Joseph Campbell w arcyciekawej rozmowie zawartej w książce Potęga mitu przytacza jedną muzułmańską historię z Persji mówiącą o tym, że Szatan skazany został na piekło, ponieważ zbyt mocno kochał Boga:
O Szatanie można myśleć na rozmaite sposoby. Ten wyrasta z pytania: dlaczego Szatan został strącony do piekieł? Najbardziej rozpowszechniona wersja mówi, że Bóg, stworzywszy aniołów, nakazał im, aby oddawali cześć wyłącznie Jemu, nikomu więcej. Potem stworzył człowieka, którego uznał za wyższego od aniołów, i zażądał od nich, by mu służyli. Szatan jednak nie chciał pokłonić się człowiekowi.Otóż, o ile dobrze pamiętam nauki z lat dziecinnych, w tradycji chrześcijańskiej interpretuje się to jako wyraz egotyzmu Szatana. Nie chciał pokłonić się człowiekowi. Jednakże według tej perskiej opowieści on nie mógł kłaniać się człowiekowi z powodu swej miłości do Boga; mógł oddawać cześć tylko Bogu. Bóg zmienił kod, rozumiesz? Ale Szatan tak się przywiązał do pierwszego zestawu sygnałów, że nie mógł go pogwałcić, toteż w swoim – nie powiem sercu, bo nie wiem, czy je posiada – więc w swoim duchu nie mógł przystać na to, by kłaniać się komukolwiek innemu oprócz Boga, którego kochał. Wtedy Bóg mówi doń: „Zejdź mi z oczu”.(Potęga mitu. Rozmowy Billa Moyersa z Josephem Campbellem, Kraków 2007, s. 230-231.)
Wiąże mi się to z inną hipotezą dotyczącą przyczyn odejścia Lucyfera, największego z aniołów, od Boga. Tak ukochał on Boga, Jego Piękno i Światło, że nie mógł znieść myśli, iż ta Światłość ma zstąpić na ziemię, ma wejść w materię, w niedoskonałe i słabe ciało.
Podobne dylematy znakomicie ujęła Wisława Szymborska w swoim wierszu Platon, czyli dlaczego (z tomu Chwila), którego fragment pozwolę sobie przytoczyć poniżej:
Podobne dylematy znakomicie ujęła Wisława Szymborska w swoim wierszu Platon, czyli dlaczego (z tomu Chwila), którego fragment pozwolę sobie przytoczyć poniżej:
Z przyczyn niejasnych,
w okolicznościach nieznanych
Byt Idealny przestał sobie wystarczać.
Mógł przecież trwać i trwać bez końca,
ociosany z ciemności, wykuty z jasności,
w swoich sennych nad światem ogrodach.
Czemu, u licha, zaczął szukać wrażeń
w złym towarzystwie materii?
Na co mu naśladowcy
niewydarzeni, pechowi,
bez widoków na wieczność?
Mądrość kulawa
z cierniem wbitym w piętę?
Harmonia rozrywana
przez wzburzone wody?
Piękno
z niepowabnymi w środku jelitami
i Dobro
- po co z cieniem,
jeśli go wcześniej nie miało?
Czyż nie współgra to chociażby z ewangeliczną sceną, w której Jezus, w nieco szokujący dla nas sposób, krzyczy na Piotra: „Zejdź mi z oczu, szatanie!”, gdy ten nie chce, aby Chrystus cierpiał mękę (por. Mk 8, 31-33)? Czyż nie w podobny sposób jak Piotr musiał zareagować Lucyfer na wieść, że to Piękno ma nie mieć wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał? Bóg ma być wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic (Iz 53, 2n)? Czyż nie podobne słowa do tych, które usłyszał Piotr, usłyszeć miał wtedy Lucyfer od Boga?
Lucyfer musi być więc tym, który odtrącił Boga jako tego, który się uniża. Nie może pojąć i nie chce zaakceptować tego, że Bóg zechciał stać się słaby, mały, niedoskonały. Paradoksalnie Szatan szukając tej najwyższej doskonałości, najwyższego piękna, niszczy to piękno, gdyż nie rozumie, że prawdziwie piękne wcale nie jest to, co nieskazitelne.
Czyż nie tym właśnie jest kicz? Kicz to „lucyferyczne piękno”: tak ładne, że nigdy nie będzie prawdziwie piękne. Skoro Zły niszczy dobro, Ojciec kłamstwa zafałszowuje prawdę, to i piękna nie zostawia w spokoju. Wie, że Piękno może zbawić świat. Dlatego kicz jest nieprawdziwy. Kicz jest złem. A jeśli pojawia się w kościele, dotyka sfery sacrum, wchodzi w przestrzeń wiary, modlitwy, pobożności – staje się złem moralnym. Kicz zafałszowuje wiarę i pobożność, gdyż wszystko upraszcza, banalizuje – jest on przecież jakąś nadmierną łatwością przekazu, płytką jednoznacznością. Jest wreszcie kłamstwem – zarówno w sferze materialnej (np. plastik czy styropian udające to, co naturalne), jak i duchowej (ckliwy sentymentalizm zamiast żywej wiary).
Św. Bernard z Clairvaux pisał w swojej Apologii, że człowiekowi, który pozostaje obojętny na piękno, grozi niebezpieczeństwo, że ulegnie w końcu brzydocie.
Jeśli nie kształtuję i nie pielęgnuję w sobie wrażliwości na piękno, jeśli godzę się na kicz, to wtedy współpracuję ze złem, godzę się na to, że rozprzestrzenia się fałszywe lucyferyczne piękno. Zasługuję na to, by usłyszeć: „Zejdź mi z drogi, szatanie!”
Lucyfer musi być więc tym, który odtrącił Boga jako tego, który się uniża. Nie może pojąć i nie chce zaakceptować tego, że Bóg zechciał stać się słaby, mały, niedoskonały. Paradoksalnie Szatan szukając tej najwyższej doskonałości, najwyższego piękna, niszczy to piękno, gdyż nie rozumie, że prawdziwie piękne wcale nie jest to, co nieskazitelne.
Czyż nie tym właśnie jest kicz? Kicz to „lucyferyczne piękno”: tak ładne, że nigdy nie będzie prawdziwie piękne. Skoro Zły niszczy dobro, Ojciec kłamstwa zafałszowuje prawdę, to i piękna nie zostawia w spokoju. Wie, że Piękno może zbawić świat. Dlatego kicz jest nieprawdziwy. Kicz jest złem. A jeśli pojawia się w kościele, dotyka sfery sacrum, wchodzi w przestrzeń wiary, modlitwy, pobożności – staje się złem moralnym. Kicz zafałszowuje wiarę i pobożność, gdyż wszystko upraszcza, banalizuje – jest on przecież jakąś nadmierną łatwością przekazu, płytką jednoznacznością. Jest wreszcie kłamstwem – zarówno w sferze materialnej (np. plastik czy styropian udające to, co naturalne), jak i duchowej (ckliwy sentymentalizm zamiast żywej wiary).
Św. Bernard z Clairvaux pisał w swojej Apologii, że człowiekowi, który pozostaje obojętny na piękno, grozi niebezpieczeństwo, że ulegnie w końcu brzydocie.
Jeśli nie kształtuję i nie pielęgnuję w sobie wrażliwości na piękno, jeśli godzę się na kicz, to wtedy współpracuję ze złem, godzę się na to, że rozprzestrzenia się fałszywe lucyferyczne piękno. Zasługuję na to, by usłyszeć: „Zejdź mi z drogi, szatanie!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz