poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Miłosz. Biografia i Wiersze Wszystkie


Zwykle z dużą ostrożnością odnoszę się do blurbów z okładek zachwalających książkę, której dotyczą. Rzadko kiedy zdarza się, by odpowiadały one rzeczywistości. Nawet moje ulubione wydawnictwo Znak niejednokrotnie przesadza w tych swoich notkach. Inaczej jest jednak w przypadku monumentalnej biografii Czesława Miłosza autorstwa Andrzeja Franaszka. Każde słowo tekstu z okładki jest bezsprzecznie prawdziwe:
Wydarzenie Roku Czesława Miłosza!
Niebywałe życie, niebywała biografia.


"Miłosz. Biografia" autorstwa Andrzeja Franaszka to nie tylko barwny portret jednego z największych twórców XX wieku - to zarazem kawał historii tego stulecia, z jego okrutnymi paroksyzmami: wojnami, rewolucjami, totalitaryzmami, powstaniami, dyktaturami, zrywami niepodległościowymi. Wszystkich tych wydarzeń - a także kluczowego dla tej epoki losu wygnańca - żyjący blisko sto lat poeta doświadczył na własnej skórze; ale też wnikliwie opisał w dziełach zdumiewających skalą artystycznej różnorodności.

Andrzej Franaszek zbierał materiały do tej biografii przez przeszło dziesięć lat - w Polsce i na Litwie, we Francji i w Ameryce. Dotarł do wszystkich, którzy mogli o Miłoszu powiedzieć coś istotnego, spenetrował archiwa w Beinecke Library i Maisons-Laffitte, prześledził obfitą korespondencję poety. Fantastycznie operuje zebranym materiałem, nie przytłaczając czytelnika nadmiarem wiadomości, a raczej budując portret bohatera swej opowieści lekkimi pociągnięciami pióra. Nie pomija bolesnych i trudnych tematów, drażliwych spraw osobistych, dramatycznych decyzji i wyborów. Pokazuje je z kulturą i empatią, pomagając nam poznać tajemnice fascynującego losu wielkiego człowieka. Czytając dzieło Andrzeja Franaszka, nabieramy nadziei, że uda się przeniknąć fenomen talentu i meandry osobowości Miłosza, zrozumieć, co ukształtowało jego umysłowość, wyobraźnię, wrażliwość poetycką.


Jest to jedna z tych książek, które początkowo onieśmielają, a nawet przerażają swoją objętością (prawie tysiąc stron), ale która po zakończeniu lektury wywołuje okrzyk: "To już? Tak szybko? Jaka szkoda!". Jest to najprawdopodobniej najlepsza polska książka roku.

Olbrzymia praca wykonana przez biografa imponuje i zachwyca. Jakie bogactwo faktów, szczegółów, cytatów - a wszystko razem buduje spójną i przekonującą wizję tej niezwykłej osobistości, jaką był Czesław Miłosz. Spodobało mi się bardzo, że Franaszek, uznany literaturoznawca, kreśląc sylwetkę pisarza, sięga obficie do jego rozległego dzieła. Omawia poszczególne tomy wierszy i esejów, przytacza artykuły i różnorodne zapiski. Dzięki temu otrzymujemy nie tylko pełniejszy obraz bohatera tej opowieści, ale i odkrywamy nowe sensy i liczne aluzje zawarte w jego przebogatej twórczości. Żal tylko, że choć przez pierwszą połowę życia poety Franaszek omawia poszczególne wydarzenia i kolejne wydawane tomy dosyć dokładnie, to od momentu wyjazdu przyszłego Noblisty do USA w 1961 r., narracja nie jest już tak szczegółowa, a wydawane w tym czasie dzieła omawiane są zbiorczo, w kolejnych "rzutach".

Książkę czyta się znakomicie, niemal jednym tchem. Wielka w tym zasługa płynącego potoczyście języka oraz umiejętnie budowanego napięcia. Wydarzenia wojenne lub te związane z "ucieczką" na emigrację czyta się jak niezły thriller. Mocno poruszające są też fragmenty opisujące skomplikowane relacje z żoną Janiną oraz chorobę jej i ich syna Piotra, wreszcie nie tak rzadkie okresy załamania i zwątpienia, jakie nawiedzały pisarza. Radością, ale i lekką zazdrością napawały mnie perypetie studenta Czesława w przedwojennym Wilnie, związane z udziałem w bardziej lub mniej formalnych grupach i stowarzyszeniach studenckich i literackich. Niezwykle ciekawe są kulisy przyznania poecie Nagrody Nobla. Zadziwiała mnie nieraz postawa Miłosza - np. jego wytrwałe, pełne niebezpieczeństw peregrynacje wojenne oraz postawa nieangażowania się bezpośrednio w walkę, bo jak najwięcej pisarzy i intelektualistów powinno wojnę przeżyć, by budować kraj po jej zakończeniu (tu ciekawy cytat z Miłosza: Pruszyński w swojej książce o Hiszpanii opowiada o młodym poecie baskijskim, który na froncie tłumaczy "Antygonę" Sofoklesa. Ten poeta rozumiał, że nie wykreśla się bezkarnie ani jednego roku z kultury narodu, że przyszłe pokolenia zapomną o stanie naszych nerwów, ale nie zapomną o dobrym przekładzie "Antygony").

Blisko 150 stron tego opasłego tomu to wydrukowane petitem przypisy, których jednak pod żadnym pozorem nie należy w lekturze pomijać, gdyż są nie mniej ciekawą jak tekst główny kopalnią ciekawostek, anegdot, dopowiedzeń i cytatów z niezliczonych książek, listów i wywiadów. W książce zamieszczona jest też podstawowa bibliografia poety oraz indeks nazwisk (brakuje trochę indeksu tytułów książek i wierszy).

Niezbędnym dodatkiem są też zdjęcia, na których widzimy Miłosza, jego bliskich i znajomych w różnym okresie życia. Do moich ulubionych należą te, na których widzimy poetę jak przygotowuje się do ceremonii Noblowskiej... pastując sobie buty lub już na bankiecie, gdy razem z Kisielem prezentują do obiektywu swój pojedynek na miny. Podoba mi się też zdjęcie z Gombrowiczem oraz to pełne czułości w objęciach drugiej żony, Carol.


Miłosz nazywany jest często "świadkiem XX wieku" i chociaż on sam bardzo nie lubił tego określenia, jest w nim wiele prawdy. Wielka Historia pojawia się na tych stronicach nieustannie (choć nigdy nie nuży!), wraz z całą plejadą wybitnych osobistości. Kogo tu nie ma! Iwaszkiewicz, Giedroyc, Turowicz, Vincenz, Jeleński, Gombrowicz, Herbert, Czapski, Wat, Andrzejewski, Brodski... Listę można by ciągnąć jeszcze długo. Jakby efektem ubocznym przeczytania tej biografii jest to, że poznajemy trochę lepiej i tych ludzi. Dla mnie największymi odkryciami byli Zbigniew Hertz i Maria Dąbrowska, którzy dali mi się poznać od nowej dla mnie strony - jako obdarzeni niezwykłym zmysłem obserwacji komentatorzy, których opinie są celne, trzeźwe, a także pełne ironii i humoru (nieraz złośliwego). Z niecierpliwością czekałem na kolejne cytaty z ich listów lub dzienników.

Innym efektem ubocznym (a może zamierzonym skutkiem?) jest chęć jeszcze bliższego poznania dorobku Czesława Miłosza. Ja nabrałem największą ochotę na Rodzinną Europę, Ziemię Ulro i Historię literatury polskiej, po które prędzej, czy później na pewno sięgnę. Równocześnie z biografią czytałem też towarzyszący jej tom Wierszy wszystkich. Udało mi się poznawać pierwsze tomy wierszy równolegle do prowadzonej przez Franaszka opowieści - z obopólną korzyścią. Po "amerykańskim przyspieszeniu" w biografii, było to już niemożliwe, tak więc teraz już na spokojnie będę kontynuował moją znajomość z tą wielką poezją  (z wcześniejszych lektur znam tylko ostatnie tomy od wydanego w 2000 r. To oraz pojedyncze utwory wcześniejsze).

 

Przy pierwszym czytaniu wiersze te uderzają mnie przede wszystkim perfekcyjnym rytmem i piękną melodyką - Miłosz to prawdziwy mistrz polszczyzny. Poza tym czytelnik zaznajomiony głównie z polską poezją współczesną dostrzeże zupełnie inny rejestr tego języka oraz inną wagę poruszanych problemów. To poezja bardzo poważna (choć ta powaga bywa przełamywana humorem i (auto)ironią - zwłaszcza w najpóźniejszym okresie twórczości), wręcz wzniosła; intelektualna, a nawet filozoficzna. Choć ociera się o wyżyny abstrakcji, nie stroni od konkretu. Jest bardzo zmysłowa, przepełniona kontemplacją i zachwytem nad światem. Ta poezja to cały świat - by przywołać tytułową metaforę z książki Jana Błońskiego (Miłosz jak świat). Warto w ten świat wejść.

A wracając do książki Franaszka. Nigdy nie byłem wielkim fanem biografii i nie czytałem ich w życiu zbyt wiele. Po tej lekturze nabrałem jednak ochoty na więcej. Na pierwszy ogień pójdzie pewnie żywot Jerzego Nowosielskiego autorstwa Krystyny Czerni, który już od paru miesięcy łasi się do mnie z półki. Znak zapowiada też biografię Jerzego Turowicza. A mnie marzą się jeszcze podobne do omawianej biografie Zbigniewa Herberta i Witolda Gombrowicza. Co pan na to, panie Franaszek?

9 komentarzy:

  1. Właśnie jestem w trakcie lektury miłoszowej biografii (Czesław właśnie zdał maturę)i muszę stwierdzić, że faktycznie zachwycająca rzecz. Mnie najbardziej fascynuję fakt, że Miłosz urodził się i żył w tak odmiennych kulturach (Wilno, potem Francja i Stany) - niezwykłe przejścia. Myślę, że Franaszek przyspiesza w ostatnich rozdziałach ze względu na "Rok Miłosza" - może był zobligowany szybko zakończyć pracę nad biografią? Faktycznie może warto zabrać się za życie Herberta i Gombrowicza - nie tak sielsko jak to zrobiła Siedlecka, lecz właśnie tak "prawdziwie" jak to zrobił Franaszek? Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, Franaszek przekraczał wszelkie terminy i w końcu wydawca zagroził mu, że jeśli nie ukończy książki w takim terminie, by ukazała się na Festiwal Miłosza w maju, to będzie musiał zwracać zaliczkę. Dlatego napisał ją w rok - choć samo gromadzenie materiałów zajęło mu 10 lat. Nie wiem, czy to był bezpośredni efekt tego przyspieszenia - być może. Inna sprawa, że w Stanach jego życie tak jakby się trochę ustabilizowało i może nie trzeba było poświęcać aż tyle miejsca na szczegóły. Zresztą książka i tak już była obfita i musiałaby uróść jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem zachwycona Biografią napisaną przez Franaszka! Wykonał kawał dobrej roboty,bardzo podobają mi się wtrącenia na temat powstałych utworów wraz z ich próbnymi analizami. Wiersze - tomiszcze też mam podczytuję skrupulatnie od czasu do czasu. Nie da się ogarnąć tego od razu:)
    O biografii Nowosielskiego w wykonaniu Czerni slyszalam, że dobra, szczególnie jednak zachęciła mnie audycja w radio.
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Snoopy dziękuję za wyjaśnienie :) Czasami jednak wyznaczenie konkretnego terminu motywuje do przyspieszenia prac :)10 lat nad jednym projektem?! Godne podziwu szaleństwo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. @montgomerry: Mnie też bardzo podobały się te analizy twórczości. Kto wie, może kiedyś Franaszek napisze coś o samej poezji? Początkowo nawet wolał to od biografii, ale dał się przekonać Illgom. Ja kupiłem "Moment wieczny" Fiuta i mam nadzieję przeczytać tę analizę. Zastanawiam się też nad "Zamiast..." Marka Zaleskiego. Poszukuję także w/w książki Błońskiego.

    Co do Nowosielskiego - bardzo lubię tego malarza i wiem, że to arcyciekawa postać, więc książkę na pewno przeczytam (mam też tom "Rozmów..." z nim oraz inne rzeczy na jego temat). Ja audycji w radiu nie słyszałem, ale byłem na spotkaniu z panią Krystyną Czerni [mam nawet autograf w książce :) ], które było arcyciekawe - jedno z lepszych spotkań z pisarzem, na jakich byłem.

    @the_book: To prawda, że to szmat czasu, ale takie rzeczy zdarzają się częściej, niż nam, szarakom się wydaje. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja zostawiam sobie biografię Miłosza na jesień, ale już teraz mam takie przeczucie, że to będzie moja książka roku:) Pierwszą jej recenzją, jaką przeczytałam w prasie, była "(Auto)biografia Miłosza" w "Uważam, rze" autorstwa Andrzeja Horubały (artykuł w internecie jest niestety płatny) i była to recenzja raczej krytyczna, czemu akurat nie ma się co dziwić, gdyż prawicowa prasa raczej Miłosza nie lubi i zarzuca mu antypolskość. Horubala, z tego co pamiętam, uważał, że Franaszek bezkrytycznie usprawiedliwia Miłosza i każdą wątpliwość rozstrzyga na jego korzyść. A Ty jak to odbierasz?
    Moim zdaniem, gdy ktoś poświęcił aż 10 lat swojego życia na zebranie danych biograficznych o Miłoszu, nigdy nie będzie już do końca obiektywny, co jednak wcale nie musi umniejszać wartości samej biografii.
    Mam jeszcze takie jedno praktyczne pytanie, ile czasu zajęło Ci czytanie książki? To chyba prawie 800 stron....

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj. Zaglądam i szukam tu "inspiracji" od dawna, komentuję po raz pierwszy. Do lektury książki p.Franaszka nie trzeba mnie wprawdzie zachęcać bo dobre biografie (i dzienniki) czytam zawsze z przyjemnością ale ta recenzja sprawia, że mam ochotę książkę zakupić a nie pożyczać(mam obiecaną). Warto mieć chyba taką pozycję pod ręką, żeby czytać kiedy ma się ochotę i wracać do niej. Autora od dawna darzę atencją, często słuchałam recenzji autora m.in. w Czytelni, oglądałam i czytałam wywiady po ukazaniu się biografii Miłosza i czekam z pewną nawet niecierpliwością na rozpoczęcie lektury. Nie będę czytać jednak jednym tchem bo lubię takie przyjemności dawkować. Jak dobrze, że to prawie 1000 stron radości.
    Nowosielskiego też mam w planach. Pozdrawiam Zuza

    OdpowiedzUsuń
  8. @Ania: Ja akurat sądzę, iż "Uwarzam Że" bardzo często grzeszy brakiem obiektywności, agresją, manipulacją i demagogią. Franaszek nie tyle usprawiedliwia Miłosza, co stara się go zrozumieć. I czasami delikatnie sugeruje, że nie do końca potrafi zrozumieć niektórych jego wyborów (w wywiadach artykułuje to bardziej wprost). Akurat to wydaje mi się uczciwsze, niż sytuacja, gdy biograf osądza człowieka, o którym pisze z wyżyn dystansu czasowego i swojej aktualnej wiedzy (zawsze cząstkowej). Franaszek jest oczywiście po stronie poety, ale na pewno nie napisał hagiografii. Nie przemilcza trudnych i kontrowersyjnych sytuacji, przywołuje też opinie krytyczne na temat Miłosza. Według mnie to bardzo uczciwie napisana książka.

    Ma ona dokładnie 960 stron - w tym tekstu głównego 755 + przypisy, bibliografie i indeksy. Czytałem ją dosyć długo - praktycznie cały miesiąc.

    @"Anonimowa" Zuza: Cieszę się, że zechciałaś się ujawnić i skomentować post. :) Jeśli chcesz zakupić książkę, to polecam zaglądać na stronę wydawnictwa Znak - często są tam rewelacyjne promocje. Warto się też zarejestrować i zostać stałym klientem, wówczas ma się stały rabat + więcej możliwości promocyjnych. Ja kupiłem swój egzemplarz za jakieś 30 zł. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zgadzam się całkowicie z tym, iż "Uważam, rze" popełnia wiele grzechów o których piszesz. Dla mnie szczytem manipulacji w tym tygodniku są recenzje Masłonia, z którymi właściwie prawie nigdy się nie zgadzam. Masłoń szczególnie lubi się pastwić nad współczesną literaturą polską. Mimo wszystko polubię ten tygodnik, bo jest jakiś taki ożywczy i odmienny na tle innych tygodników, choć z wieloma jego tezami się nie zgadzam. Recenzja Horubały na temat biografii Franaszka prowokuje mnie raczej do dyskusji niż zniechęca, a ogólne zarzuty tygodnika dotyczące antypolskości Miłosza tym bardziej zachęcają do zmierzenia się z biografią i wyrobienia sobie własnej opinii. Samego Miłosza bardzo lubię czytać, chociaż właściwie dopiero teraz bardziej poznaję jego utwory.
    Twoja recenzja książki Franaszka jest bardzo ciekawa i zachęcająca:) A te 755 stron tekstu... - też mi się wydawało, że trzeba zarezerwować na nią przynajmniej miesiąc.
    Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń