nam, że jest mistrzem narracji i suspensu. Każdą historię potrafi opowiedzieć w ten sposób, że nie daje widzowi chwili wytchnienia i sprawia, że aż włos jeży się na głowie.
15. W chmurach
Jason Reitman, jeden z moich ulubionych reżyserów, po raz kolejny udowodnił, że umie opowiadać. Jest cholernie inteligentnym i zręcznym reżyserem, który panuje w stu procentach nad każdym najmniejszym elementem swojego filmu. Wzorem poprzednich dokonań, jest to także dosyć przewrotny film, choć szkoda trochę, że z tak oczywistą, słodką i lekkostrawną tezą. Reitman przemyca ją jednak dosyć sprytnie, gdyż nie kończy filmu niestrawnym happy-endem, na który w pewnym momencie niebezpiecznie się zanosiło. Dzięki temu przełykamy wszystko bez większych mdłości.
A tak poza tym jest to kawał świetnego kina, dającego wiele przyjemności i satysfakcji widzowi: świetne tempo, kapitalne dialogi, dużo humoru nie urągającego inteligencji widza, wreszcie bardzo dobre aktorstwo. Oby więcej takich filmów powstawało w Hollywood.
16. Sherlock Holmes
Jedyny czysto rozrywkowy film w tym zestawieniu, który nie proponuje niczego więcej niż świetną zabawę. Był on dla mnie totalnym zaskoczeniem! Nie należę do fanów filmów akcji, a za kryminałami też nie przepadam (choć w młodym wieku czytałem sporo opowiadań o Holmesie). Tym bardziej zaskoczony jestem tym, że ten film tak bardzo mi się spodobał. Jest tak sprytnie zrealizowany, że wbił mnie po prostu w fotel. Zdjęcia i montaż kapitalne. Rekonstrukcja realiów ówczesnego Londynu bez zarzutu. Do tego niezłe aktorstwo - świetna rola Roberta Downeya Jr. Olbrzymim plusem są zabawne dialogi i zgrabny scenariusz - dziś jest to rzadkość w tym gatunku (tak naprawdę dziś jeśli w ogóle są jakieś dialogi i scenariusz w filmie akcji to już dużo!). Wszystko to sprawia, że film ten w swojej klasie jest niemal arcydziełem. Rozrywka na wysokim poziomie.
17. Tlen
W tym miejscu pisałem już o Tlenie tak:
Sporo osób twierdzi, że ten film to "pseudoartystyczny bełkot". Rozumiem te obiekcje, bo rzeczywiście obraz ten sprawia wrażenie dosyć chaotycznego i w pewnym momencie można się nieco pogubić, ale obiekcji tych jednak nie podzielam. Film - wbrew pozorom - jest spójny. Składa się w zasadzie z kilku "teledysków muzycznych". Nicią przewodnią wszystkich tych "tracków" jest Chrystusowe Kazanie na Górze, które jest po kolei, niemal zdanie po zdaniu dekonstruowane i poddane swoistej analizie. Co więcej, dzieje się to według tego samego schematu, jakiego użył sam Jezus omawiając w tymże kazaniu prawo Izraela (w istocie Dekalog). Jest to schemat "teza - antyteza": "Słyszeliście, że powiedziano... A ja Wam powiadam". Bardzo pomysłowy i ciekawy zabieg, który pozwala nam na nowo (albo po raz pierwszy!) zastanowić się nad sensem słów, które stanowią serce i jądro Ewangelii. Podobało mi się też to, że odpowiedź na pytanie o to, co najważniejsze, o tytułowy "tlen", bez którego żyć nie można - że ta odpowiedź została ledwie zasugerowana, ale nie zaprezentowana wprost jako jedynie słuszna. Bo to każdy sam musi sobie zadać to pytanie. Niby banalne, jeśli się wypowie je na głos, ale czy tak naprawdę każdy wie jak sobie na nie odpowiedzieć? Jeśli do tego dodać jeszcze odważną i porywającą formę, to film ocenić można przynajmniej jako "dobry". Ale rozumiem, że może się nie podobać.
18. Agora
O tym filmie pisałem już obszernie na bric-à-brac w tym miejscu.
19. Ondine
Sam jestem zaskoczony tym, że film Neila Jordana zawędrował tak wysoko w rocznym zestawieniu. Ale też było to jedno z największych pozytywnych zaskoczeń tego roku. Cóż, tak wielka jest moc baśni.
"Życie prozaiczne to takie, jakim my musimy żyć" - mówi w pewnym momencie rezolutna Annie, córka głównego bohatera filmu (niestety fraza ta ginie w naszym polskim kinowym przekładzie). Na szczęście ta proza szarego życia może niekiedy zostać przerwana dzięki... baśni. Bo baśń jest także i po to, by dać nadzieję i ukazać szarą rzeczywistość w nowych barwach. Jeśli na dodatek bajkowa narracja napotka jakiś "ciekawiejszy" ("couriouser") splot okoliczności, mogą zdarzyć się prawdziwe cuda. Taką właśnie sytuację przedstawia film Neila Jordana i sam staje się baśniową narracją przeznaczoną dla naszego szarego życia, a dla aktorów grających główne role - właśnie tym "ciekawiejszym" i szczęśliwym splotem okoliczności. I jak tu nie wierzyć w cuda? ;)
PS. Wielki plus za zdjęcia Doyle'a (przypomniał mi się Autor widmo Polańskiego) i muzykę Kjartana z Sigur Ros (jak zawsze niezawodny!). Aktorzy też się dobrze spisali.
*
Wiem, wiem - brakuje dużo ciekawych tytułów, ale na tym tutaj pozostańmy.
Wyróżnienia
Alicja w krainie czarów
Trudno było mi "wcisnąć" ten film w powyższe zestawienie, gdyż zupełnie odstawał mi od reszty. Jestem świadomy wielu słabości tego obrazu, ale jednak magia Alicji i Tima w moim przypadku zadziałała (3D było zupełnie niepotrzebne!). Gdybym bardzo chciał, to mógłbym się przyczepić do pewnych drobiazgów - ale nie chcę, bo to na swój sposób zachwycający film. :-) Wybrałem się na niego do kina dwukrotnie i obejrzałem zarówno w angielskiej, jak i w polskiej wersji językowej. Z zaskoczeniem stwierdziłem, że wersja polska jest znakomita - żadnych zgrzytów, a same zachwyty (szczególnie zauroczyły mnie polskie głosy Czerwonej Królowej, Gąsienicy, Kota z Cheshire i... Zająca Marcowego). Lubię Burtona i już. Nawet jeśli nie jest to jego największe dokonanie.
Najlepszy film animowany:
Mary i Max
Chyba pierwszy raz widzę film, którego konstrukcja oparta jest głównie na wymianie listów między bohaterami. Jest to film piękny i wzruszający, ale na szczęście bez balastu przyciężkiego sentymentalizmu, przed którym chroni gorzki humor. Obraz dopracowany jest w każdym szczególe (wiele dowcipów i smaczków dostrzega się na drugim planie albo zupełnie w tle). Kapitalna rzecz! Nie dziwię się, że głosów zgodziły się użyczyć takie osobistości, jak Toni Collette (wreszcie z australijskim akcentem!), Philip Seymour Hoffman, czy Eric Bana. Gorąco polecam!
Najlepszy film polski:
Jestem twój
Nieprzyjemna i duszna, acz brawurowo zrealizowana i zagrana psychodrama (szczególne brawa dla Doroty Kolak). Jak dla mnie jest to najlepsza polska produkcja tego roku.
Największe rozczarowania
To dopiero będzie jazda bez trzymanki. Oto tytuły filmów, które najbardziej mnie rozczarowały w tym roku. Nie znaczy to, że są to filmy najgorsze. Są wśród nich zarówno słabe, jak i dobre, a nawet bardzo dobre (w nawiasach podaję moją ocenę, by nie było nieporozumień). Niemniej jednak spodziewałem się po nich czegoś więcej i po seansie wychodziłem z kina nieco zawiedziony. Aby przeczytać opinie na ich temat zapraszam raz jeszcze na moje konto filmwebowe: Samotny mężczyzna (8/10), Incepcja (7/10), Jaśniejsza od gwiazd (7/10), Wyspa tajemnic (6/10), Aż po grób (6/10), Bazyl. Człowiek z kulą w głowie (5/10), Śluby panieńskie (5/10), Dorian Gray (3/10), Tetro (3/10), Wenecja (3/10).
Zaległości
A oto tegoroczne premiery, których jeszcze nie obejrzałem, a więc te, które nie zostały uwzględnione w powyższym rankingu:
- Precious (głupi polski tytuł: Hej, Skarbie)
- Erratum
- Green Zone
- Pogrzebany
- Mia i Migunki
- Iluzjonista
- Bella
- Joanna
- Czeski błąd
- Sekret jej oczu
- Prosta historia o miłości
- Wszyscy inni
- Zatoka delfinów (tylko DVD)
- Szalone serce (tylko DVD)
- Życie z wojną w tle (tylko festiwale)
w tym także te, które miały premierę w ostatnich tygodniach roku:
- Królestwo zwierząt
- Opowieści z Narni: Powrót Wędrowca do Świtu
- Mr. Nobody
- John Lennon. Chłopak znikąd
- Chanel i Strawiński
*
Nie był to zły rok w kinach. Zabrakło może absolutnych olśnień i niekwestionowanych arcydzieł, ale mieliśmy w repertuarze sporo naprawdę solidnego kina. Szkoda tylko, że filmy te wyświetlane są u nas w tak niewielu kinach i czasami trzeba wiele wysiłku, by obejrzeć je na dużym ekranie.
W ogóle nie wiem co to za filmy... nie oglądam telewizji oprócz mini mini, a w kinie byłam wieki temu...masakra
OdpowiedzUsuńTelewizję w zasadzie można sobie odpuścić: sam jej też nie oglądam (chociaż uczciwie muszę przyznać, że oglądam spore ilości seriali amerykańskich, tyle że nie w TV). Za to do kina warto się czasami wybrać - całkiem przyjemna sprawa. ;)
OdpowiedzUsuńSnoopy, poczułam braterskie (siostrzane?) zrozumienie wobec wyznania, że oglądasz filmy w kinie. I ja.
OdpowiedzUsuńWidziałam ze 2/3 tytułów z Twojej listy. Pierwsza dziesiątka to rzeczywiście obrazy mocne. Na swój sposób. "Głód" zapisał się niepokojem i radykalizmem. "Yo tambien" świeżością i humorem (niespodziewanym w tak sproblematyzowanym filmie). "Wyjście przed sklep..." - przewrotnością i inteligencją Banksy`ego. Nie robię własnych zestawień, ale gdy czytam Twoje, to myślę: niesamowicie ciekawe odkrycia mi się przydarzyły.
Nie znam - a bardzo bym chciała, sądząc po rekomendacji- zobaczyć "Gainsbourga" i "Zagubionych w miłości" (dla Durisa - pamiętam go z "Exils" i "W rytmie serca", także w "Zakochanym Molierze" był fenomenalny).
Dobrych filmów w Dobrym Roku życzę.
Pozdrawiam
ren
Aż wstyd przyznać, ale dopiero dziś przeglądnąłem sobie Twojego bloga, tamaryszek i od razu wpisuję do ulubionych - na pewno będę zaglądał. Ciebie jednak rozpoznaję - chyba po wpisach u innych. Patrząc na Twój gust i nasze "bratersko-siostrzane zrozumienie" mogę z czystym sumieniem polecić Ci wszystkie filmy z mojej listy. Nawet jeśli nie spodobają Ci się tak bardzo jak mnie, to na pewno nie będziesz nimi całkowicie rozczarowana.
OdpowiedzUsuńTakże życzę dobrego roku w kulturze i ciepło pozdrawiam!
Mocno radykalna lista :)
OdpowiedzUsuńW zasadzie nie wiem, co powiedzieć, to "Essential Killing" sprawia, że zaniemówiłem ;))) Ale już się przyzwyczaiłem, że wielu osobom się ten film podobał.
Fajnie było za to zobaczyć na liście "Co wiesz o Elly". Mało kto go u nas widział, a szkoda bo to bardzo fajny film i dobry, choć przecież "mało irański"
Twoja lista torne jest chyba jeszcze bardziej radykalna i oryginalna niż moja. ;) Chociaż nasze zestawienia bardzo się różnią (spośród moich tytułów u Ciebie najwyżej "Prorok", ale dopiero na 21 miejscu), to i tak wydaje mi się, że nasze gusta nie różnią się od siebie aż tak bardzo, jak mogłoby się to wydawać. Ja z kolei nie bardzo rozumiem, że aż tak negatywnie oceniłeś film Skolimowskiego (nazwałeś go wprost GÓWNEM), no ale dzięki tym różnicom w gustach jest przynajmniej ciekawie.
OdpowiedzUsuńAle gdyby liczyć tylko kinowe premiery, "Prorok" byłby na 6. miejscu, a więc wyżej niż u ciebie ;)
OdpowiedzUsuńO tak, niech żyją różnice w gustach, bez nich kino (i nie tylko) byłoby strasznie nudne
Essential jest chyba filmem, który najbardziej mnie zirytował. Naprawdę liczyłem na Skolimowskiego.