sobota, 30 stycznia 2010

ERA NOWE HORYZONTY tournée


Bardzo mnie cieszy idea "obwoźnych" festiwali filmowych, kiedy to najciekawsze filmy z jakiejś imprezy filmowej ruszają w Polskę. Najczęściej jest to jedyna możliwość, by zobaczyć niszowe i naprawdę interesujące filmy światowej kinematografii. Nic więc dziwnego, że zawsze korzystam z tej okazji, pomimo tego, że nie wiedzieć czemu festiwale te odbywają się najczęściej w gorącym dla studentów czasie zaliczeń i sesji. W ostatnim tygodniu wziąłem udział w tournée Międzynarodowego Festiwalu Filmowego ERA NOWE HORYZONTY. Ponieważ tournée owo jest dopiero na półmetku (obecnie w Kielcach i Gliwicach, w najbliższym czasie zawita jeszcze do Szczecina, Torunia, Białegostoku, Częstochowy, Olsztyna i Elbląga) postanowiłem zamieścić tu krótkie opinie na temat wyświetlanych filmów - a nuż zachęcą one kogoś do wizyty w kinie.

Głód (Hunger)
reż. Steve McQueen



Bardzo bolesny film - tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Wiele już w kinie widziałem, ale czegoś tak mocnego nie widzi się zbyt często. Można by go umieścić gdzieś pomiędzy takimi tytułami, jak Jego brat Chereau i Import/Export Seidla. Podsuwa przed oczy obrazy, których nie chce się oglądać. Stawia przed umysłem problemy, z którymi wolelibyśmy się nie mierzyć. Za tą ważną i przejmującą treścią idzie wysmakowana i świadoma forma. Tam, gdzie jest to potrzebne mamy naturalistyczne do bólu sceny. Innym znów razem relacje chłodnym okiem, jakby nieco z dystansu lub też wyestetyzowane ujęcia. Wszystko jednak bardzo spójne i na właściwym miejscu.

Jest to przede wszystkim głęboko ludzki, odbierany bardzo emocjonalnie dramat - i to chyba w filmie oddziałuje na widza najbardziej. Konflikt racji jest trochę na drugim planie, ale jednak mocno zaakcentowany. Dzieje się to w kluczowej scenie rozmowy z księdzem, która jest w zasadzie jedynym istotnym dialogiem w filmie (reszta dzieje się niemal bez słów). To w tym momencie zostajemy postawieni przed konkretnym pytaniem. Przyznam, że osobiście skłaniam się bardziej ku racjom, które w tym filmie wyraża ksiądz. Nie przeszkodziło mi to jednak w tym, by przejąć się, tak po prostu, po ludzku, bolesnym dramatem tego, który wybiera inaczej. Bo przed takimi postawami trzeba z szacunkiem pochylić głowę - nawet jeśli się ich do końca nie popiera i nie rozumie.

Według mnie Głód to zdecydowanie najlepszy film festiwalu.


Tlen (Kislorod)
reż. Iwan Wyrypajew



Sporo osób twierdzi, że ten film to "pseudoartystyczny bełkot". Rozumiem te obiekcje, bo rzeczywiście obraz ten sprawia wrażenie dosyć chaotycznego i w pewnym momencie można się nieco pogubić, ale obiekcji tych jednak nie podzielam. Film - wbrew pozorom - jest spójny. Składa się w zasadzie z kilku "teledysków muzycznych". Nicią przewodnią wszystkich tych "tracków" jest Chrystusowe Kazanie na Górze, które jest po kolei, niemal zdanie po zdaniu dekonstruowane i poddane swoistej analizie. Co więcej, dzieje się to według tego samego schematu, jakiego użył sam Jezus omawiając w tymże kazaniu prawo Izraela (w istocie Dekalog). Jest to schemat "teza - antyteza": "Słyszeliście, że powiedziano... A ja Wam powiadam". Bardzo pomysłowy i ciekawy zabieg, który pozwala nam na nowo (albo po raz pierwszy!) zastanowić się nad sensem słów, które stanowią serce i jądro Ewangelii. Podobało mi się też to, że odpowiedź na pytanie o to, co najważniejsze, o tytułowy "tlen", bez którego żyć nie można - że ta odpowiedź została ledwie zasugerowana, ale nie zaprezentowana wprost jako jedynie słuszna. Bo to każdy sam musi sobie zadać to pytanie. Niby banalne, jeśli się wypowie je na głos, ale czy tak naprawdę każdy wie jak sobie na nie odpowiedzieć? Jeśli do tego dodać jeszcze odważną i porywającą formę, to film ocenić można przynajmniej jako "dobry". Ale rozumiem, że może się nie podobać.

Dubel (Double Take)
reż. Johan Grimonprez



Nie jest to ani film fabularny, ani dokumentalny - bardziej "art-film" rodem ze współczesnej galerii sztuki (reżyser, podobnie jak twórca Głodu, to uznany artysta wizualny). Bardzo sprytny kolaż filmowy o multiplikacji będącej istotną cechą nowoczesności i współczesnej kultury. Mimo, że w trakcie oglądania całość wydaje się nieco chaotyczna, to film fascynuje pomysłowymi rozwiązaniami i analogiami, a nawet charakterystycznym "hitchcockowskim" suspensem i humorem. Naprawdę dobrze się ogląda. A w rolach głównych takie osobistości, jak Alfred Hitchcock, Richard Nixon, John F. Kennedy, Nikita Chruszczow i Fidel Castro.


Las
reż. Piotr Dumała



Oj, trudny film. Ta metaforyczna przypowieść ma jednak sporą siłę oddziaływania, i to głównie dzięki poetyce obrazu, podkreślanego subtelną muzyką. Reżyser jest słynnym twórcą animacji i to widać w tym filmie. Siła tych starannie zakomponowanych kadrów wprowadza w stan swoistej zadumy i kontemplacji nad kwestiami fundamentalnymi. Fakt, nie wszystko do końca zrozumiałem, ale też chyba nie o rozumienie tu przede wszystkim chodzi.


Plaże Agnès (Les Plages d'Agnès)
reż. Agnès Varda



Dosyć uroczy. Agnès Varda to reżyser ze sporym dorobkiem i zabrzmi to zapewne niezręcznie, jeśli napiszę, że film ten sprawia wrażenie trochę nieporadnego, ale tak go właśnie odebrałem. Bardzo osobista wędrówka w przeszłość, momentami może nieco megalomańska, zwykle jednak urocza i oczywiście sentymentalna. Film dosyć ciekawy i choć żadne to arcydzieło, to obejrzeć można. Wprawia w dobry nastrój, a we mnie wzbudził też pragnienie tworzenia, które po seansie wydało mi się tak proste i niemal na wyciągnięcie ręki.


Każdy myśli swoje (Man tänker sitt / Burrowing)
reż. Henrik Hellström, Frederik Wenzel



Każdy myśli swoje... a ja nie wiem co myśleć. Film niby o słabościach cywilizacji, powrocie do natury etc. Ale jakoś to wszystko mi się nie klei. Według mnie to najsłabszy film tej obwoźnej wersji festiwalu.

10 komentarzy:

  1. Bardzo chcialabym obejrzec "Tlen", ale nie mam pojecia, czy to kiedykolwiek bedzie mozliwe. Widzialam "Glod" i zrobil na mnie wrazenie, ale musze przyznac, ze spodziewalam sie czegos... ciekawszego, lepszego. Bo epatowanie naturalizmem jest znakomite, symbolika takze, kadry sa piekne (mimo braku piekna detali). Ale to jednak nie moje klimaty.
    "Burrowing" odpuscilam sobie na londynskim festiwalu i nie zaluje. "Plaze Agnes" puszczano w kinie ponad rok temu w Paryzu, gdy akurat szlam na "Trzy malpki", tak zapamietalam. Agnes Vardy w ogole nie znam, nie widzialam zadnego jej filmu i generalnie jestem rozczarowana kinem francuskim, a w ostatnich dwoch latach widzialam strasznie duzo francuskich filmow, wiec teraz raczej odpoczywam od tego kina :)
    "Lasu" i "Double Take" nie znam wcale.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę festiwalu... W Krakowie wyświetlano te filmy na samym początku stycznia, gdy jeszcze wracałam z wakacji noworocznych...

    OdpowiedzUsuń
  3. @Chichiro: "Tlen" pewnie rzeczywiście trudno będzie zobaczyć w Anglii. Ale w końcu na DVD może się udać. Mnie ten film kojarzył się troszkę z naszą "Wojną polsko-ruską". Jeśli lubisz takie klimaty, to powinien Ci się spodobać.
    "Głód" już w trakcie oglądania mną poruszył, ale zdzielił mnie po głowie dopiero jakiś czas po seansie. Nie mogłem się od niego uwolnić. Moja ocena to 9/10.
    "Plaże Agnes" jest bardzo francuski [ cokolwiek by to miało znaczyć ;) ]. Jeśli chcesz mieć przerwę od francuszczyzny - omijaj szerokim łukiem. "Trzy małpy" to pewnie ten turecki? Też widziałem, ale nie podobał mi się - strasznie mnie wymęczył. Choć zdjęcia miał piękne.
    "Burrowing" rzeczywiście nie ma co żałować.
    O "Lesie" u nas trochę pisali po festiwalu w Gdyni, ale to ten typ filmu, który nie będzie na pewno w rozpowszechnianiu kinowym, a za parę miesięcy puszczą go w TVP Kultura o północy (o ile ten kanał będzie jeszcze istniał).
    Co do "Double take" - też nic o nim wcześniej nie słyszałem i tym bardziej był dla mnie zaskoczeniem. Dosyć miłym, nie powiem.

    @czara: No, tak. Kraków zawsze w czołówce. Ale jak się okazuje nie zawsze wychodzi to na dobre. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Byłem w Krakowie na początku stycznia, przymierzałem się nawet do "Burrowing" i "Double Take", ale w końcu wybrałem "Rewers" Lankosza i "Przerwane objęcia" Almodovara. Na resztę już starczyło czasu. Swego czasu koło nosa przeszedł mi także "Tlen" i "Las". W sumie, jedynym filmem z Twojej listy jaki widziałem, to "Głód".
    Pamięam, że film wzbudził kontrowersje w Irlandii i na Wyspach, i wcale się temu nie dziwię.Rozdrapuje bowiem całkiem jeszcze świeże rany odniesione podczas walki irlandzkiego ruchu oporu z brytyjską “okupacją”, a konkretnie dotyczy strajku głodowego więźniów, członków IRA, protestujących przeciwko traktowaniu ich jako kryminaistów, bez przyznania im statusu więźniów politycznych.
    Ukazując to, twórcy “Głodu” poddali swój obraz niezwykle wyrazistej stylizacji i mocnej dramatyzacji opisywanych wydarzeń, wskuteg czego – mimo oparcia całej fabuły na faktach – całość staje się na swój sposób odrealniona, a przez to, moim zdaniem, mniej wiarygodna. A przecież taka była prawda: w walce o swoje ideały zagłodziło się wówczas – w północnoirlandzkich kazamatach – dziesięciu więźniów.
    Mimo swego szokującego potencjału film mną nie wstrząsnął, może właśnie dlatego, iż zacząłem nań patrzeć bardziej jak na twór estetyczny niż autentyczny.
    A jednak, generalnie, mam dobre zdanie o tym filmie i cieszę się, że odniosłeś w zetknięciu z nim tak wiele pozytywnych wrażeń... co naprawdę wcale mnie nie dziwi, bo "Głód" jest obrazem dość niezwykłym i wyróżniającym się spośród ostatnich produkcji kina wyspiarskiego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że "Rewers" i "Przerwane objęcia" to był jednak lepszy wybór.
    W "Głodzie" zafascynowało mnie m.in. to, że pomimo tej stylizacji, film był bardzo naturalistyczny, autentyczny i jednak wstrząsał. Moim zdaniem udało się tu połączyć dwie wydawałoby się przeciwstawne strategie. Kiedyś próbowała też tego dokonać Dorota Kędzierzawska w filmie "Nic", ale tam chyba nie do końca to się udało. Steve McQueen wg mnie wyszedł z tego ryzykownego przedsięwzięcia zwycięsko.

    OdpowiedzUsuń
  6. W stosunku do "Głodu" moje odczucia są podobne jak Logos Amicusa - nie wstrząsnął mną ten film, choć oczywiście mógłby. Bardziej go oglądałam ten film nizli przeżywałam, choć naturalizm poszczególnych scen jest rzeczywiście wstrząsający. Wuczuwałam jednak jakąś niewidzialną barierę, która uniemożliwiała mi pełne zaangażowanie się w fabułę. Niemniej jednak, estetycznie i ascetycznie - piękny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba najwieksza ochote mialabym na Double Take, ale zdaje sie ze Horyznoty beda tak krotko i w tak niewielu miastach, że jestem bez szans na objerzenie.

    OdpowiedzUsuń
  8. "Obwozne" festiwale to rzeczywiscie znakomita sprawa, bo przeciez nie kazdy ma czas i mozliwosc przemiescic sie na drugi kraniec Polski, zeby zobaczyc interesujace filmy (swoja droga, nie jest to zwykle zdanie zbyt proste. Teraz podroz z Gdyni do Krakowa to pewnie jakies 8 godzin pociagiem...). A tak jest mozliwosc do pokazania ciekawych produkcji szerszej publicznosci.

    Z przedstawionych przez Ciebie filmow wlasciwie chcialabym obejrzec kazdy :) Najbardziej zachecil mnie jednak "Double Take" i "Tlen". Poszperam w mojej wypozyczalni filmowej - moze maja? Tylko ogladanie na malym ekranie, to jednak zdecydowanie nie to samo :(

    I ps. Powodzenia podczas sesji! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe, że kolejna osoba zainteresowała się tak niszowym filmem jak "Double Take". Widać, że to niszowa publiczność. :)
    "Tlen" właśnie wchodzi do szerszej dystrybucji w Polsce i cieszy się sporym zainteresowaniem mediów. Niemal w każdej szanującej się gazecie można przeczytać recenzję oraz wywiad z Gruszką i Wyrypajewem. Cieszę się, bo dzięki temu więcej osób będzie miało szansę obejrzeć ten obraz.

    Sesję właśnie zakończyłem. Poszła nadzwyczaj dobrze, ale też była chyba najłatwiejsza i najprzyjemniejsza z dotychczasowych. Teraz kilka dni wolnego (w domu) i biorę się za pisanie pracy licencjackiej o XV-wiecznym malarstwie niderlandzkim.

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratuluje! I powodzenia w pisaniu. Wybierasz sobie konkretnego artyste czy jakis aspekt malarstwa z tamtych czasow?

    Przy okazji, zapraszam do Tygla po odbior w pelni zasluzonej nagrody Kreativ Blogger Award!

    OdpowiedzUsuń