czwartek, 28 stycznia 2010

Zamiast podsumowania książkowego


Nie dam rady! Próbowałem i nie dam rady zrobić w tym roku nawet szczątkowego podsumowania przeczytanych książek. Dzięki ocenom wystawionym na BiblioNETce i Goodreads obliczyłem, że w 2009 r. przeczytałem ok. 60 książek. Nie jest to jakaś zastraszająca liczba, ale i tak nie byłem w stanie wybrać "tych najlepszych".

Początkowo do zadania próbowałem podejść w podobny sposób, jak poprzednio, tzn. wziąć po uwagę tylko pozycje wydane w tym roku. Zaraz jednak żal mi się zrobiło tego mnóstwa tegorocznych tytułów, które dopiero czekają na półce na swoją kolej.

Potem było jeszcze kilka innych przymiarek, włącznie z tą najsensowniejszą tzn. wybrać najlepsze pozycje w różnych kategoriach. Ale i to przerosło moje siły. Dlatego w tym roku książkowych podsumowań nie będzie. I nie dzieje się tak ponieważ książki są dla mnie mniej ważne niż film i muzyka, którym poświęciłem ostatnio tyle miejsca, ale właśnie dlatego, że jest wręcz przeciwnie - są tak istotne, że nie będę ich na siłę wciskał w wąskie szufladki plebiscytów.

O tym jak ważna jest dla mnie literatura i książka pisałem odrobinkę bodajże w pierwszym konkretnym poście na tym blogu. Gdybym się rozkręcił, to pewnie napisałbym całą książkę na ten temat. Mógłby to być esej podobny do Jak powieść Daniela Pennaca lub ExLibrisu Anne Fadiman (niedługo wznowienie w wydawnictwie Znak); albo bibliofilskie wyznanie literackie, jak Bohumila Hrabala Zbyt głośna samotność, Dom z papieru C. M. Dominigueza, czy Cień wiatru Zafona. A najpewniej jakiś felietonik wzorem świetnego cyklu Andrzeja Rostockiego z "Książek w Tygodniku", dodatku do "T. Powszechnego".

Póki co proponuję jednak fragment tekstu Piotra Wojciechowskiego na temat czytania. Pochodzi on z artykułu będącego głosem w najnowszej debacie "Tygodnika Powszechnego" nt. literatury ostatniego dwudziestolecia Co pisarzom po wolności? (Krakusi to jednak uwielbiają wszelkiego rodzaju debaty, a ponieważ ja z tamtych stron, więc tę ich miłość podzielam). Nie muszę chyba zaznaczać, że pod tymi słowami Wojciechowskiego podpisuję się "oboma ręcoma"!

WSPÓLNOTA CZYTAJĄCYCH
Piotr Wojciechowski

Polacy zmarnieją, nie czytając dobrych książek, złajdaczą się, zgłupieją, zapiją albo zapracują na śmierć. W najlepszym wypadku wyjadą na saksy, gdzie zniemczą się czy poturczą. Bez obiegu polskiego słowa, niosącego krwinki myśli, obumierać będzie cała kultura – plastyka, teatr, muzyka, architektura, balet i kino. Będzie to nędzna śmierć, bo poprzedzona utratą twarzy. Odżywianie się surogatami obcego pochodzenia, nawet tymi w najlepszych opakowaniach, taką utratę powoduje.

Dlatego czytelnicy muszą iść i kupować książki. Rodzice powinni odejmować sobie od gęby, aby je kupić dzieciom. Bogacze powinni porzucić myśl o nowym większym samochodzie, aby zapraszać pisarzy do salonów i organizować im wieczory literackie. Powinni fundować biblioteki w małych miastach, zakładać wiejskie księgarnie, nie pytając o rentowność. Nawet politycy powinni od czasu do czasu wyciągnąć się za włosy z tego, czym jest ich profesja, powinni czytać, rozmawiać o książkach – a potem bronić spraw książki w Sejmie, Senacie, ministerstwach.

Profesorowie nie mogą ulegać presji studentów, a raczej przekonać ich, że propozycja przeczytania książki nie jest złośliwym aktem agresji. Oficerowie powinni wymagać oczytania od swoich podwładnych, a nawet od generałów. I minister słusznie nam fundujący nowe instytucje, muzea, filharmonie powinien myśleć, co zrobić, aby wychować czytelników – bo tylko ludzie książki przyjdą do muzeów, do teatrów, do filharmonii, tylko ludzie książki odróżnią film od konfekcji. Gazety i czasopisma muszą mądrze propagować książki, bo wymierają im czytelnicy. Dom, w którym się czyta, wychowuje przyszłych nabywców i prenumeratorów.

Z biernych gapiów nie zrobi się społeczeństwa. Póki palą się reflektory i kamery, póty patrzą. Potem, pilnie strzegąc zakupów, zamkną się w domach. A obywatelem jest się przez siedem dni w tygodniu, od świtu do poduszki. I jeśli do poduszki nie ma lektury, zadającej niegłupie pytania, człowiek może zapomnieć, że jest obywatelem. Społeczeństwo obywatelskie jest wspólnotą czytającą.

Fragment tekstu Piotra Wojciechowskiego, Wieniec dla nieznanego czytelnika, "Tygodnik Powszechny" nr 4 (3159), 24 stycznia 2010, s. 45.
Piękne chwile w St. James's Park, Londyn, lato 2007

7 komentarzy:

  1. Piekny tekst, choc z pierwszym akapitem zupelnie sie nie zgadzam - nie ma znaczenia, jestem przekonana, w jakim jezyku czytamy i z jakiego kraju pochodza czytani przez nas pisarze. Autor obnaza tu swoje leki przed emigracja, jakby to byla jakas plaga czy inny kataklizm. Najwazniejsze to czuc moc slowa, a w jakim jezyku to slowo bedzie wypowiedziane ma niewielkie znaczenie.
    Rozumiem Twoj bol przed wybraniem najlepszych ksiazek i szanuje podjeta decyzje odnosnie niesporzadzania rankingu.
    Jesli kochasz ksiazki o ksiazkach, zajrzyj prosze tu, gdzie podalam cala liste tychze: http://chihiro.blox.pl/2008/05/Zamieszkac-w-bibliotece-Jan-Tomkowski.html
    Pozdrawiam cieplo z cieplego (!) Londynu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, Chichiro, jakoś nie spojrzałem na ten akapit pod tym kątem, ale pewnie jest trochę racji w tym co piszesz. Zdecydowanie zgodzę się z Tobą, że nie jest najważniejsze to, w jakim języku czytamy. Gdyby w tekście Wojciechowskiego usunąć wyraz "polskiego" w zdaniu o obiegu słowa, tekst zyskałby na uniwersalności.

    Może kogoś rozczarowałem tym brakiem podsumowania, ale to naprawdę nie jest efekt mojego lenistwa. Widocznie akurat w tym momencie nie jestem zdolny do tego wysiłku. Dzięki za wyrazy zrozumienia.

    Bardzo dziękuję też za podanie linka. Twoja lista jest naprawdę imponująca - znam z niej tylko kilka tytułów. Trzeba się rozglądnąć za resztą, bo bardzo lubię takie pozycje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tez wszystkich ksiazek z tej listy jeszcze nie czytalam, ale wiekszosc zamierzam (kiedys tam).
    Masz racje, prosty zabieg usuniecia slowa "polskiego" nadaje tekstowi uniwersalnosc.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co jakiś czas słyszy się o ograniczeniu liczby lektur w szkołach, czego ja nie mogę zrozumieć. Ponieważ wielu dorosłych Polaków nie czyta, to gdzie ich dzieci się tego nauczą jeśli nie w szkole? Czytanie tylko fragmentów książek to jakiś nonsens.

    OdpowiedzUsuń
  5. Popieram, Elenoir! Ja też nie potrafię zrozumieć tego, jak można czytać tylko fragment książki! Kto to w ogóle wymyślił? No, jeśli jest to zbiór opowiadań, a my czytamy tylko jedno lub dwa, to jeszcze ujdzie. Rozumiem też, że można na podstawie fragmentu omówić np. czym jest opis przyrody, charakterystyka postaci, retrospekcja etc. Ale żeby omawiać całe dzieło znając tylko fragment? To jakaś totalna bzdura.

    OdpowiedzUsuń
  6. Znam ten bol! Tez nie robilam zadnego podsumowania ksiazkowego, bo to bardzo trudne zadanie. Poza tym o bardzo nielicznych ksiazkach z tych, ktore przeczytalam, napisalam na blogu, wiec to wlasciwie mijalo sie z celem.

    Tyle pisales o Coetzee w zeszlym roku, ze w tym postanowilam przeczytac jak najwiecej jego ksiazek. Wlasnie czytam "A Diary of the Bad Year", ktora szalenie mi sie podoba.

    Co do cytowanego tekstu: pozostawienie slowa "polski" ma tam jednak sens, wlasnie w kontekscie dbalosci czy raczej podtrzymywania przy zyciu pieknej polszczyzny, wynikajacej z czytania ksiazek po polsku :) Nie bez przyczyny lektorzy jezykow obcych zalecaja czytanie ksiazek w oryginale, zeby poszerzyc slownictwo. To samo tyczy sie jezyka ojczystego :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki za zrozumienie (i poparcie), magamara. Ja też nie piszę tutaj o wszystkich przeczytanych książkach lub obejrzanych filmach. Nie lubię pisać o czym dana rzecz opowiada, a jeśli moja opinia ma się poza tym ograniczyć do dwóch, trzech zdań, to chyba nie ma sensu.

    Cieszę się niezmiernie, że zainteresowałem Cię Coetzeem. "A Diary of the Bad Year" też mi się podobał, choć nie należy do moich ulubionych tytułów tego autora. Ja cenię szczególnie "Disgrace", "Slow man", "Life and times of Michael K.", "In the heart of the country" i trylogię autobiograficzną. Ale tak naprawdę polecić mogę każde jego dzieło.

    O tak, piękna polszczyzna to dziś towar deficytowy! Sam staram się dążyć do ideału w tym względzie i choć nie wychodzi mi to może najlepiej, to nie zniechęcam się.

    Pozdrawiam i dziękuję za komentarze!

    OdpowiedzUsuń