poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Geje, rozum i wiara


Nigdy nie ukrywałem tego, że Ewangelia oraz wiara katolicka są dla mnie bardzo ważne - są wręcz fundamentalne dla mojej tożsamości. Daleko mi jednak od fanatycznego zacietrzewienia w wierze. Staram się zachować mój umysł otwartym i krytycznym, co w żaden sposób nie kłóci się z moją wiarą. Niemniej jednak, sprawiać może czasami różne “kłopoty”. Kilka punktów oficjalnej nauki Kościoła niełatwo jest mi przyjąć. Nad niektórymi sporo się zastanawiam i próbuję też znaleźć dla nich racje rozumowe. Kiedyś już dzieliłem się na tym blogu swoimi przemyśleniami na temat zasadności użycia prezerwatyw jako ochrony przeciw AIDS w Afryce (zobacz tutaj). Dziś chciałbym poruszyć kwestię, która też nie daje mi spokoju, a mianowicie homoseksualizm.

michelangelo Michał Anioł, Sąd Ostateczny, fragment fresków w Kaplicy Sykstyńskiej
Jak wiadomo Kościół katolicki nie akceptuje związków jednopłciowych i uważa “akty homoseksualne” za grzech i czyn niezgodny z prawem naturalnym. Katechizm Kościoła Katolickiego, w punkcie 2357 podaje:
Tradycja, opierając się na Piśmie świętym, przedstawiającym homoseksualizm jako poważne zepsucie (por. Rdz 19,1-29; Rz 1, 24-27; 1 Kor 6, 9; 1 Tm 1, 10), zawsze głosiła, że "akty homoseksualizmu z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane". Są one sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane.
Jednocześnie Kościół wyraźnie sprzeciwia się jakiejkolwiek dyskryminacji osób homoseksualnych:
Powinno się traktować je z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. (KKK 2358)
Raz po raz temat ten, jako bardzo palący i aktualny, pojawia się na łamach wielu katolickich czasopism. I nie chodzi mi tutaj o jakieś napastliwe, nieraz pełne inwektyw i demagogii publikacje Naszego Dziennika czy Frondy, ale o rzetelne teksty, podejmujące spokojny namysł nad tą sprawą, jakie znaleźć można było nie raz na łamach chociażby Więzi lub Znaku (np. Więź nr 7 (525)/2002 i 10 (587)/2007, ; Znak nr 11 (630) 2007).

Two_Men_by_the_Sea_by_Caspar_David_Friedrich Caspar David Friedrich, Dwóch mężczyzn nad morzem
Najbardziej interesuje mnie to, czy stanowisko Kościoła da się poprzeć jakimiś racjonalnymi argumentami. Wydaje się, że takie argumenty muszą istnieć, bo chyba oficjalne stanowisko Kościoła nie może opierać się tylko na uprzedzeniach, czy archaicznych poglądach obyczajowych wziętych żywcem z czasów starotestamentalnych. Rzeczywiście, raz po raz różni przeciwnicy związków homoseksualnych wysuwają swoje “zdroworozsądkowe” argumenty. Okazuje się jednak, że każdemu z nich można postawić jakąś kontrę, która całkiem sensownie ten argument podważa. Oto mała próbka, którą oparłem w dużej mierze na jednym z artykułów, jaki ukazał się w cyklicznym dodatku Miesięcznika Znak, zwanym 1984 (Michał Godzic, Leczenie punktu widzenia, "Znak", nr 4/2006, ss. 182-186).

Argument 1:
Homoseksualizm jest niezgodny z naturą.


Kontra:
Jeśli tak, to dlaczego natura jednak do niego dopuszcza – i to nawet wśród zwierząt? Zresztą, nawet jeśli to patologia, to jest jednak faktem. Co w takim razie z tym faktem począć? Nawet jeśli jest to zaledwie kilka procent populacji, to przecież w liczbach rzeczywistych są to miliony osób. Co z nimi? Mają żyć w dyskryminacji, strachu, odrzuceniu – mimo, że ich skłonność nie jest przez nich wybrana i zawiniona i nie wyrządza nikomu krzywdy?

Rainbow_hair_by_theshyfox
Argument 2:
Homoseksualizm to jest choroba, a więc należy ją leczyć. Co więcej – jest to możliwe, jak pokazuje doświadczenie (por. np. przypadek i terapia Richarda Cohena, która ma sukcesy w granicach 65 %).

Kontra:
Najpoważniejszym błędem w argumen­tacji zwolenników "leczenia" jest orzekanie o całej populacji homoseksualistów na podstawie pacjen­tów, którzy zgłosili się na terapię. Mimo swej oczywistości jest to pomyłka często popełniano przez klinicystów, którzy przy­padki kliniczne traktują jak reprezentatywne dla całej populacji. Nietrudno przecież domyślić się, że na psychoterapię zgłaszają się ludzie cierpiący, nieszczęśliwi, wymagający leczenia - mający problemy ze swoją orientacją seksualną. Takim ludziom oczywiście trzeba pomóc, nie wolno jed­nak wniosków wyciągniętych z tych przypadków odnosić do ludzi nie skarżących się na stan psychiczny - czyli większości homoseksualistów. To u przypadków kli­nicznych wykrywa się syndrom ofiary, skrzywdzenie, patologiczne relacje z rodzi­cami i inne symptomy wspomniane przez zwolenników tego argumentu. Sugerowanie, że występują one także u homoseksualistów zadowolonych ze swojej orientacji, jest ni­czym nieuprawnione.

Opisując tę tenden­cję u niektórych psychologów, Krzysztof Boczkowski (autor książki
Homoseksu­alizm) przywołuje anegdotę o warszaw­skim wenerologu, który no podstawie kon­taktów z pacjentami stwierdził, że wszyscy mieszkańcy Warszawy cierpią no AIDS, kiłę lub rzeżączkę. Inaczej mówiąc: to tok jak­by wyrokować o cechach wszystkich heteroseksualistów, no podstawie tych, którzy leczą się u seksuologa. [Tak na marginesie: taką argumentację stosują też katoliccy przeciwnicy teorii Freuda]

Co zatem z
homoseksualistami nie skar­żącymi się no swoje zdrowie psychiczne? Czy przekonywać ich, że jednak są zabu­rzeni i powinni się leczyć? Czy udowod­niać im ich własną nienormalność?

Ho­moseksualizm od 1973 nie jest uznawa­ny za zaburzenie, co zdaniem niektórych jest wynikiem nacisków lobby gejowskiego. Być może. Warto jednak zauważyć, że niezależnie od rzekomych nacisków homoseksualizm nie mieści się w ramach współczesnej psychopatologii. Elementami przyjętej w psychologii defi­nicji nienormalności są bowiem m.in.: cierpienie, nieprzewidywalność i brak kon­troli. Zachowanie
nienormalne musi w uporczywy sposób zagrażać dobru jed­nostki i społeczeństwa. Zaburzenie sek­sualne diagnozowane jest również, gdy zaburzona zostaje relacja płciowa między dwojgiem ludzi. Żadna z tych definicji nie pasuje do homoseksualizmu (choć oczy­wiście wśród ludzi o tej orientacji też wy­stępują chorzy psychicznie).

Można bezgranicznie uwierzyć w moc współczesnej psychologii i przyjąć zapew­nienia, że istnieją udokumentowane przypadki zmiany orientacji seksualnej. Rzeczy­wiście, przy użyciu odpowiedniej metody (od terapii behawioralnej po oddziaływanie hormonalne) można dziś zmienić wiele ludzkich zachowań. Przy takich założeniach należałoby jednak zgodzić się z tym, że działa to w obie strony - "hetero" można też przerobić na gejów. Czy dowod
ziłoby to nienormalności heteroseksualizmu? To, że coś da się zrobić, nie znaczy, że robić to należy. [por. uwagi Jana Pawła II w encyklice Evangelium Vitae, że jeśli coś jest możliwe technicznie nie znaczy jeszcze, że jest to etyczne].

A_Story_of_Two_Cherries_by_Meropa
Argument 3:
Akty homoseksualne „wykluczają z aktu płciowego dar życia” (KKK 2357)


Kontra:
W takim razie zabrońmy aktów płciowych z osobą bezpłodną (lub między osobami bezpłodnymi – np. w podeszłym wieku).

Argument 4:
Akceptacja homoseksualizmu to jest agresywne promowanie, które przyczynia się do deprawacji dzieci i młodzieży.


Kontra:
Zmiana orientacji seksualnej - o ile w ogó­le możliwa - wymaga skomplikowanych procedur terapeutycznych i silnej motywa­cji pacjenta. Nagle okazuje się jednak, że wystarczy, aby dzieci zobaczyły dwóch panów trzymających się za ręce, a natych­miast stają się homoseksualistami. Nie jest potrzebna terapia behawioralna, poznaw­cza, środki farmakologiczne - żeby zmie­nić orientację, wystarczy popatrzeć na lu­dzi spacerujących ulicą albo na ulotkę informacyjną dla gejów... Zastanawia tyl­ko w takim razie, jak homoseksualiści przetrwali w naszym społeczeństwie. Prze­cież heteroseksualizm "promowany" jest nieustannie na ulicach, w mediach, w szkołach...

Rainbow_by_biroo87
Argument 5:
Dziś legalizujemy homoseksualizm, a jutro pedofilię, zoofilię i inne zboczenia.

Kontra:
Granica między homoseksualizmem a pedofilią czy zoofilią jest niespotykanie wyraźna i nieprzekra­czalna. Nie wyznaczają jej biologia, psy­chologia ani tradycja, tylko moralność. Bowiem stosunek seksualny z istotą, któ­ra nie wyraża na niego zgody - lub wyra­zić jej nie może - to gwałt, czyn naganny moralnie. Predyspozycje psychiczne do niego prowadzące należy zmieniać i w żadnym przypadku nie należy ich spo­łecznie akceptować. Związek homoseksu­alny natomiast opiera się na świadomej zgodzie dwóch dorosłych osób. Różnica jest fundamentalna.

Argument 6: Przecież to jest obrzydliwe! Już sama myśl o tym budzi mój niesmak i obrzydzenie.

Kontra:

Nie mylmy etyki z estetyką! Zapewne budzi też twój niesmak np. myśl o stosunku osób bardzo otyłych, starszych, niepełnosprawnych, czy zwyczajnie nieatrakcyjnych. Te jednak – choć też są pewnym tabu – nie są uważane za coś nagannego i nieetycznego.

rainbow_in_the_sky_by_LittleBlackUmbrella
Argument 7:
No, dobrze. Ale dlaczego, wychodzą oni z tą swoją seksualnością na ulice i tak ją manifestują?

Kontra:
Warto jednak zastanowić się, co rzeczywiście na tej uli­cy prezentują. Trzymają się za ręce, wykrzykują swoje hasła, może czasem się pocałują, coś zaśpiewają. W sferze pu­blicznej nie domagają się prawa do ni­czego więcej. Jeżeli to jest więc "manife­stowanie seksualności", każdy heterosek­sualista manifestuje ją codziennie. Nie przyjmujmy więc podwójnych standardów. Gdyby geje zapragnęli uprawiać seks na ulicach, powinniśmy zakazać im tego, tak samo jak chłopakowi z dziewczyną. Sko­ro tego nie robią, nie oskarżajmy ich o sia­nie zgorszenia.

You___Me____Sand_Dollars_by_ScareyBunny
Konkluzja cytowanego artykułu:
Powtórzmy więc: homoseksualiści po­winni się leczyć! Ale tylko ci, którzy cierpią w związku ze swoją seksualnością. Tak samo jak cierpiący heteroseksualiści. le­czenie wcale nie powinno jednak ozna­czać podejmowania ryzykownych prób zmiany orientacji - w pierwszej kolejności psychoterapeuta powinien pomóc pacjen­towi w akceptacji własnej seksualności. Natomiast gejom i lesbijkom, którzy czują się dobrze ze swoją orientacją, pozwólmy czuć się dobrze także jako pełnoprawnym obywatelom naszego kraju. Wyzbądźmy się też litości i protekcjonalizmu. Nawet tego przesyconego "miłością Bożą".

I jak? Które argumenty przemawiają do Was bardziej? A może warto byłoby coś dopowiedzieć? Bo wychodzi na to, że katolikom pozostaje jedynie argument posłuszeństwa wiary i Pismu świętemu. Choć akurat i do tego ktoś mógłby się przyczepić, twierdząc, że przecież nie wszystko, co głosi Pismo (zwłaszcza w sferze obyczajów) przyjmujemy dziś bezkrytycznie – wystarczy wymienić tylko takie rzeczy jak chociażby starotestamentalna kara śmierci za cudzołóstwo i wiele innych przewinień, albo z listów pawłowych sprawa milczenia kobiet w Kościele, ich zakryta głowa na zgromadzeniach liturgicznych, biskup jako mąż jednej żony etc.

Pobożny katolik przyjmie tradycję i nauczanie Kościoła “bez szemrań i powątpiewań” – zwłaszcza, gdy zgadza się z jego osobistymi przekonaniami. Ale co z niewierzącymi? Jak ma to potraktować świeckie ze swej natury państwo? Czy naprawdę tylko argument wiary katolikom zostaje?

3 komentarze:

  1. O, ale dluga notka! Zreszta temat tego z pewnoscia wymaga. Nie mam teraz mozliwosci napisac wiecej, ale odezwe sie po powrocie z urlopu. Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam z niecierpliwością. :)
    Dobrego urlopu życzę!

    OdpowiedzUsuń
  3. czy ci mężczyźni mogą sobie dawać klapsa ?

    czy geje mogą mieć dzieci ?

    ile geji jest w Polsce ?

    OdpowiedzUsuń