wtorek, 20 września 2011

Barcelona


Podczas pobytu w południowo-wschodniej Francji, razem z towarzyszami podróży wpadliśmy na pomysł, by odwiedzić nie tak bardzo oddaloną Barcelonę. Niestety mogliśmy tam pojechać tylko na jeden dzień, ale ponieważ wizyta w tym mieście była marzeniem nas wszystkich, zdecydowaliśmy, że lepiej zobaczyć choć trochę, niż nic. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że  w czasie jednego dnia nie zwiedzimy wszystkiego, ale i tak w ciągu tych 12 godzin zobaczyliśmy więcej, niż się spodziewaliśmy. Stało się tak dzięki niełatwej, ale szczęśliwej decyzji, by odżałować spore pieniądze na autobus turystyczny. Dzięki temu przynajmniej przejechaliśmy obok większości atrakcji, wysiadając w miejscach, które najbardziej chcieliśmy zobaczyć.

Wieże Sagrada Familia od strony wschodniej
(z fragmentem fasady Narodzenia Pańskiego)

 Pierwszym celem była oczywiście Sagrada Familia, słynna świątynia Gaudiego, w budowie już prawie 130 lat. Przyznam się, że jechałem tam z pewnym lękiem. Chyba żaden z uznanych architektów nie zasługuje na tytuł "króla kiczu" w tym stopniu, co Antonio Gaudi, a dzieło jego życia, monstrualna świątynia barcelońska, widziana na zdjęciach zdaje się potwierdzać ten przydomek. W rzeczywistości ta budowla oszałamia i konsternuje - zdania na jej temat w naszej grupce były podzielone. Ja jednak staję w obronie Gaudiego. 

Przy żółwiu z fasady Narodzenia

Ten kościół mógł powstać tylko w katolickiej Hiszpanii (no, ewentualnie gdzieś w Ameryce Łacińskiej) i tutaj, zwłaszcza w barwnej Barcelonie, sprawdza się on w stu procentach. Cóż za szaleństwo form i barw! Istny horror vacui, karmiony nieposkromioną wyobraźnią. Jednak w tym szaleństwie jest metoda. Widać tu spójny zamysł, pewną ideę, która ma ręce i nogi. Wymowa fasad i poszczególnych rzeźb, twórcze przekształcenie ikonografii chrześcijańskiej, dialog z historycznymi formami architektonicznymi: kościół wygląda trochę jak gotyk przefiltrowany przez najbardziej rozbuchane formy hiszpańskiego baroku i sprzęgnięty z ideami modernizmu.  

Fragment zachodniej fasady Męki Pańskiej

 Fragment wschodniej fasady Narodzenia Pańskiego

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, gdy zbliżyłem się do tej budowli, to różnego rodzaju oślizłe stworzenia, które oblazły ją z wierzchu: jaszczurki, węże, ślimaki, ropuchy... Nie wiem jaki był zamysł architekta, ale moja natychmiastowa myśl: to symbole zła, które nie może dostać się do wnętrza tej przestrzeni sakralnej i pozostaje bezsilne na zewnątrz. Skojarzenie ze średniowiecznymi gargulcami też chyba nie jest przypadkowe.

Jeden z gadów na fasadzie

Kolejnym miejscem przykuwającym uwagę zwiedzających jest fasada zachodnia (czyli boczna - kościół nie jest orientowany), tzw. Fasada Męki Pańskiej. Jej autorem jest Josep Maria Subirachs i powstała ona już po śmierci Gaudiego, w latach 80-tych XX w. Jej kubizujące, pełne ekspresji rzeźby - choć przez wielu uważane za kontrowersyjne - znakomicie oddają dramat pasji Chrystusa.  

Fragment fasady Męki Pańskiej

Wchodząc do wnętrza (które jest już prawie ukończone), wkraczamy w inny świat: baśniowy, bajecznie kolorowy, a jednak ogarnięty pewną aurą sakralną. Organiczne formy, tak obficie czerpiące z księgi form natury, mają swój niepowtarzalny urok. Wysokie, smukłe kolumny, różniące się przekrojem i rodzajem kamienia, tworzą las, jak z barwnego snu, rozpościerający nad głowami niesamowity baldachim sklepienia.

Różnorodne kolumny wnętrza
Sklepienie

 Fragment wnętrza

Spacer po tej świątyni daje mnóstwo radości w odnajdywaniu kolejnych cieszących oko szczegółów. Pobudza do tego, by mieć oczy szeroko otwarte i chłonąć oryginalne rozwiązania architektoniczne i dekoracyjne, doszukując się w nich głębszych znaczeń i sensów. A jest gdzie szukać: fasada Narodzenia, ołtarz z krucyfiksem, rzeźby, drzwi itd. Do tego obowiązkowy spacer na wieże i po wystawach muzealnych przybliżających idee Gaudiego i historię budowli. Niezapomniane przeżycie.

Krucyfiks i baldachim nad ołtarzem głównym

 Scena Narodzenia Chrystusa na fasadzie wschodniej

 Na wieży

 Schody w wieży

Naturalną kontynuacją wizyty w Sagrada Familia jest oczywiście słynny Park Güell, zaprojektowany przez tego samego artystę. Znów bajecznie kolorowy, fantastyczny, oszałamiający... Widząc tylko te dwa miejsca w Barcelonie, doszedłem do wniosku, że Gaudi był dla tego miasta tym, kim Bernini dla Rzymu. Poniekąd je stworzył.


Potem jeszcze podróż autobusem po mieście: aż serce się krajało, gdy mijałem np. muzeum Picassa, Miesa van der Rohe, czy Jeana Miró. Z platformy otwartego autobusu zobaczyłem więc górę Tibidabo, Pałac Narodowy i inne sztandarowe miejsca tego miasta. Jeszcze tylko krótki postój przy jakimś stadionie (jak zapewne się domyślacie nie był to mój pomysł) oraz przy jednej ze słynnych kamienic Gaudiego (Casa Milà), mały spacer po porcie i po plaży (by zamoczyć stopy w Morzu Śródziemnym), a także po słynnej La Rambli, czyli najsłynniejszej alei miasta, a w zasadzie szerokiej handlowej promenadzie obsadzonej platanami, które tworzą nad głowami przechodniów piękny, zielony dach. W międzyczasie jakieś przerwy na kawę, obiad i przekąski (ach, te hiszpańskie tapas!).

Rzeźba Franka Gehry'ego na barcelońskim nabrzeżu

La Rambla po zmroku

Casa Milà Gaudiego (detal)

Zakątkiem szczególnie urokliwym i klimatycznym (zwłaszcza po zmroku) jest tzw. Barri Gòtic, czyli Dzielnica Gotycka. To najstarsza część miasta (Barcelona rozrosła się w zasadzie dopiero w XX w.), pełna wąskich uliczek, wzdłuż których ciągną się średniowieczne kamienice i kościoły. Cudowne, magiczne miejsce, które zaraz przywołało mi z pamięci książkę Cień wiatru Zafona i zamieszczone w niej zdjęcia.


Wiele by można jeszcze pisać o tym wrzącym, barwnym mieście, ale lepiej zobaczyć je na własne oczy - czego każdemu z Was życzę. Także i sobie - bo mam nadzieję, że kiedyś tam jeszcze wrócę.

5 komentarzy:

  1. Wspaniała eskapada, choć domyślam się, ile musiało kosztować takie "ograniczanie się" i szybka wizyta, zamiast powolnego smakowania wszystkich atrakcji.
    Chętnie zobaczyłabym Sagrada Familia na żywo, bo rzeczywiście na zdjęciach wygląda... hm, oryginalnie. Z uwagą przeczytałam więc, Twoją obronę Gaudiego. Gotyk plus barok + modernizm - jak dla mnie trochę za dużo, wiadomo, że często mniej znaczy więcej. Z drugiej strony taka biomorficzna architektura kusi swoją innością i bogactwem skojrzaniem...
    Ale, żeby się wypowiadać, chyba jednak trzeba zobaczyć na żywo?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie na zdjęciach też to nie przekonywało, ale na żywo zrobiło na mnie spore wrażenie. I jakoś tak pasowało mi do Barcelony. Ta świątynia nie sprawdziłaby się chyba np. w Polsce, Niemczech, czy Francji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostawiam ślad - uśmiech ;), że byłam i przeczytała i foto obejrzałam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wielkie dzięki. Ja niestety nie zawsze tak robię. :/ Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za widok fasady Męki Pańskiej, dość rzadko reprodukowanej w książkach i albumach. Po przeczytaniu "Hołdu dla Katalonii" Orwella też bardzo marzę o podróży do tego miasta. Ehhh, ależ smaka robisz człowiekowi. ;-)))

    OdpowiedzUsuń