niedziela, 17 lipca 2011

Wilno


Wakacje w pełni, a ja - jak nigdy - nie mam jeszcze zbyt wielu planów wyjazdowych tego lata. Dlatego chciałbym opisać wreszcie swoje wrażenia z majowej wizyty w stolicy Litwy. A są one naprawdę pozytywne. Odkąd mogłem odwiedzić to niesamowite miasto, zaliczam je do moich ulubionych. Co mnie tak urzekło?

Jedna z ulic w centrum

Najpierw zabytki czyli w głównej mierze liczne kościoły. Wiadomo - jeśli Wilno, to przede wszystkim barok i klasycyzm, i to na najwyższym światowym poziomie. To właśnie tutaj znalazłem jedną z najcudowniejszych fasad kościelnych świata. Pełna lekkości i finezji, perfekcyjna w proporcjach fasada kościoła Misjonarzy (Wniebowstąpienia Pańskiego) jest wprost fenomenalna - ze świecą szukać takich, które mogą jej dorównać. Niestety niewiele osób tu dociera (choć to zaledwie rzut kamieniem od Ostrej Bramy), gdyż świątynia jest zdewastowana, pusta i zamknięta na cztery spusty. Ale sam wygląd zewnętrzny wart jest tego, by tam się udać.

 Fasada kościoła Misjonarzy (Wniebowstąpienia Pańskiego)

Olbrzymie wrażenie zrobił na mnie także słynny wizerunek Matki Boskiej Ostrobramskiej. Ucieszyło mnie bardzo to, że można podejść do niego bardzo blisko, na wyciągnięcie ręki i bez przeszkód spojrzeć w samą twarz smutnej Pani. I muszę Wam powiedzieć, że jest to najpiękniejsza Madonna, jaką widziałem. To była miłość od pierwszego wejrzenia. ;) Widziałem oczywiście ten obraz wcześniej na reprodukcjach i w licznych kopiach, ale wszystkie były albo bardzo nieudolne albo niedokładne, bo żadna nie była w stanie uchwycić tego piękna.

 Obraz Ostrobramski MB Miłosierdzia (fragment)

Jednym z moich ulubionych kościołów Wilna jest także słynny kościół świętych Janów na terenie Uniwersytetu Wileńskiego. Kolejna przepiękna, jakby "porcelanowa", falująca fasada. A wewnątrz przeżyliśmy ciekawą przygodę - przypadkowe spotkanie z samym profesorem Mariuszem Karpowiczem, jednym z najsłynniejszych polskich historyków sztuki, autorem wielu publikacji na temat polskiej sztuki nowożytnej - w tym także Wilna. Niesamowicie sympatyczny człowiek!

Fasada kościoła św. Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty

Olbrzymie wrażenie zrobił też na mnie kościół św. Piotra i Pawła na Antokolu. Tym razem nie fasadą, ale wnętrzem. Cóż za przepych stiuków! A zarazem wielka elegancja.

Kościół św. Piotra i Pawła - główna nawa...

...i kopuła

Muszę jeszcze napisać o jednej szczególnej ulicy, a mianowicie o ul. Dominikańskiej, w samym centrum miasta. To przy niej znajduje się użytkowany przez Polaków kościół św. Ducha z 2 połowy XVIII w. Jest on nieco podniszczony (choć trwają tam jakieś remonty), ciemny i trochę ponury - zachwyca jednak rokokowym wystrojem. Kulisowy układ szesnastu (sic!) ołtarzy tworzy wyjątkową przestrzeń przenikających się elementów. Mnie podobał się szczególnie chór organowy, pulsujący falującą linią. 

 Kościół św. Ducha - widok na prezbiterium...

  ...i kopuła...

...i chór organowy

To tutaj właśnie przez długi czas znajdował się obraz "Jezu ufam Tobie", namalowany przez Eugeniusza Kazimirowskiego pod dyktando św. siostry Faustyny. Obecnie znajdziemy tu tylko kopię, a oryginał znajduje się zaledwie parę kroków dalej, w kościele św. Trójcy, przy tej samej ulicy. Jest to świątynia litewska, o nowoczesnym wystroju, która mnie po prostu oczarowała. Tak się złożyło, że trafiłem akurat na nabożeństwo i Mszę świętą. Byłem osłupiały pięknem liturgii, anielskim śpiewem pod akompaniament gitary i skrzypiec, elegancją i prostotą wystroju, oświetlenia, szat liturgicznych (lnianych!), kwiatów etc. Od razu zamarzyła mi się taka parafia u nas. :)

Kościół św. Trójcy - fragment prezbiterium 
z obrazem E. Kazimirowskiego

Przy ulicy Dominikańskiej spodobały mi się jeszcze dwa inne przybytki - bliższe ziemi, niż niebu: księgarnia wydawnictwa Taschen - większa i lepiej zaopatrzona niż ta, którą odwiedziłem w Londynie (obok Saatchi Gallery) oraz sympatyczna knajpka z niedrogim i zachwycającym jedzeniem, które zapamiętam na długo.

 Latarnia na kościele św. Kazimierza

Fasada kościoła św. Anny 
- najpóźniejszej świątyni gotyckiej na terenie Rzeczypospolitej

Wilno urzekło mnie też atmosferą relaksu i spokoju - co jest zasługą ludzi. W samym centrum nie widać tak charakterystycznego dla stolic pośpiechu i gorączkowego zabiegania. Wręcz przeciwnie - wszędzie młodzi ludzie relaksujący się w kawiarniach, parkach, na licznych placach. Rozmawiają, jeżdżą na deskorolkach i rowerach, moczą stopy w fontannach lub rzece, a nawet muzykują lub po prostu czytają. Mieszkańcy Wilna wywarli na mnie wrażenie bardzo pozytywne - uśmiechnięci, pogodni, spokojni i naprawdę bardzo elegancko ubrani (nie zwracam zwykle na to uwagi, ale tu aż rzucało się to w oczy). Wydawało się też, że dosyć zamożni - co było dla mnie małym zaskoczeniem, bo wiem, że Litwa bardzo boleśnie odczuła skutki ostatniego kryzysu ekonomicznego (ale w końcu to stolica, więc tam może jest nieco inaczej). Podobało mi się także to, że Litwini są w zasadzie bardzo wysocy, dzięki czemu ja, z moimi 202 centymetrami nie rzucałem się aż tak bardzo w oczy. :-)

 Pod pomnikiem Giedymina na placu obok katedry

Nad rzeką

W kawiarni
Niestety przez dwa dni pobytu nie udało mi się zobaczyć wszystkich galerii i muzeów - byłem tylko w muzeum historycznym Litwy (nic specjalnego) oraz galerii sztuki współczesnej w samym centrum, niedaleko ratusza (coś jak nasza "Zachęta"). Mam jednak mocne postanowienie, aby tam kiedyś wrócić, bo miasto to naprawdę mnie zachwyciło od pierwszego wejrzenia - a dotychczas na tę skalę udało się to tylko Wenecji. Choć akurat Wilno nazywane było Atenami Północy. Dlaczego? Wystarczy zerknąć chociażby na imponującą katedrę.

 Fasada bazyliki archikatedralnej

Katedra św. Stanisława Biskupa i św. Władysława -
- strona południowa
P.S. Wszystkie zdjęcia mojego autorstwa.

13 komentarzy:

  1. Ha! Profesor Karpowicz... Świetne pióro, choć jego ustalenia naukowe są bardzo nienaukowe. ;-)
    Masz dwa metry wysokości? Rety, sięgałabym Ci chyba do pasa. :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy masz na myśli coś konkretnego mówiąc o nienaukowości Karpowicza? Ja mam o nim raczej dobre zdanie. Pamiętam ze studiów np. jego teksty o rokoko warszawskim, czy o Łazienkach - chyba nie można im specjalnie niczego zarzucić?

    Tak, ponad dwa metry. Więcej z tym kłopotu, niż pożytku, no, ale wzrostu się nie wybiera. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, zdecydowanie dwa dni to za mało na piękne miasta. Ja wrócę do Pragi, Ty pewnie do Wilna :)

    OdpowiedzUsuń
  4. @ snoopy
    Mam. Choćby książkę Karpowicza o Baltazarze Fontanie, gdzie nasz badacz z wielkim wdziękiem ze zwykłego sztukatora znad Jeziora Como [choć jak na polskie warunki niezrównanego] zrobił genialnego architekta. Książkę czyta się fantastycznie, ale to prawdziwie twórcza żonglerka faktami. A z innych karpowiczowych pozycji to choćby "Mateo Castello, architekt wczesnego baroku" czy też jego seria artykułów o krakowskim kościele śś. Piotra i Pawła. W sumie tyle, co na dzień dzisiejszy ma łepetyna pamięta.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Virginia: Tak, czytałem i oglądałem Twoje relacje z Pragi. Cudowne miasto, ale ja byłem tam tylko raz - i to przejazdem, zaledwie na jedno popołudnie. Widziałem więc bardzo niewiele, ale na pewno któregoś pięknego dnia wybiorę się tam.

    @JM: Może i jest coś na rzeczy w tym, co piszesz. Inna sprawa, że Fontana i Castello to jednak nazwiska fundamentalne dla sztuki na naszych ziemiach tego czasu. I jest to całkiem solidna architektura, jakby nie było. My Italią nigdy nie byliśmy i nie będziemy, więc nie ma się co porównywać do takich geniuszy, jak Bernini, czy Borromini.

    OdpowiedzUsuń
  6. A, nie żebym na Fontanę i Castello kwękała. Fontana - w porównaniu z ówczesną rzeźbą krakowską - prezentował poziom wręcz astralny. Wystarczy popatrzeć na dwa oblicza św. Anny w krakowskim kościele pod jej wezwaniem by wiedzieć, że naprawdę znał się na robocie. Choć z drugiej strony, jeżeli skoczy się w przyszłość o kilkadziesiąt lat, to sztuka na Kresach naprawdę była bardzo dobra. Meretyn, Glaubitz czy Pinsel - to bardzo piękny most łączący sztukę Zachodu ze Wschodem.

    OdpowiedzUsuń
  7. To tak gwoli przypomnienia, by nie popadać w kompleksy. :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. No, tak. Dzięki za dopowiedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ty taki wielki jesteś?! A ja myślałam, że Snoopy jest niższy ;)
    Dzięki za przepiękny spacer p[o Wilnie. Ja w przyszłym roku z przyjaciółkami chcemy na nasz babski tydzień wyskoczyć do Wilna albo do Pragi- jeszcze się nie zdecydowałyśmy. Ty kusisz i Virginia kusi :) Ale mamy rok na zastanowienie :)
    A obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej-piękny!

    OdpowiedzUsuń
  10. Rzeczywiście trudno wybrać - Praga, czy Wilno. Oba miasta cudowne. Pewne jest jedno: cokolwiek byście nie wybrały, będziecie zadowolone. Zresztą to "odrzucone" miasto potraktować możecie jako odłożone na następny raz - po prostu. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam do siebie po odbior Lovely Blog Award.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak to miło przypadkiem trafić na taki ciekawy blog i bardzo sympatyczny tekst o Wilnie. Ja w tym mieście bywam tak co jakieś 3 lata, a ostatnio kilka tygodni temu i obserwuję, jak się powoli zmienia, centrum już prawie w całości odnowione. A jeszcze w latach 90-tych Wilno było piękne, ale takie zapyziałe i szare....Z drugiej strony te dawne obdrapane bramy miały ten swój wschodni urok...teraz Wilno robi się coraz bardziej zachodnie i bogate, sama już nie wiem co lepsze...:) Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziękuję za miłe słowa, Aniu. Zapraszam do siebie częściej. Twój blog też bardzo mi się podoba - już zapisuję w ulubionych.

    Zazdroszczę Ci tych wizyt w Wilnie. Też mam ochotę tam powrócić.

    OdpowiedzUsuń