Podstawowym przesłaniem całej serii było to, by ukazać życie jako drogę do śmierci, która znów sama w sobie nie zawsze jest tragiczna, ale jest czymś zwyczajnym, często bywa banalna, a nawet śmieszna. I chociaż ta droga życia jest skomplikowana i trochę popierzona, to jednak nie pozbawiona sensu i swoistego piękna. Można uznać to za banały, za wywarzanie otwartych drzwi (sein zum Tode etc.), ale ja osobiście uważam, że akurat takie przesłanie należy do rzadkości w TV, a nawet w kinie. Zresztą, gdy powstawał SFU taka tematyka serialu była chyba jeszcze bardziej "kontrowersyjna" i nietypowa niż dziś.
Serial poniekąd próbuje oswoić nas z myślą o naszej własnej śmiertelności (czy to w ogóle tak naprawdę możliwe?). Poza tym wyjątkowość tego serialu polega i na tym, że te skądinąd znane prawdy przekazał w sposób niezwykły i bardzo angażujący widza (wielka w tym zasługa także znakomitych aktorów). Ja na przykład chociaż oglądnąłem wszystkie odcinki stosunkowo szybko, to jednak przywiązałem się mocno do rodzinki Fisherów. Aż strach myśleć co byłoby, gdybym spędził z nimi rzeczywiście 5 lat życia - jak to powinno być "normalnie".
Ten serial wiele mnie nauczył. Po pierwsze tego, jak ciekawe jest życie. Tak skomplikowane, choć zarazem proste. Trzeba po prostu żyć, korzystając jak najlepiej z każdej danej nam chwili (jakkolwiek banalnie by to brzmiało), nie robiąc zbyt wielu planów na przyszłość, która nie jest nam jeszcze dana i nie wiadomo, czy w ogóle będzie. Drugą, może nawet bardziej odkrywczą dla mnie rzeczą, jaką uświadomiłem sobie po przemyśleniu tego filmu jest to, by nie patrzeć na rzeczywistość i ludzi schematycznie i stereotypowo, by nie sądzić po pozorach, by pamiętać, że rzeczywistość jest bogatsza niż wszelkie moje schematy myślowe, moralne, religijne, ideologiczne… A osobę należy szanować dlatego, że jest osobą, a nie ze względu na takie, czy inne postępowanie, zawód, pochodzenie, wyznanie, światopogląd. Może dla wielu są to prawdy oczywiste. Mnie też się tak wydawało. Ten serial dopomógł mi jednak przyjąć to naprawdę do serca, zaakceptować i „przetrawić” myślowo – po prostu zinterioryzować. A to chyba niemało? Kiedyś natknąłem się na opinię, że jest to film dla ludzi o nieco liberalnym stosunku do świata i życia. Faktycznie, dla osób konserwatywnych może być on w pierwszym kontakcie odpychający, niemniej jednak może też mieć przemożny wpływ na ich sposób myślenia – co poniekąd stało się i moim udziałem.
Oj nie! Zdecydowanie nie jest to serial dla każdego. Dlaczego? Porusza tematykę dosyć poważną, choć jest w nim wiele lekkości i humoru (ale uwaga: czarnego humoru). Łamie prawie wszystkie kulturalne tabu: śmierć (ze szczególnym naciskiem na jej biologiczny aspekt - np. rozkład ciała), nagość i seks (także homoseksualizm), choroby psychiczne, narkotyki oraz wiele innych interesujących problemów. Może brzmi to trochę strasznie, ale takie nie jest. Jest to film wymagający (acz bardzo przyjemny), który daje wiele do myślenia, wytrąca nas z naszych różnych schematów myślowych - i robi to w sposób genialny.
Tego serialu nie da się łatwo zapomnieć, nie da się go zbagatelizować, gdyż porusza najczulsze struny w człowieku. Wiele scen i dialogów utkwiło mi w pamięci, ale też wiele rzeczy przeoczyłem. Teraz, gdy wracam sobie od czasu do czasu do różnych odcinków, dostrzegam o wiele więcej, smakuję pojedyncze sceny, sekwencje i ujęcia. To jest rzecz, którą można odkrywać ciągle na nowo (na pewne sprawy zwrócił moją uwagę dopiero komentarz twórców serialu z DVD). Coś mi się wydaje, że szybko z tą rodzinką się nie rozstanę. Zajęła ona już poczesne miejsce w moim życiu.
Tekst ten powstał na podstawie moich wpisów na różnych forach filmowych.
Było mi bardzo miło poznać Twoją opinię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Fanatik z filmwebu.
p.s. masz ciekawy blog.
Dzięki!
OdpowiedzUsuń"Po pierwsze tego, jak ciekawe jest życie"
OdpowiedzUsuń"Drugą, może nawet bardziej odkrywczą dla mnie rzeczą, jaką uświadomiłem sobie po przemyśleniu tego filmu jest to, by nie patrzeć na rzeczywistość i ludzi schematycznie i stereotypowo, by nie sądzić po pozorach, by pamiętać, że rzeczywistość jest bogatsza niż wszelkie moje schematy myślowe, moralne, religijne, ideologiczne…"
A jeżeli już to wiem i to bez tego serialu? Nadal mam się zachwycać?
"Łamie prawie wszystkie kulturalne tabu: śmierć (ze szczególnym naciskiem na jej biologiczny aspekt - np. rozkład ciała), nagość i seks (także homoseksualizm), choroby psychiczne, narkotyki oraz wiele innych interesujących problemów."
Homoseksualizm,śmierć, choroby psychiczne to jakieś tabu? To normalne sprawy. Coś w tym dziwnego?
Drogi Anonimowy gościu:
OdpowiedzUsuńja też o tym wiedziałem, ale jakoś nie miałem tego przetrawionego tak na konkretach. To była tylko teoria, a serial dał mi do myślenia na przykładzie poszczególnych postaci (wspominam o tym w tekście).
Tak, gdy serial ten powstawał te tematy były w telewizji tabu, a i dzisiaj nie są traktowaną z taką powagą i dojrzałością, jak w tym serialu.
I wcale Ci nie mówię, że masz się zachwycać. To ja osobiście się zachwycam i zachęcam do obejrzenia, aby wyrobić sobie własne zdanie. Ot i tyle.
Dopiero niedawno zakonczylam ogladanie tego serialu..... No do dzisiaj nie moge dojsc do siebie, co za mistrzostwo, a koncowka mnie po prostu przemielila, zrobila dziure w sercu. Ja, ktora nie pamietam kiedy plakalam na jakimkolwiek filmie - pewnie bylo to na jakis romansidlach gdy mialam nascie lat - tutaj, po osttanich 6 minutach serialu lzy same mi pociekly po policzkach, nie bylam w stanie ich zahamowac i od kilku tygodni nie potrafie zapomniec o tym serialu. Uwazam, ze niektore odcinki byly nawet nudne, nie ciekawe, ale CALOSC, serial jako CALOSC, ma poczatek, rozwiniecie, zakonczenie, jest po prostu GENIALNY, nie widzialam niczego lepszgo, ever.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że serial wciąż znajduje swoich widzów - pomimo tego, że ma już swoje lata. Jest to absolutne arcydzieło. Chociaż oglądałem go po raz pierwszy wiele lat temu, siedzi we mnie po dziś dzień. Fajnie, że i na innych wpływa podobnie. :)
OdpowiedzUsuńJa obejrzałam ten serial w 2008 roku i wywarł na mnie tak duże wrażenie, że długo nie mogłam się po nim pozbierać. Do tej pory boję się znowu do niego wrócić. Niesamowite jest to, że o SFU nie da się zapomnieć, zostawia po sobie trwały ślad w każdym do kogo trafił.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry tekst. :)
Fisherów, nie Fischerów
OdpowiedzUsuńserial, nie film
doczesne, nie poczesne
Drogi Anonimowy korektorze, dziękuję za uwagi. Fisherów już poprawiłem, natomiast z pozostałymi sugestiami się nie zgodzę. Serial jest też formą filmową i dlatego dopuszczalne jest używanie tych słów zamiennie (np. po to, by uniknąć powtórzeń), pod warunkiem oczywiście, że wiadomo, o co chodzi - a tutaj nie ma mowy o pomyłce, bo piszę tylko o tym jednym tytule. I zdecydowanie miejsce POCZESNE, a nie DOCZESNE - polecam zerknąć do słownika frazeologicznego.
OdpowiedzUsuńktóregoś dnia koleżanka z pracy przyszła do pracy wstrząśnięta. Powiedziała: "wczoraj obejrzałam ostatni odcinek SFU, zamknęłam się w łazience i płakałam." Stwierdziła, że oglądanie tego to ryzyko i żeby lepiej tego nie robić. Z ciekawości zaczęłam oglądać. Dziękuję za cudowny komentarz autora blogu, w pełni się zgadzam.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wciąż są ludzie, którzy odkrywają ten serial dla siebie. Dziękuję za miłe słowa.
OdpowiedzUsuńI'm done. Siedze, mysle, rozmyslam, przetwarzam...warto bylo, by spojrzec inaczej na swiat, by cieszyc sie chwila i bac sie bardziej o najblizszych, bo w kazdej chwili moga odejsc..
OdpowiedzUsuń