Wóz z trupami, Ludzkie szczątki w zakrystii, Śmierć towarzysza, Atak Komanczów, Drzewo martwych dzieci, Ślady masakry, Noc wśród umarłych, Glanton zdobywa skalp, Pchnięty nożem, Rzeź żołnierzy, Zdziesiątkowana osada...
To tylko niewielki wybór określeń kolejnych epizodów, będących tytułami poszczególnych rozdziałów książki Cormaca McCarthy'ego Krwawy południk. Ta wyjątkowo brutalna powieść opisuje koszmarną odyseję bezlitosnych zwyrodnialców przemierzających pogranicze Stanów Zjednoczonych i Meksyku w celu zdobycia jak największej liczby skalpów i innych makabrycznych trofeów zdjętych z Indian (i nie tylko).
Przedstawione w książce wydarzenia są koszmarne, jednak dzięki językowi autora nie epatują makabrą i nie przemieniają się nigdy w jakąś "pornografię przemocy". Każda śmierć, okaleczenie, opis ran i trupów to zaledwie kilka celnych słów. Ów lakoniczny, acz sugestywny styl, pozwala przebrnąć przez ten korowód krwawych scen w sposób możliwy do przełknięcia, co nie znaczy, że w sposób przyjemny. Autor o wiele więcej słów poświęca na opisy przyrody i niesprzyjającego otoczenia, czy takich czynności, jak czyszczenie broni lub siodłanie konia. Śmierć - jak w życiu - to najczęściej tylko jednak krótka chwila. Nie trzeba wiele słów.
Gdy tak czytałem te krwawe perypetie bandy wyjątkowo odpychających rzezimieszków, z demonicznym, groteskowym wręcz Sędzią Holdenem na czele, zastanawiałem się: po co to wszystko? Po co opisywać i czytać te okropieństwa? Lektura jest jeszcze bardziej przerażająca, jeśli uświadomimy sobie fakt, że powieść oparta jest na faktach i w zasadzie wszystkie opisane sytuacje wydarzyły się naprawdę (McCarthy dogłębnie przebadał źródła historyczne i osobiście odwiedził opisywane miejsca). Można zwątpić w istnienie jakiegokolwiek sensu istnienia, a także w dobro człowieka i Boga - o ile On w ogóle może istnieć w świecie takim, jak ten. Bo świadkiem tych wszystkich koszmarów wydaje się być tylko natura (nie mniej bezlitosna niż człowiek), pustka pustyni, odwieczne gwiazdy i krwawoczerwone słońce "jak źrenica Boga" (s. 374). Świat jawi się jak jakiś koszmarny dance macabre, którego figurą zresztą kończy się ta opowieść. Jest jednak coś w sposobie pisania McCarthy'ego, co kojarzy się z biblijną parabolą i co sprawia, że wyczuwa się w tym wszystkim jakieś głębsze znaczenie i sens. Nie potrafię tego jednoznacznie nazwać, ale odczucie to jest dla mnie wystarczającym powodem, by nie nazwać tej książki "nihilistyczną", ale umieścić ją za to wśród najlepszych dokonań nie tylko tego pisarza, ale XX-wiecznej prozy w ogóle.
PS. Wielkie brawa dla Roberta Sudóła za rewelacyjne tłumaczenie!
"Świat jawi się jak jakiś koszmarny dance macabre..."
OdpowiedzUsuńAle to tylko nam, ludziom.
Zresztą, jawi się nam nie tylko tak - i może właśnie dlatego nie zostajemy wszyscy "połknięci" pzez nihilizm, rozpacz i zwątpienie.
Logos Amicus jak zwykle filozofuje. Dzięki. :)
OdpowiedzUsuńMnie ta książka się wyjątkowo nie spodobała. Na tle innych książek autora ta była dla mnie przekombinowana. Istnieje jednak możliwość, że czytałem ją w złym momencie bądź z nieprawidłowym nastawieniem... W ledwością doczytałem ją do końca:(
OdpowiedzUsuńMożliwe, podsluch. Ja podobnie miałem z dwiema innymi książkami tego autora: "Dziecięciem Bożym" oraz "Strażnikiem sadu". Za najlepsze dzieło Cormaca uważam "Drogę". Bardzo podobała mi się też "Trylogia pogranicza".
OdpowiedzUsuńNa razie czytałam tylko "Drogę". Co ta książka zrobiła z moją psychiką wywołując makabryczne sny, uczucie lęku i maluczkość w obliczu przyrody. "Krwawy południk" jak i inne pozycje McCarthy'ego są na moim celowniku. A Twoja recenzja tylko mnie w tym utwierdza.
OdpowiedzUsuńCo mi tam, że grozi dawka paranoicznego lęku, skoro on tak pisze o takich rzeczach.
Zawsze można spróbować - pomimo tych niepokojących objawów. Ale kto powiedział, że literatura ma być tylko przyjemna?
OdpowiedzUsuńNiepokojące objawy były krótkotrwałe, ale naprawdę intensywne. Więc nie czuję oporów przed kolejnym Cormacem. ;)
OdpowiedzUsuńDroga jest mocna i chyba najlepsza, a na pewno jest najuniwersalniejszą z jego książek. Mnie znowu Dziecię Boże się bardzo podobało:) To chyba kolejny dowód na to że Cormac jest nietypowym pisarzem;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście jest to autor niezwykły. Jak dla mnie Cormac jest w czołówce współczesnych pisarzy.
OdpowiedzUsuń