niedziela, 2 stycznia 2011

Remanent 2010 - książki


Nauczony zeszłorocznymi problemami, jakie miałem z podsumowaniem książkowym, zdecydowałem się w tym roku odnotowywać na specjalnej liście wszystkie przeczytane książki. Dzięki temu mogę tym razem pokusić się o bardziej szczegółowe podsumowanie. Okazuje się, że w ciągu tych 12 miesięcy przeczytałem w sumie 85 pozycji (nie wliczałem tu książek, które potrzebowałem przeczytać z racji studiów tylko we fragmentach). W liczbie tej są zarówno grube jak cegła powieści, jak i zdecydowanie cieńsze komiksy, książki dla dzieci i tomiki poezji. A dokładniej: 23 książki beletrystyczne (czyli stosunkowo niewiele), 10 tomów poetyckich i 11 komiksów, pozostałe pozycje (w liczbie 41) to eseje (które uwielbiam!), książki naukowe lub popularnonaukowe (głównie historia sztuki), książki religijne, literatura faktu oraz książeczki dla dzieci (tych najmniej). Nie jest źle, jeśli chodzi o autorów polskich: blisko 40 pozycji. W języku oryginalnym (angielskim) przeczytałem w tym roku 11 książek.

Ale dosyć tej buchalterii. Nie chcę wybierać jednej najlepszej książki roku - to dla mnie za trudne. Postaram się jednak wskazać kilka najciekawszych tytułów.

Jeśli chodzi o powieści, to pewnie byłby to Krwawy południk Cormaca McCarthy, o którym pisałem tutaj. Nie gorsza była też trzecia część cyklu (quasi-)autobiograficznego J. M. Coetzee'go pt. Lato.


W poezji najbardziej ucieszył mnie tom Antologia angielskiej poezji metafizycznej XVII stulecia w wyborze i przekładzie Stanisława Barańczaka. Rewelacyjna antologia - opracowana z wielką skrupulatnością i znawstwem. Prezentuje niezwykle szeroki wybór XVII-wiecznej poezji metafizycznej (blisko czterdziestu autorów!), a do tego zawiera noty biograficzne poetów oraz komentarze do poszczególnych utworów. A sama poezja - raz wzniosła i wzruszająca, innym razem lekka i frywolna - zachwyca pomysłowością i kunsztem formalnym. Imponujące tłumaczenie Stanisława Barańczaka momentami zapiera dech w piersiach. Szkoda tylko, że nie zamieszczono też wierszy w oryginale - pozwoliłoby to jeszcze bardziej docenić pracę tłumacza (choć sam tom - liczący już grubo ponad 500 stron - musiałby rozróść się dwukrotnie). Do powolnej, uważnej i częstej lektury.

Jednak moim największym tegorocznym odkryciem poetyckim były wiersze Piotra Macierzyńskiego i Edwarda Pasewicza. Odważna i naprawdę dobra współczesna poezja polska. (Jeden z wierszy Macierzyńskiego cytowałem tutaj).

Najlepszy przeczytany przeze mnie w tym roku komiks to Fun Home Alice Bechdel - świetna rzecz, poruszająca mnóstwo ciekawych tematów w niebanalny sposób: dojrzewanie do samodzielnego życia, kształtowanie siebie poprzez literaturę, ludzkie słabości i tajemnice, i chyba najmocniej wyeksponowane wątki - relacja córki z ojcem oraz odkrywanie swojej seksualności. Stawiam ten tom obok takich znakomitych albumów, jak Blankets Craiga Thompsona i Niebieskie pigułki Frederika Peetersa (co ciekawe wszystkie te tytuły to autobiografie).

Nie mógłbym nazywać się Snoopy, gdybym nie odnotował w tym miejscu trzeciego już tomu Fistaszków zebranych Charlesa M. Schulza, cyklu którego początek odnotowałem z tak wielkim entuzjazmem w tej notce. A tak swoją drogą mam nadzieję, że Nasza Księgarnia będzie w stanie publikować kolejne tomy w czasie szybszym niż jeden na rok. Ma być ich jeszcze 25, a ja naprawdę mam nadzieję przeczytać je po polsku jeszcze przed śmiercią.


Najlepszą książką dla dzieci, z jaką miałem styczność w tym roku jest (obok Fistaszków oczywiście) Miasteczko Mamoko nieocenionych Daniela i Aleksandry Mizielińskich. To naprawdę niezwykła książka! Zupełnie bez tekstu, ale można przy niej siedzieć całymi godzinami! Nadzwyczaj zajmująca i obłędnie śmieszna, a do tego świetna dla dziecka, kształtująca jego spostrzegawczość, umiejętność opowiadania i kojarzenia. Po prostu cudo!

Z kilkunastu przeczytanych przeze mnie w 2010 roku książek z dziedziny historii sztuki największe wrażenie wywarł na mnie opasły tom esejów Wiesława Juszczaka Wędrówka do źródeł, o którym już w tym miejscu pisałem.

Z książek religijnych na pewno aktualnie mój ulubiony autor tej tematyki - ks. Tomáš Halík i jego Dotknij ran oraz Drzewo ma jeszcze nadzieję wydane przez Znak. Pierwszą z nich cytowałem tutaj.

Rok 2010 zapamiętam jednak głównie jako ten, w którym przeczytałem całość cyklu Marcela Prousta W poszukiwaniu straconego czasu (plus dwie książki o tym dziele - dwie następne czekają w kolejce). Była to lektura wyjątkowa, o czym szerzej pisałem w tym poście. W 2010 roku przeczytałem też aż sześć powieści Cormaca McCarthy'ego (w tym świetną Trylogię Pogranicza w oryginale). Znałem już wcześniej dwie inne jego książki, ale w tym roku mogłem szerzej zapoznać się z dokonaniami tego znakomitego autora - także dzięki temu, że Wydawnictwo Literackie zaczęło go sukcesywnie publikować (w 2011 roku wydzadzą dwa kolejne tytuły jego autorstwa).

Jeśli chodzi o inne tegoroczne zapowiedzi wydawnicze, ciekawi mnie najnowsza powieść Umberto Eco Cmentarz w Pradze (Oficyna Noir sur Blanc zapowiada wydanie na jesień tego roku). Na wiosnę ma wyjść w Znaku kolejna książka ks. Halíka, a już w styczniu ciekawie się zapowiadający wywiad Petera Seewalda z papieżem Benedyktem XVI. Intryguje mnie też najnowsza książka Stanisława Obirka Umysł wyzwolony. W poszukiwaniu dojrzałego katolicyzmu (lutowa zapowiedź ze znakomitej serii "z wagą" Wydawnictwa W.A.B.). Zainteresowała mnie także najnowsza powieść Michela Houellebecqa Mapa i terytorium - nie tylko dlatego, że wygrała właśnie Nagrodę Goncourtów, ale ze względu na to, że dzieje się w świecie sztuki. Wydawnictwo W.A.B. zapowiada, że wyda ją „najszybciej, jak to możliwe” - cokolwiek to ma znaczyć. Będzie to dobra okazja, żeby wreszcie zapoznać się z tym autorem - choć podobno ta książka znacznie się różni od dotychczasowych dokonań tego kontrowersyjnego autora. To tylko kilka wybranych zapowiedzi, zapewne czubek góry lodowej, jaką szykują nam wydawnictwa na ten rok.

Z osobistych postanowień czytelniczych na rok 2011: przede wszystkim więcej poezji! Chcę zaprzyjaźnić się z T. S. Eliotem i Anną Świrszczyńską, poznać więcej współczesnych poetów polskich (zarówno tych starszych, jak i całkiem młodych). Mam wielką nadzieję na to, że uda mi się też zdobyć i przeczytać obszerny wybór wierszy Konstandinosa Kawafisa. Na pewno zabiorę się też solidnie za Samuela Becketta. Chcę przeczytać jeszcze więcej książek z mojej ukochanej dziedziny, jaką jest historia sztuki. Mam wreszcie nadzieję, że w końcu przeczytam Ulissesa Joyce'a. To tylko niektóre z pragnień i planów czytelniczych na nadchodzący rok. Nie wiem ile z nich uda mi się zrealizować, ale jedno jest pewne: ciekawych lektur jest mnóstwo i ten rok pod względem czytelniczym będzie na pewno udany. Czego sobie i Wam wszystkim życzę.


8 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe podsumowanie. Koło tej "Antologii angielskiej poezji metafizycznej" to chodzę i chodzę, ale jakoś nie mogę się przełamać, bo właśnie tych oryginałów mi tam brakuje. Ufam Barańczakowi i wiem, że jego przekłady w zupełności wystarczą, żeby się zachwycić, ale jestem maniaczką śledzenia zmian jakie wprowadza tłumacz do tego co przekłada i same tłumaczenia jakoś już mnie nie zadowalają.

    Kilka lat temu jednym z moich noworocznych postanowień też było przeczytanie "Ulissesa", ale sromotnie poległam... Kiedyś na pewno podejmę się tego wyzwania ponownie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. też intryguje mnie ten Cmentarz w Pradze U.Eco, zakochałam się w "Imię Róży", ale znowuż po przeczytaniu "Wyspy dnia poprzedniego" czułam się rozczarowana. No ale Ten autor zasługuje na wiele, nieskończonych szans.

    OdpowiedzUsuń
  3. @pani Katarzyna: Mnie też bardzo brakuje tych oryginałów, ale czytając ten tom dosyć szybko można się przyzwyczaić do ich braku. A jak już nas wyjątkowo zaintryguje jakiś utwór, można go poszukać w oryginale w internecie - nie jest je tak trudno znaleźć.

    @Patrycja Antonina: "Imię róży" to tak naprawdę jedyna powieść Eco, jaką czytałem - znam go głównie z esejów etc. Niemniej jednak akurat "Cmentarz w Pradze" mnie zaciekawił ze względu na tematykę. Zresztą recenzje ma ta książka raczej pozytywne. Poczekamy, zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę Ci trochę tej różnorodności lektur, która zapewne wynika z różnorodnych zainteresowań i pasji. Ja czytam na ogół powieści, od czasu do czasu (zbyt rzadko) coś z literatury popularnonaukowej. Ostatnio wypożyczyłam sobie jednak antologię poezji Thomasa Hardy'ego w przekładzie Barańczaka właśnie, więc jakiś początek zmian już jest:).

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie Elenoir ta różnorodność jest tak naturalna, że nawet nie zdawałem sobie z niej sprawy, dopóki o niej nie napisałaś. Może i coś w tym jest, ale też do pewnego stopnia. Interesuje mnie w zasadzie humanistyka, od świata nauk ścisłych trzymam się raczej z daleka.

    Hardy'ego nie znam, ale cieszę się, że weszłaś na drogę poezji. Mam nadzieję, że Cię wciągnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie interesują różne rzeczy, tylko że do niedawna nie przekładało się to na czytane przeze mnie książki.

    Wiesz, z poezją zetknęłam się już jakiś czas temu, to nie będzie pierwszy tomik, który przeczytam:). Natomiast nie odważę się "recenzować" wierszy na blogu, nawet w szkole średnio wychodziły mi interpretacje.

    OdpowiedzUsuń
  7. No, spodziewam się, że z poezją już się w życiu zetknęłaś. :) Ale masz rację, że co innego zetknąć się, a co innego na temat poezji np. pisać. Ja też o poezji nic nie piszę, natomiast uwielbiam ją czytać - a ostatnio odkrywać też na tym polu nowe terytoria. Obcowanie z poezją sprawia mi olbrzymią przyjemność i satysfakcję i nie boję się mieć o konkretnych autorach i tekstach swoje zdanie. Od października regularnie spotykam się z ludźmi, którzy namiętnie czytają poezję i z pasją o niej dyskutują. Jest to dla mnie bardzo ważne doświadczenie. Początkowo miałem trochę kompleksów i może nawet trochę obawiałem się wypowiadać, ale okazuje się, że niepotrzebnie. Człowiek, który sporo czyta naprawdę może trafnie odbierać poezję, nawet jeśli się na tym nie zna profesjonalnie. Wystarczy tylko trochę namysłu i wyczucia językowego. W końcu poezja jest dla ludzi. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne podsumowanie, bardzo fajnie podzieliłeś książki na gatunki, choć ja osobiście nie byłabym w stanie tego zrobić (poezji chociażby prawie w ogóle nie czytałam w minionym roku, zresztą z biegiem lat czytam coraz mniej "gatunkowo").
    Natomiast chciałam zwrócić uwagę na "Fun Home" - kiedyś też o tej powieści graficznej pisałam i wychwalałam ją, to prawdziwa perełka!

    OdpowiedzUsuń