Po praktykach studenckich i miesiącu pracy, w zeszłym tygodniu rozpocząłem na dobre wakacje (najwyższy czas!). Mam to szczęście, że każdego roku mogę cały wrzesień spędzić w jakimś ciekawym miejscu. W poprzednich latach były to Londyn i Paryż - teraz przyszedł czas na Rzym.
Są to zawsze wyprawy, jakie lubię najbardziej, tzn. samotne i nastawione na sztukę. Niezliczone muzea, galerie, kościoły i wszelkie zabytki. Co ważne - jest to zwiedzane nieśpiesznie, powolne. Mając do dyspozycji cały miesiąc nie ma problemu, by np. poświęcić dzień na jedno muzeum albo po prostu snuć się pół dnia po ulicach, placach i zaułkach. Uwielbiam to!
W Wiecznym Mieście byłem już wprawdzie kilkakrotnie, ale nigdy porządnie go nie zwiedziłem. Tak naprawdę widziałem zatrważająco mało. Tym razem mam zamiar nadrobić zaległości - zaczynając od jutra. Jeśli wystarczy czasu, odwiedzę też okolice Rzymu, np. Tivoli, czy etruskie Cerveteri.
Jeśli tylko będę miał czas i możliwość, to postaram się zamieszczać tu na blogu jakieś krótkie relacje i zdjęcia. Znam jednak swoje ograniczone możliwości i nie będę się pewnie porywał na jakieś kwieciste ekfrazy lub błyskotliwe anegdotki. W ich poszukiwaniu lepiej zajrzeć do Herberta, Muratowa, Pollakówny, Karpińskiego, Iwaszkiewicza i innych. Mam jednak nadzieję, że może uda mi się czasem zdać krótką relację z moich subiektywnych stanów i poruszeń. Bo, że będzie ich sporo, to nie wątpię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz