piątek, 14 października 2011

Tori Amos w Warszawie, 2011


Cudem zadziałał mi dziś internet (z którym mam ostatnio duże problemy) notuję więc na gorąco, w poranek po wieczorze spędzonym z Tori Amos na koncercie w warszawskiej Sali Kongresowej. To był trzeci koncert Tori, w którym miałem szczęście uczestniczyć (o poprzednim pisałem tutaj).



Tym razem Tori promowała najnowszą płytę Night of Hunters (o której mam nadzieję wkrótce napisać więcej). Jest to album wyjątkowy, na którym artystka bierze na warsztat utwory muzyki klasycznej, aby wejść w dialog z nimi i zaprezentować piosenki nimi zainspirowane. Tegoroczna trasa także ma charakter wyjątkowy. Otóż artystka zastąpiła swój stały zespół muzycznych współpracowników i ich instrumenty (perkusja, gitara, bas) na kwartet smyczkowy! The Apollon Musagete Quartet to czterech młodych muzyków z Polski: Paweł Zalejski - skrzypce, Bartosz Zachłod - skrzypce, Piotr Szumieł - altówka, Piotr Skweres - wiolonczela (zob. też te informacje na ich temat). 


Bałem się trochę jak wypadnie koncert bez bębnów i gitar, ale Tori i chłopaki po prostu nas oczarowali - momentami trzeba było zbierać szczęki z podłogi, jak np. przy Suede i Cruel. Nie sądziłem, że te utwory da się dobrze wykonać w sposób akustyczny.


Jednak na koncercie królowała przede wszystkim Tori i jej Bösendorfer. Artystka jest w znakomitej formie. Uwodziła głosem i grą na fortepianie i klawiszach (nieraz, jak to ma w zwyczaju, równocześnie na dwóch klawiaturach), a także ruchem scenicznym. Nawet gdy odrywała ręce od instrumentów, wydawało się, że one grają nadal. 


Podczas koncertu w Warszawie była bardzo zrelaksowana i w wyraźnie świetnym humorze. Dużo się uśmiechała, rozmawiała z publicznością, podchodziła do niej i nie miała ochoty zejść ze sceny. "Czuję się jak w drugim domu" - powiedziała na zakończenie. Podobało mi się też stwierdzenie przed Black Swan (tak dla niej charakterystyczne): "Ta piosenka nie wybierała się ze mną w trasę, ale powiedziała: Do Warszawy pojadę". ;-)


W tak dobry humor musiało ją wprowadzić m.in. wcześniejsze spotkanie Meet&Greet z publicznością, na którym można było z nią porozmawiać, poprosić o jakąś piosenkę, zdobyć autograf albo zdjęcie z Tori. Wiele z życzeń spełniła - m.in. mało znaną piosenkę Black Swan, a także cover Lovesong The Cure. Był to zresztą jeden z najpiękniejszych momentów koncertu, gdyż ten drugi utwór Tori zadedykowała jej długoletniemu znajomemu, Piotrowi Kaczkowskiemu z radiowej Trójki. Podczas tej cudownie zinterpretowanej i wykonanej piosenki miałem łzy w oczach.




Setlista zresztą bardzo mnie zaskoczyła. Poza Winter Tori nie zagrała praktycznie żadnego ze swoich klasycznych przebojów. Mnóstwo było za to różnych "rzadkości" (utworów ze strony B singli oraz ze ścieżek filmowych), jak np. Merman, czy Siren. Poza tym piękne, choć nieczęsto wykonywane na koncertach kawałki (Virginia, Caught a Lite Sneeze etc.). 

Ech, co tu wiele gadać. Pięknie było!


 Setlista:
Shattering Sea
Way Down
Suede
Graveyard
Snow Cherries From France
Girl Disappearing
Curtain Call (Solo)
Black Swan (Solo)
Mr. Zebra (Solo)
Cloud On My Tongue
Fearlessness
Star Whisperer
Lovesong (The Cure cover) (Solo)
Putting the Damage On (Solo)
Virginia (Solo)
Cruel
Merman (Solo)
Nautical Twilight
Siren
Winter

Encore:
A Multitude of Shades (The Apollon Musagete Quartet)
Your Ghost

Encore 2:
Caught a Lite Sneeze (Solo)
Not the Red Baron (Solo)
Baker Baker
Big Wheel

Zdjęcia z koncertu pochodzą z tej strony.
Fotografia kwartetu z ich strony oficjalnej.

12 komentarzy:

  1. Echh. Super koncert. A Tori jest po prostu niesamowita ;-) Łezka się kręci w oku na wspomnienie tych chwil. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. ale Ci znów zazdraszczam! bardzo ja lubię i stos płyt czeka na odkurzenie:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. zazdroszczę! lubię Tori, a te zdjęcia-piękne, widać,że artystka w formie i fotograf również ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu drogi, Black Swan, Baker Baker, Lovesong, Merman i Siren??? Mam nadzieję, że ktoś to zbootlegował i wrzuci do sieci. Dzięki za relację!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ ona pięknie śpiewała! Całkowicie mnie zaczarowała:) Mój pierwszy taki koncert i wciąż nie mogę uwierzyć, że ona tak cudownie śpiewa, do tego gra na fortepianie i czaruje publiczność! Chyba się zakochałam;)

    PS "Lovesong" również z łezką....chyba było nas więcej wtedy, bo samej Tori głos się łamał, jak dedykowała piosenkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się, to także mój trzeci koncert Tori, i teraz była zdecydowanie w najlepszej formie "mentalnej" :-) Love Song faktycznie najbardziej wzruszający. Tak się składa, że kilka godzin wcześniej miałem przyjemność rozmawiać ciut dłużej z Panem Markiem Niedźwieckim i zaniepokoiłem się poważnie o Pana Piotra... A potem ta dedykacja... Wspaniały gest Tori, świadczący o jej ogromnej empatii, no ale, pisząc taaaaką muzykę to właściwość jakby oczywista... Mnie koncert trochę znużył, osobiście bardziej wolę ją w wersji "zespołowej", ale Baker Baker wiele mi wynagrodził. Serdecznie pozdrawiam
    Tomek

    OdpowiedzUsuń
  7. I znowu mam chwilowo dostęp do sieci. :)

    @Mario: To było prawdziwe szczęście tam być, prawda?

    @montgomerry: Płyty jak najbardziej warto odkurzyć. Masz jakąś ulubioną? Ja miewałem różne fazy: a to Choirgirl Hotel, a to Boys for Pele albo inna. Ostatnio Scarlet's Walk.

    @Mag: Zdjęcia fajne, ale żałuję, że z jednego utworu. Mogły być też np. z innymi światłami w tle itd. Ale nie ma co wybrzydzać.

    @pani Katarzyna: Są już różne filmiki na YT (jeden wkleiłem). Jak pojawią się jakieś mp3 (w poprzednich latach były), to dam znać.

    @matyla: Oj, Tori potrafi czarować. Zwłaszcza na żywo!

    @Anonimowy: Znam kulisy tej dedykacji. Otóż podczas Meet&Greet jeden z fanów powiedział jej, że sam nie jest w stanie wybrać piosenki, którą chciałby usłyszeć, ale prosi o dedykację dla Kaczkowskiego. Tori bardzo się tą prośbą wzruszyła - a efekt widzieliśmy na koncercie.
    Rozumiem, że ten koncert mógł troszkę znurzyć - zwłaszcza tego, kto lubi nieco "mocniejsze" uderzenia i np. oczekiwał największych przebojów (jak Cornfake Girl, czy A Sorta Fairytale). Mnie się jednak taki akustyczny występ podobał - zwłaszcza, że widziałem już Tori w innym wydaniu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki za YT video, muszę faktycznie poszukać więcej, bo ta wersja Lovesong brzmi fantastycznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam!!! Niestety w tym roku nie dane było mi jej posłuchać na żywo, pozostają płyty... Z przyjemnością i zieleniejąc z zazdrości posłuchałam "Lovesong".

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Strasznie Ci zazdroszczę! Tori jest fenomenalna. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. W tym roku (2012) byłem znów w Kongresowej (koncert również 14 października), ale uważam, że nie służyło jej zbytnio granie z orkiestrą. Musiała się trzymać sztywno nut i było mniej okazji do spontanicznych, emocjonalnych wycieczek muzycznych. To był zdecydowanie najsłabszy jej koncert, na którym byłem.

    Krytycznie też oceniam jej najnowszy album "Gold Dust". Uważam, że to płyta zupełnie niepotrzebna. Przecież te aranżacje niewiele się różnią od oryginałów. Gdyby jeszcze wybrała jakieś niebanalne kawałki (np. te bardziej drapieżne lub elektroniczne) i z nich zrobiłaby płytę "symfoniczną", byłoby to może ciekawe. A ona poszła po najmniejszej linii oporu - wybrała piosenki, które i tak miały już rozbudowane partie smyczkowe lub takie instrumenty, jak klarnet, kotły itd. Czuję się zrobiony w bambuko - zwłaszcza, że kupiłem wersję z DVD, na której to płycie nie ma nic ciekawego: teledysk do "Flavor", który znaleźć można bez problemu w sieci (nawet na YouTube), i drugi zupełnie nieciekawy oraz tzw. "Behind the Scenes", które jest tylko 4-minutowym klipem do melodii, gdzie zobaczyć możemy te same obrazki, co we "Flavor", ale z innej perspektywy i z ekipą filmową w kadrze - wszystko bez komentarzy Tori, czy nawet twórców. Przykro mi to mówić, ale cała ta płyta to jedna wielka pomyłka.

    Nie zmienia to jednak faktu, że masz rację: Tori jest fenomenalna. :)

    OdpowiedzUsuń