sobota, 5 września 2009

Rzym - kapryśne miasto pokus

Rzym to miasto niemożliwe. Prawie nigdy nie udaje mi się zrealizować planu, jaki sobie wcześniej założyłem. Albo wyjdę z metra na powierzchnię w innym miejscu niż się spodziewałem patrząc wcześniej na plan, albo pogubię się w labiryncie uliczek, albo natknę się na ciekawe rzeczy, o których zapomniałem... Tak, czy siak zawsze coś wyjątkowego można zobaczyć - bez względu na to, czy plan się zrealizuje, czy nie.

W ciągu ostatnich dni widziałem m.in.:

- Muzea Watykańskie - Wreszcie! Naprawdę niesamowite eksponaty i pomieszczenia. Początkowo Muzeum ogromnie mnie zdenerwowało. Przecież tam płynie nieustanna fala ludzi! Tłumy, z jakimi nie spotkałem się w żadnym innym muzeum, wliczając w to te najsłynniejsze (no, może tłum w Wersalu był porównywalny). Naprawdę wielkim wyczynem było dostać się bliżej i zobaczyć Tors Belwederski, czy Grupę Laokoona (zaskoczyły mnie jej niewielkie w gruncie rzeczy rozmiary). Dopiero gdzieś od Kaplicy Sykstyńskiej tłum nieco się rozładowuje i można dalej zwiedzać już nieco spokojniej.


Co wywarło na mnie największe wrażenie? Przede wszystkim Sykstyna. Miałem tam łzy w oczach. To nagromadzenie Wielkich Fresków w pomieszczeniu, które w zasadzie jest zupełnie puste, wywiera zaiste porażające wrażenie. Trudno było stamtąd wyjść.
Poza tym Przemienienie Rafaela - padłem przed nim na kolana (dosłownie). Rozświetlony jakimś nieziemskim blaskiem, mistrzowsko zakomponowany i wykonany obraz - z Chrystusem, którego postać i poza (swoisty kontrapost w powietrzu) naprawdę zapada w pamięć.
Wielkie wrażenie zrobiła na mnie także Stanza della Segnatura. Cóż za przemyślany układ treści i kompozycja obrazów. Cudowna harmonia i siła wyrazu.
Muzeum Pio Cristiano z unikatowymi eksponatami sztuki wczesnochrześcijańskiej oraz arcyciekawą wystawą czasową o św. Pawle. "Ciąg dalszy" Pio Cristiano znaleźć można w Skarbcu Bazyliki św. Piotra: sarkofag Juniusa Bassusa oraz jedna z 12 kolumn z oryginalnej konfesji nad grobem św. Piotra z bazyliki konstantyńskiej, na których wzorował się Bernini wykonując obecny baldachim. Szczególnie ta kolumna dała mi dużo radości. Można podziwiać z bliska jej kunszt i w pełni go docenić, a także przekonać się "na własnej skórze" jak wielkie są jej rozmiary (4 m i 75 cm), które giną w kolosalnych filarach podtrzymujących kopułę bazyliki, gdzie zostało umieszczonych kolejne osiem (pozostałe dwie są w Kaplicy Najświętszego Sakramentu, jedna zaginęła bez śladu).


Z Muzeów Watykańskich dobrze zapamiętałem też m.in. posąg Augusta z Prima Porta, spiralne schody Bramantego oraz zaskakującą kolekcję sztuki współczesnej (m.in. Van Gogh, Bacon (sic!), Gaugain, Leger, Matisse, Chagall, Dali czy uroczy rysunek św. Joanny d'Arc autorstwa Odilon Redona). Swoją drogą to ciekawe jak turyści zachwycający się sztuką starożytności, renesansu i baroku zupełnie obojętnie mijają te obrazy, nawet się nie zatrzymując. A zapewne wzdychają do tych autorów widząc ich dzieła w Paryżu, Londynie czy gdziekolwiek indziej. Tutaj, przy dziełach Rafaela, Michała Anioła, Leonarda da Vinci, Caravaggia, nic one dla nich nie znaczą. Może to być dowód albo na siłę starych artystów i marność tych nowych, albo dowód na ignorancję mas i siłę książkowych przewodników, które nawet słowem nie zająkną się na temat tych obrazów.


- Ekstaza św Teresy Berniniego w S. Maria della Vittoria - Słyszałem, że niektórzy byli nieco rozczarowani stając przed tym dziełem (że niby mała, na żywo nie sprawia tak porażającego wrażenia etc.). Ja jednak byłem w pełni usatysfakcjonowany i o mały włos sam wpadłbym w ekstazę. ;-) Zaskoczyła mnie tylko sama kaplica Coronarich. Nigdy nie widziałem planu tego kościoła i wyobrażałem sobie, że jest to jakieś oddzielne pomieszczenie, tymczasem owa kaplica okazała się zaledwie płytką wnęką. Tak, czy siak całość jest przepiękna - wraz z iluzjonistycznymi lożami towarzyszącymi rzeźbie Teresy i Anioła. A wszystko w pełni dostępne, nie odgrodzone - można podejść bardzo blisko i oglądnąć dokładnie z każdej strony (także to słynne ukryte okno oświetlające rzeźbę). To jedno z tych miejsc, które trzeba w Rzymie odwiedzić.


To są miejsca, które najbardziej mnie dotknęły przez te ostatnie dni, choć widziałem ich więcej (m.in. S. Susanna, Piazza Barberini, Piazza della Repubblica, S. Maria degli Angeli, termy Dioklecjana).

Nie mogłem się powstrzymać i znów zaglądnąłem do księgarni - tym razem wielojęzycznej. Ale czyż można się było oprzeć witrynie, z której spoglądali na przechodniów najwięksi pisarze - w tym moja ukochana Virginia Woolf?

Niestety nie udało mi się znaleźć najnowszej powieści J. M. Coetzeego Summertime (ostatnia część trylogii autobiograficznej). Rzuciło mi się natomiast w oczy zbiorowe kieszonkowe wydanie trylogii Pogranicza Cormaca McCarthy'ego - jeśli pod koniec miesiąca zostaną mi jeszcze jakieś pieniądze, to może się na nią skuszę. Póki co ulegam pokusom sztuk pięknych.

6 komentarzy:

  1. Mysle, że ta orientacja na "starych " mistrzów to faktycznie efekt zdjec i wskazowek w przewodnikach. A tłumy zwiedzajacych to zawsze koszmar wszystkich atrakcji, pamietam kolejke popychajacych sie prawie ogladaczy Mony Lisy w Luwrze, brrr. jak tylko sie da, trzeba zwiedzac poza sezonem. Choc są takie miejsca (Rzym pewnie sie do nich zalicza) ze sezon trwa niestety niemal non-stop.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Summertime" mozesz dostac teraz ze znizka w brytyjskim Amazonie. Jezeli masz problemy, to chetnie Ci pomoge w zakupie. "Summertime" to dopelnienie dwoch pozostalych autobiograficznych ksiazke Coetzee ("Boyhood" i "Youth"), wiec jezeli nie masz, to warto byloby i po to siegnac.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coetzeego czytam wszystko jak leci - uwielbiam tego autora. Wcześniejsze dwie autobiograficzne powieści oczywiście też czytałem - dlatego tak bardzo się niecierpliwię na tę trzecią, a u nas Znak zapowiedział ją dopiero na jesień 2010 roku!!! "Summertime" jest już w Rzymie, ale wydanie w twardej oprawie z obwolutą i kosztuje ponad 25 euro (czyli ok. 100 zł) - chyba za taką cenę się nie skuszę. Pewnie poczekam na paperback, który amazon zapowiada na 24 grudnia. Dzięki za propozycję pomocy - może się przydać. Jakby co, to się odezwę.

    OdpowiedzUsuń
  4. W brytyjskim Amazonie ksiazke mozna dostac juz za 11 funtow (nie pamietam przelicznika w tej chwili, ale to bedzie jakies pewnie 45 zl), wiec jezeli nie mozesz sie doczekac, to chetnie Ci podesle :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielkie dzięki, magmara za oferowaną pomoc! Odezwę się w przyszłym tygodniu (może bardziej prywatnie? mój mail: muminek79@gmail.com), bo teraz na obczyźnie nie mam do tego głowy. Wtedy obgadamy szczegóły, bo oczywiście jestem bardzo zainteresowany. W Londynie będę miał pewnie szansę być dopiero na feriach zimowych, a jeśli jest okazja zdobyć tę książkę szybciej, to czemu nie?

    Chciałem sobie kupić tę trylogię McCarthy'ego, bo skończyły mi się wszystkie książki do czytania, ale oczywiście musieli jak na złość w ciągu paru dni wykupić wszystkie egzemplarze! Z braku laku czytam o sztuce niderlandzkiej, flamandzkiej i niemieckiej. Zupełnie inne klimaty, ale akurat to udało mi się okazyjnie kupić w antykwariacie. A czytać coś MUSZĘ. Nie ma dla mnie większej tortury, niż być pozbawionym lektury (rym niezamieżony). To bije na łeb wszelkie posty i ascezy. Ja nigdzie nie ruszam się bez książki. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Snoopy, jasne, nie ma sprawy. Jestem z powrotem w Oksfordzie, wiec chetnie Ci pomoge w zdobyciu ksiazki. Moj mail: maga-mara @ gazeta.pl

    A Twoje przywiazanie do posiadania ksiazki pod reka dobrze znam :) Serdecznosci

    OdpowiedzUsuń