niedziela, 1 stycznia 2012

Remanent 2011 - filmy


Podsumowania zacząć czas. Na pierwszy ogień jak zwykle idą filmy. Obejrzałem ich w 2011 roku 155, z czego 96 w kinie (a więc nieco mniej, niż w poprzednim roku). Zanim przejdę do tytułów, które najbardziej mi się spodobały, parę ogólnych spostrzeżeń. Otóż był to rok, w którym premierę miało kilka obrazów uwodzących widza wyjątkowo mocno. Działały na zmysły zdjęciami, muzyką, scenografią, kostiumami, wreszcie... aktorami. Choć poziom miały różny, nie można odmówić im tej siły uwodzenia. Myślę tu przede wszystkim o takich filmach, jak Drive, Szpieg, Czarny łabędź, Mr. Nobody, Skóra, w której żyję, Melancholia, Hanna, ale też np. Passione i Drzewo życia... Ponadto zauważyłem, że w ciągu tych 12 miesięcy przewinęło się przez nasze ekrany (czy to na festiwalach, czy w regularnej dystrybucji) sporo dobrych komedii. I chociaż nie przepadam za tym gatunkiem, nieźle bawiłem się na seansach Lapońskiej odyseji, Debiutantów, Miłości i innych używek, Kamienicy w Madrycie, Drapacza chmur, Parkingu królów, Kocha, lubi, szanuje, Rango, O północy w Paryżu...

Co tu dużo mówić, przeżyliśmy naprawdę dobry rok w kinie. Aż sześciu pierwszym filmom w moim zestawieniu wystawiłem najwyższe noty (10/10) i kolejność w jakich je tutaj przedstawiam jest zapewne kontrowersyjna (zwłaszcza jeśli chodzi o miejsce pierwsze), ale w tym momencie taka jest moja decyzja - kto wie, może za jakiś czas będę się jej wstydził? Kolejne sześć pozycji to ocena niewiele niższa (9/10). W sumie dwanaście rewelacyjnych filmów, wyrastających ponad przeciętną. Do tego trzeba jeszcze doliczyć filmy polskie oraz film animowany roku, które przedstawiam poza głównym zestawieniem.

Przypominam, że w rankingu biorą udział tylko te filmy, które miały swoją polską premierę kinową w 2011 roku (z małymi wyjątkami premier z końca grudnia roku wcześniejszego). Szczegółowe oceny wszystkich obejrzanych przeze mnie w tym roku filmów oraz krótkie o nich opinie znajdziecie w tym miejscu. Stamtąd zresztą pochodzą poniższe notki.

Które z tych filmów Wy widzieliście? Jakie tytuły są Waszymi faworytami?

1. Para na życie

Boże! Co za film! Rozłożył mnie na łopatki! Niby wiem, że to nie arcydzieło sztuki filmowej, widzę jak to jest zrobione, jestem w stanie wskazać różne ograne sztuczki, ale jednak całkowicie zawładnęła mną ta opowieść o parze 30-kilkuletnich nomadów poszukujących swojego miejsca na ziemi, sposobu na życie... domu. Uderza we wszelkie możliwe emocje: dyskretny uśmiech i głośny szczery śmiech, subtelne wzruszenie i fontanny łez. Sam byłem zdziwiony co ten film ze mną robi. Ot, magia kina.

2. Wtorek, po świętach

Opinię o tym filmie zamieściłem już wcześniej w tym poście.









3. Kolejny rok

To prawdziwa sztuka opowiedzieć o normalnej, ludzkiej dobroci w sposób, który nie jest nudny, banalny, sentymentalny lub pełen patosu. Mikeowi Leigh to się udało. Jego film to ciepła i bezpretensjonalna opowieść o dobrych ludziach i ich ognisku domowym, przy którym ogrzewają się różne pokiereszowane nieco przez życie osoby. Reżyserowi udało się uchwycić wiele niuansów tych relacji międzyludzkich - w tym frustrację i nieuświadomione być może uczucia żalu i zazdrości u osób szukających po omacku akceptacji i ciepła w domu Toma i Gerri. Mnie ta opowieść po prostu porwała. Cóż za brawurowy scenariusz i dialogi! Śmiałem się w głos, a nawet parę razy autentycznie się wzruszyłem. Dodatkowo film przypomniał mi to wszystko, za co tak bardzo kocham Anglię. Wielkie brawa należą się też znakomitym aktorom, którzy - jak jeden - pokazali kunszt brytyjskiej szkoły aktorstwa.

4. Ludzie Boga

Nie jestem w stanie powiedzieć czegokolwiek o tym filmie, co nie byłoby wzniosłym i patetycznym banałem. Podpisuję się więc pod znakomitą recenzją torne'a.






5. Rozstanie

Konflikt racji jak w tragedii antycznej. Dylematy moralne godne Dostojewskiego. Pytania dręczące jak u Kafki. I uniwersalna moc rażenia przypowieści biblijnej. A wszystko bez moralizowania i nadęcia, osiągnięte najprostszymi środkami. Jak napisała Anita Piotrowska w "Tygodniku Powszechnym": "psychologiczne 3D". Maestria!





6. Zwyczajna historia

O tym filmie pisałem w tej notce.








7. Drive

Majstersztyk reżyserii. Do tego wciągająca historia, fajni aktorzy, świetne zdjęcia, niekonwencjonalne użycie muzyki i dużo emocji. W tym filmie nawet brutalna przemoc nie jest bezsensowna - ukazana w taki sposób, że przejmuje do głębi. Rewelacja! 





8. Pina

Jeden z tych niewielu filmów, który pokazuje, że tzw. "efekty 3D" mogą mieć jakiś sens. Film rewelacyjny, który po prostu pochłania. Ależ ja zazdrościłem tym tancerzom świadomości własnego ciała i wykorzystywania jego możliwości w tak piękny sposób.

A tak poza tym: chociaż to pewnie nie zgadza się z zamierzeniem twórców, to obraz ten można także odczytać jako ukazanie tego w jaki sposób potężna, charyzmatyczna osobowość może wpływać na postawy, zachowania i myślenie innych. Nie sądzicie?

9. Szpieg

Nie zdziwiłbym się, gdyby w tym roku sięgnął po Oscary - nawet, jeśli nie po same nagrody, to przynajmniej nominacje. Reżyseria, zdjęcia, montaż, a nade wszystko kostiumy i scenografia to jego największe atuty. Poza aktorstwem, rzecz jasna. Bo mamy tu do czynienia nie tyle z koncertem gry aktorskiej, co z całą symfonią. Każdy jeden ze świetnych aktorów strzelił tu niemały popis - moimi faworytami są zwłaszcza Tom Hardy i John Hurt. Jednak i tak na głowę bije ich mistrzowski Gary Oldman. Jeśli tą rolą nie zdobędzie od dawna należącego mu się Oscara, to ja wymięknę.

A mankamenty? Oczywiście, są - inaczej dałbym mu wyższą notę. Otóż ta misterna intryga była jak dla mnie jednak trochę zbyt zawiła. Nie jestem pewien, czy wszystko dobrze pokojarzyłem. Nie wszystkie punkty udało mi się połączyć, by po wyjściu z kina mieć jakiś całościowy obraz wydarzeń. Jako przykład podam tylko postać Kontrolera (J. Hurt) - jakoś zniknął mi z pełnego obrazu i nie wiem w końcu jaką rolę odgrywał ostatecznie w historii.

Tak, czy siak film wywarł na mnie duże wrażenie - a to, że nie do końca wszystko w szczegółach załapałem też było mi potrzebne, żeby nie myśleć, że już wszystkie rozumy zjadłem. ;-) 

10. Peryferie

Surowy, acz subtelny rumuński dramat społeczny w stylu dokonań braci Dardenne. Wcale nie gorszy. 








11. Somewhere. Między miejscami

Uwielbiam takie skromne i bezpretensjonalne kino. Aż dziw bierze, że film "o pustce życia celebryty" tak się udał. Szkoda tylko, że Sofia uderzyła pod koniec w sentymentalne tony, których kumulacją jest ostatnia scena. Pasowało to do reszty jak kwiatek do kożucha. Mimo wszystko jednak jest to film udany, który naprawdę dobrze mi się oglądało - także dzięki dobrym zdjęciom i przyjemnej muzyce oraz Stephenowi Dorffowi, który ma przyjemną, a "nieopatrzoną" powierzchowność.

12. Wszystko w porządku

Ten film godzi konserwatystę i liberała we mnie. ;-)  Zajmująca historia i świetne aktorstwo.









13. Drzewo życia

Miałem nadzieję na arcydzieło. I chociaż te moje oczekiwania nie zostały spełnione, to i tak wyszedłem z kina usatysfakcjonowany. Ten film to doświadczenie jedyne w swoim rodzaju, coś w rodzaju snu, w którym przewijają się obrazy dzieciństwa. Nie zmieniłem zdania co do Malicka - wciąż uważam go za jednego z najciekawszych współczesnych reżyserów. 





14. Kieł

Pisałem już o nim na tym blogu w tym poście









15. Mr. Nobody

Uwielbiam takie dynamiczne i "zakręcone" kino. Świetnie mi się ten film oglądało.
 







16. Jaskinia zapomnianych snów 

Mam małego fioła na punkcie sztuki paleolitycznej, była to więc dla mnie fascynująca wyprawa. Niemniej jednak spodziewałem się po Herzogu trochę więcej. A tak poza tym - wreszcie film, w którym 3D ma jakiś sens. I obok "Piny" Wendersa, to także dokument.







17. Wujek Boonmee, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia

Ta baśń, opowiedziana doskonale opanowanym językiem filmu, urzekła mnie swoim klimatem, który kojarzył mi się z tahitańskimi obrazami Paula Gaugaina. Bardzo wyrafinowane kino - nie dla wszystkich! 







18. Jak zostać królem

Po skończonym seansie miałem od razu ochotę głosić peany na cześć aktorów. Dali oni wielki popis gry aktorskiej i po raz kolejny udowodnili, że są prawdziwymi mistrzami w swoim fachu. Zawodzi jedynie Timothy Spall (dobry skądinąd aktor), którego kreacja Winstona Churchilla wypadła jak niezamierzona parodia.

Tak naprawdę to aktorzy niosą ten film. Reżyseria bowiem nie porywa i jest dosyć nierówna. Niektóre sceny wypadają blado, przez co film kilkakrotnie traci tempo. Tom Hooper nie do końca się sprawdził. Aż ciarki przechodzą mi po plecach, gdy pomyślę co z tym materiałem i z tą ekipą zrobiliby np. tacy reżyserzy jak Stephen Frears, Stephen Daldry, czy James Ivory.

Odsuwając jednak na bok wszelkie kwestie warsztatowe i techniczne, trzeba powiedzieć, że jest to po prostu piękny film o przyjaźni i zaufaniu, o walce z przeciwnościami i wierze we własne siły. Tematyka wyświechtana do końca przez kino Hollywoodzkie, które pozbawiło ją do reszty oryginalności i doniosłości. Brytyjczycy filmem "King's Speech" przywracają jej pierwotny blask.

19. Prawdziwe męstwo

Tuż po seansie napisałem o tym filmie tak: Trochę brakuje mi w tym filmie tak charakterystycznego stylu i przewrotności wcześniejszych dokonań braci Coen. Nie zmienia to jednak faktu, że "Prawdziwe męstwo" to kawał znakomitego, solidnego kina. Przygoda, wzruszenie, humor, małe "puszczanie oka" do widza, a do tego świetne zdjęcia, niezła muzyka i - nade wszystko - rewelacyjne aktorstwo. Nie ma tu jednej słabej roli, choć relatywnie Matt Damon wypada w tym doborowym towarzystwie nieco słabiej. Pozytywnie zaskoczył mnie za to Josh Brolin. Nie dlatego, żebym dotychczas uważał, że jest słabym aktorem - wręcz przeciwnie. Zadziwiłem się jednak, że tak wiele można wycisnąć z tak "niepozornej" jakby się zdawało roli. Summa summarum - już dawno tak dobrze nie bawiłem się w kinie.
Niestety okazało się, że po kilku miesiącach po tym seansie nic we mnie nie zostało - trudno przywołać mi w pamięci cokolwiek poza dobrą rolą młodej Hailee Steinfeld. Stąd niezbyt wysoka pozycja w tym rankingu.
 
20. Fighter

Koncert bez jednej fałszywej nuty. 












Niech to na razie wystarczy. Na dalszych pozycjach znalazły się (mniej więcej w tej kolejności, choć wszystkie oceniłem na 8/10):
- Jak spędziłem koniec lata
- Młyn i krzyż
- Czarny łabędź
- Lapońska odyseja
- Mama
- Le quattro volte
- Kocha, lubi, szanuje
- O północy w Paryżu
- Hanna
- Uprowadzona Alice Creed
- Skóra, w której żyję
- Anonimus

NAJLEPSZY FILM ANIMOWANY

Rango

Schemat historii raczej sztampowy, ale różne smaczki i nieco surrealistyczne żarty dodają pikanterii tej historyjce. Za to animacja po prostu powala. To chyba najlepiej animowany film amerykański, jaki widziałem. Dużym atutem są też głosy (polecam wersję z napisami!). Wielkie pozytywne zaskoczenie.





NAJLEPSZY FILM POLSKI

Wymyk

Rewelacja! Wreszcie poważny polski film na wysokim poziomie. Rzecz o grzechu zaniedbania, winie, wyrzutach sumienia itp. Są tam poruszane i inne kwestie, ale tak poza tym to po prostu znakomita ludzka historia, którą oglądałem z prawdziwym przejęciem.Chyba najlepsza rola Więckiewicza, jaką widziałem. Bardzo dobra Muskała.

W tym roku na wyróżnienie zasługują także: Sala samobójców, Erratum oraz Czarny Czwartek.

ROZCZAROWANIA

Nie było ich w tym roku zbyt wiele. Najbardziej zawiedli cenieni przeze mnie, naprawdę oryginalni twórcy, którzy pomimo dużego potencjału opowiadanych historii w doborowej obsadzie, stworzyli filmy do bólu sztampowe. To Gus Van Sant i jego Restless (4/10), Lone Scherfig i Jeden dzień, François Ozon i Schronienie (5/10), a nade wszystko David Cronenberg z Niebezpieczną metodą (4/10). Rozczarowały mnie też: Jeż Jerzy (5/10), Pogorzelisko (5/10), Rabbit Hole (5/10), Daas (4/10), W imieniu diabła (5/10).

ZALEGŁOŚCI

I jeszcze gwoli ścisłości tegoroczne premiery, których jeszcze nie widziałem (coś mi się wydaje, że niewiele tytułów z tej listy mogłoby namieszać w powyższym zestawieniu):
- Chłopiec na rowerze
- Armadillo – wojna jest w nas
- Wojna Restrepo
- Szczęście ty moje
- Elitarni – ostatnie starcie
- Jutro będzie lepiej
- Attenberg
- Czarna Wenus
- Mr. Nice
- Made In Poland
- Green Hornet
- Joanna
- Para do życia 
- Super 8
- Kubuś i przyjaciele
- Kobieta, która pragnęła mężczyzny
- Mała matura 1947  

Tyle filmy. Wkrótce podsumowanie książkowe.

5 komentarzy:

  1. Mr. Nobady, Skóra, w której żyję, O północy w Paryżu to filmy, które również mi się podobały. Restless był wg mnie rewelacyjny, a z kolei Czarny łabędź mi się w ogóle nie podobał. Nie widziałam Piny i Wymyku, ale mam zamiar nadrobić. Teraz czekam na Mapety :. A jeszcze totalną porażką był Jeż Jerzy- mało brakowało i wyszłabym z kina. Dobry był wg mnie film Sala samobójców.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, widzę, że jeszcze dużo ciekawych filmów przede mną. Ogólnie, nie rozumiem dlaczego "Jeden dzień" został zaliczony do rozczarowań? Oczywiście, każdy ma własne zdanie i gust. Ja osobiście uważam ten film za dobry, choć może nie ma zbyt oryginalnej fabuły, a przesłanie jest dziecinnie proste. Mimo wszystko uważam, że mnie nie zawiódł;) Jednak jak już pisałam, każdy ma własne zdanie i odmienne gusta. Co do pozostałych filmów, wstyd się przyznać, ale połowa jest jeszcze przede mną. Mam więc postanowienie - nadrobić te zaległości.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Jeden dzień" oceniłem na 6/10 (zapomniałem wpisać tę ocenę wyżej). Na filmwebie skwitowałem go krótko: "Na swój sposób ciepła historia miłosna - w gruncie rzeczy bardzo klasyczna. Bardzo sympatyczna para ze Sturgessa i Hathaway". A rozczarowanie dlatego, że po autorce takich filmów, jak "Wilbur chce się zabić", "Włoski dla początkujących" oraz "Była sobie dziewczyna" spodziewałem się jednak czegoś ambitniejszego. Ot i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  4. Odnośnie zaległości: wróć koniecznie do filmu Attenberg, a w związku z piosenką na marginesie zobacz Zupełnie inny weekend, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Postaram się gdzieś znaleźć Attenberg, natomiast piosenkę odkryłem właśnie w tym filmie. :)

    OdpowiedzUsuń