poniedziałek, 8 czerwca 2009

Sztuka, sztuka! Nowy towar!


Dopiero pierwszy dzień sesji, a ja już czuję się, jakby trwała co najmniej miesiąc. Ostatnio nie mam za bardzo czasu na życie, więc w najbliższym czasie pewnie nie będę tu zbyt często zaglądał. Coś jednak chciałem tu wrzucić i przeglądając mój internetowy składzik zauważyłem że ma on zatrważająco pustą półkę ze sztuką - mimo, że ostatnio żyję nią praktycznie nieustannie. Czas nadrobić te zaległości! Postanowiłem, że raz na jakiś czas wrzucę tu jakiś tekścik o dziełach sztuki - a to opis i prezentację, a to interpretację...

Zanim zaczniemy - jeszcze jeden link do bardzo ciekawych materiałów. ARTykuły - nowy magazyn studentów Historii Sztuki KUL. Pismo zapowiada się nieźle: interesujące teksty, ciekawa szata graficzna. Polecam ściągnąć sobie od razu całość pierwszego numeru (dostępny na samym dole strony, do której odsyła link). Jak Wam się podoba?

A my zaczniemy naprawdę fantastycznie! :)

*

Vlastimil Hofman, Wiosna

Vlastimil Hofman (1881-1970) to malarz ko­lorowy, kroczący blisko natury, w rysunku poprawny i zdecydowany. W jego twórczości najbardziej widoczny jest wpływ malarstwa Jacka Malczew­skiego. Dostrzec to można m. in. w kompozycji obrazów, czy w wykorzystywaniu podob­nych mitologicznych motywów. Nie brak jednak różnic między nimi. „W porównaniu z bujnym sensualizmem autora Melancholii Hofman przypomina ascetę”. Bliższa jest Hofmanowi prymitywna rzeźba ludowa, świątki i kukły jasełkowe, strachy na wróble i odpustowe zabawki, niż antyczna Grecja i renesansowe Włochy. Charakteryzuje go osobliwa naiw­ność i groteskowość, patrzenie na świat przez pryzmat przesądów ludowych. Nie ma u niego tak charakterystycznej dla Malczewskiego pysznej zmysłowości, czy malowniczej surowości. Jest za to poetycka uczuciowość oraz subtelny zmysł humoru.


Vlastimil Hofman, Wiosna, 1918, olej na płótnie, 50 x 60 cm,
Muzeum Narodowe w Krakowie

Widać to także i w tym obrazie – zatytułowanym Wiosna. Tytuł jest zaskakujący, gdyż w przedstawieniu tym próżno szukać wiosennego pejzażu. Widoczne elementy przyrody świadczyłyby o tym, że mamy raczej do czynienia z jesienią: suche gałęzie drzew, przerzedzona i uwiędła trawa (a raczej jej resztki), zeschły liść. Niewykluczone, że na gałązkach dopatrzeć się możemy jakichś zalążków nowych pędów, ale są one tak niewyraźne, że można je interpretować w różnoraki sposób. Także zastosowana gama barwna odbiega od utartych przedstawień wiosny. Zamiast soczystych zieleni, żółci i błękitów, mamy tu brunatne ugry i cynobry oraz chłodną „bezbarwność” nieba. Skąd więc taki tytuł? Okazuje się, że wiosnę Hofman przedstawia nieco innymi środkami, niż te, do których przywykliśmy.

„Wiosna, postrzegana jako integralna część wielkiego misterium przyrody, jako rado­sny moment przebudzenia do życia, od najdawniejszych czasów utożsamiana była ze sferą idei i uczuć takich jak odrodzenie, nadzieja, młodość, radość istnienia”. W sztuce przełomu XIX i XX wieku, motyw wiosny wykorzystywany bywał także do wyrażenia nadziei na odro­dzenie ojczyzny z niewoli.

Obraz Hofmana przedstawia młodziutkiego fauna trzymającego w ręku pisklę. Chłopczyk siedzi ze skrzyżowanymi nogami (a raczej badylami czy racicami), głowę z małymi różkami ma opuszczoną. Bacznie przypatruje się trzymanemu w ręce pisklęciu. Prawą rękę opiera na wiszącej na drzewie budce dla ptaków, w której widoczne jest jeszcze jedno pisklę. Z prawej strony z oddali nadlatuje większy ptak – zapewne rodzic piskląt z kolejną racją pokarmu.

Ta wzruszająca scena urzeka poetyckim i niemal sielskim nastrojem. Odczytać w niej możemy urzeczenie młodością oraz fascynację tajemnicą życia, jego niezmiennym biolo­gicznym rytmem. Zaciekawiony, a może nawet zadziwiony chłopiec roztacza aurę lirycz­nej zadumy nad istotą budzącego się życia.

Nie zapominajmy jednak, że nie jest to jakiś tam zwykły chłopczyk, ale faun, istota fantastyczna. Czyżby autor, sięgając po tę postać, chciał ukazać bogactwo i wybujałą fan­tazję przyrody? A może i płodność budzącej się do życia natury, o której przypomina nam nagość postaci, będącej przecież mitycznym symbolem płodności i chuci, życiowej energii i niepokonanej siły żywotnej? Zresztą samo powiązanie wieku młodzieńczego ze zmysłowym odczuwaniem budzącej się do życia natury jest bardzo wymowne. Wizerunek nagiego chłopca, będącego niejako immanentną częścią przyrody, „zdumiewa biologiczną wręcz witalnością, klimatem dziecięcej jeszcze niewinności, a jednocześnie ukrytego erotyzmu, który pulsuje podskórnie niczym życiodajne soki w rozkwitającej roślinie (…)”.

Mimo tego, że obraz tchnie spokojem i nieco sielską atmosferą, ewokować też może innego rodzaju uczucia. Przecież faun jest w mitologii postacią groźną, gwałtowną, wręcz złowrogą. Słusznie więc możemy obawiać się o życie pisklęcia, które trzyma on w dłoni – i to z dwóch powodów. Nawet ludzkie dziecko, poprzez swoją nieświadomość i brak wyczucia, może stać się zagrożeniem dla delikatnego ciałka małego ptaka, a cóż dopiero ta rogata postać, która wyrosnąć ma na jedno z groźniejszych stworzeń, jakie powołała do istnienia ludzka fantazja. Ten ukazany u progu życia chłopiec stoi jeszcze „między dobrem a złem, nadzieją a rozczarowaniem, między niewinnością dziecięcych pragnień a spełnieniem wieku dojrzałego”. Jeszcze cieszy się spokojną, pełną dziecięcego zadziwienia adoracją cudu budzącej się do życia natury. Nie znaczy to jednak, że dla tej natury nie stanowi żadnego zagrożenia.


Zaplecze:
- W. JUSZCZAK, Malarstwo polskiego modernizmu, Gdańsk 2004
- W. JUSZCZAK, Wojtkiewicz i nowa sztuka, Warszawa 1965, Kraków 2000.
- E. MICKE-BRONIAREK, Wiosna, w: Koniec wieku. Sztuka polskiego modernizmu 1890-1914, red. E. CHARAZIŃSKA, Ł. KOSSOWSKI, Warszawa 1996, s. 93-95.


4 komentarze:

  1. Swietny jest ten obraz! A interpretacja bardzo ciekawa.

    Obraz przypomina mi troche poezje Lesmiana, z podobnym nastawieniem do prezentowania natury, z podobna doza buchajacej biologii i pulsujacego zycia!

    Powodzenia na egzaminach! Moge zapytac, z czego zdajesz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Studiuję aktualnie historię sztuki i najbliższy egzamin to prawdziwy kolos: sztuka nowożytna powszechna, a więc cały renesans, manieryzm, barok europejski... Powodzenie będzie potrzebne. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany... Trzymam kciuki! Przypomnia wielkoscia egzamin z literatury staropolskiej, w ktory na moich studiach wchodzila Biblia, mitologia grecka, polskie teksty ze sredniowiecza, renesansu i baroku... Kolosy wygladaja zawsze strasznie, w rzeczywistosci jednak takie nie sa, a potem mozna wspominac z duma w glosie :)

    Powodzenia i pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, starożytność to też był kolos: Mezopotamia, Egipt, Grecja, Rzym... I jakoś dało się przejść. :)
    Sam materiał nie jest takim problemem, bo to są cudowne rzeczy i aż chce się o tym czytać i to oglądać. Problemem jest tylko brak czasu - niecały tydzień to jednak za mało. Siedzę nad tym bez chwili przerwy do późnych godzin nocnych i nie wiem, czy zdążę i ile zdołam zapamiętać. Ale jestem dobrej myśli.
    Dzięki za wsparcie! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń