środa, 3 sierpnia 2011

Kilka żalów, pięć książek i jedna nagroda


Na początku tego roku w środowisku blogerów książkowych powstała idea nagrody przyznawanej najciekawszym książkom. Siłą sprawczą i napędową całej sprawy była przede wszystkim Agnieszka z bloga Życiowa pasja bibliofila. Idea ruszyła z kopyta i rozgorzała gorąca dyskusja na stworzonym specjalnie w tym celu forum. Dołączyłem niezwłocznie, jak tylko usłyszałem o tej inicjatywie - byłem naprawdę podekscytowany projektem. Dyskusjom nie było końca. Niestety w pewnym momencie ruch na forum ustał i wszystko ucichło. Co jakiś czas tam zaglądałem, ale gdy na stronie zaczął dominować spam, uroniłem łezkę, stwierdzając, że sprawa póki co umarła śmiercią naturalną. Nieświadomy byłem tego, że było wręcz przeciwnie - wyłoniła się ścisła grupa organizatorów, wybrano ostatecznie nazwę nagrody - Złota Zakładka (która zresztą mi się podoba), ustalono ostatecznie konkretne kategorie, o których tak zawzięcie dyskutowaliśmy na forum, wreszcie utworzono regulamin i stronę internetową przedsięwzięcia. Nic o tym nie wiedziałem z tej prostej przyczyny, że jakimś dziwnym trafem nie dotarł do mnie mail informujący o tych krokach. Nic to. Najważniejsze, że sprawa się rozwinęła - i to ponad pierwotne oczekiwania, bo okazało się, że jednym z partnerów nagrody zostały Targi Książki w Katowicach, podczas których mają być ogłoszone wyniki.

Pełen radości i zapału zacząłem już układać listę nominacji, gdy okazało się, że... nie mogę wziąć udziału w głosowaniu. Regulamin został bowiem tak skonstruowany, że nominować książki i głosować na nie mogą tylko ci blogerzy, których blog w momencie otwarcia naboru nominacji (a więc 1 sierpnia 2011) funkcjonuje od 6 miesięcy i opublikował przez poprzedzający rok co najmniej dwanaście recenzji. Okazało się, że nie spełniam tego drugiego warunku. Nie zamieściłem na bric-à-brac aż 12 recenzji książkowych od sierpnia 2010 (jest ich coś ok. dziewięciu plus inne posty w kategorii książki: różne stosiki itp.). Mam za swoje. Dostało mi się za to, że niezbyt często tu piszę oraz za to, że nie publikuję więcej recenzji książkowych (choć w 2010 r. przeczytałem ponad 80 pozycji). 

Nie dawałem jednak za wygraną, próbując uprosić zakwalifikowanie mnie do udziału w plebiscycie. Miałem nadzieję, że może poczytane mi zostanie to, iż prawie od początku brałem udział w dyskusjach i pragnąłem czynnie włączyć się w realizację pomysłu. Jako dodatkowy argument wskazałem jeszcze swoje opinie o książkach, jakie publikuję w serwisie Lubimy Czytać, a których nie umieszczam tutaj, bo są zbyt krótkie na samodzielny post. Niestety nic to nie dało - organizatorzy postanowili być twardzi i "nie adaptować regulaminu do próśb". No, cóż - trudno. Pewnie tak trzeba. Nie ukrywam, że mi przykro i pozostał żal. A listę swoich nominacji mogę już wyrzucić do kosza. 

Dobrym owocem tego wszystkiego będzie być może to, że wezmę się bardziej za siebie i zacznę pisać więcej recenzji książkowych. Na dobry początek postanowiłem zamieszczać w moim bric-à-brac opinie z LubimyCzytac.pl. Raz na jakiś czas spodziewajcie się więc tutaj zbiorczych sprawozdań przynajmniej z niektórych moich lektur. Oto pierwsze z nich - kilka pozycji spośród przeczytanych przeze mnie w ostatnich dwóch miesiącach (z ocenami w skali od 1 do 6). Ze specjalną dedykacją dla ekipy Złotej Zakładki. A tak swoją drogą, to ciekawe, czy policzą je jako oddzielne recenzje?

***

Umberto Eco, Historia piękna (Rebis, 2005) - Rozczarowała mnie ta książka. Jest zbyt powierzchowna, by traktować ją jako dzieło z pewnymi ambicjami, a jednocześnie zbyt zagmatwana i pisana zbyt trudnym językiem, by uznać ją za rzecz czysto popularyzatorską (choć niekiedy odnosiłem wrażenie, że to raczej wina polskiego tłumaczenia). Oto mała próbka: 
"Wobec przytłaczającej atmosfery świata przemysłowego, rozrastania się metropolii, przez które przewalały się ogromne i anonimowe tłumy, powstawania nowych klas o potrzebach z pewnością innych niż estetyczne, artysta czuł się urażony formą nowych maszyn, afiszujących się czystą funkcjonalnością i nowymi materiałami, i - zagrożony w swoich ideałach - idee demokratyczne, które stopniowo torowały sobie drogę, uważał za wrogie; dlatego postanowił się stać odmieńcem" (s. 329). 
Czy to jest w ogóle po polsku?

Dużym atutem tej publikacji jest świetnie dobrany, nieoczywisty i bardzo obfity materiał ikonograficzny - w dodatku w znakomitych reprodukcjach. Cieszą też liczne wypisy ze źródeł literackich - choć nie ułatwiają one bynajmniej lektury. Te dwa elementy sprawiają, że podwyższam nieco ocenę.

Jest to książka na wskroś postmodernistyczna. Wenus Tycjana obok Lilith Rossettiego i Anity Ekberg z 8 i pół Felliniego; rzeźby antyczne obok miniatur średniowiecznych i kadrów z komiksów. Teksty biblijne obok traktatów oświeceniowych i poezji modernistycznej. Wszystko miesza się tu ze sobą - choć nie bez pewnego zamysłu. Książka niewątpliwie oryginalna, odważna i na swój sposób fascynująca. I jak każda tego typu pozycja - wśród wielu osób może wzbudzić opór. Mnie sama idea się podoba, ale jej realizacja pozostawia już sporo do życzenia. Ocena: 3, 5.

Praca zbiorowa pod red. Piotra Mareckiego i Agnieszki Wiśniewskiej, Kino Polskie 1989-2009. Historia krytyczna (Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2010) - Dlaczego o (pop)kulturze i sztuce pisać świeżo, z pazurem i piekielnie inteligentnie potrafią tylko autorzy ze środowiska Krytyki Politycznej? Czy dlatego, że "nieaspirujący do grona poważnych recenzentów mają łatwiej" (s. 217)? A może dlatego, że jako jedni z niewielu są w stanie dostrzec, że te dziedziny także dzisiaj mogą mieć widoczny skutek społeczny; że ze sztuką nie tylko warto, ale da się dyskutować; że nie jest ona tak do końca autonomiczna względem takich dyskursów stwarzających rzeczywistość, jak nauka, wiedza, polityka i religia (s. 213)? Ocena: 5.

Seamus Heaney, Przejrzysta pogoda. Wiersze wybrane (Znak, 2009) - Nie jest to prosta poezja - ona wymaga wysiłku, zmagania z materią języka. Pełna nostalgii, a nawet melancholii, pełnymi garściami czerpie z obrazów pamięci, dopuszcza do głosu duchy zmarłych. Żywi się nie tylko wspomnieniem, ale i mitem, literaturą, historią, naturą. Potrafi porwać i wzruszyć, zachwycić i dać do myślenia. A niekiedy pozostawia bezradnym. Nie jest to prosta poezja. To poezja wielka. Ocena: 5, 5.





Marcin Szczygielski, Berek (Latarnik, 2007) - Pewnie nigdy nie sięgnąłbym po tę książkę, gdyby nie to, że wpadła mi w ręce zupełnie przez przypadek w miejscu i czasie, gdy nic ciekawszego na podorędziu nie miałem. A że czyta się szybko - błyskawicznie się z nią uporałem. Jest to właśnie takie czytadło do szybkiej, jednorazowej konsumpcji. Książka o spotkaniu młodego i bogatego geja ze złośliwym, starszym "moherem". Niestety bardzo jednostronna, mało prawdopodobna psychologicznie i niedopracowana - przydałby się dokładniejszy research środowiska katolickiego, bo tutaj to same schematy i stereotypy, nie do końca trzymające się kupy, parę "wpadek" np. na temat liturgii katolickiej etc. Na dodatek powieść zbyt słodka, jak na mój gust. Ocena: 2, 5.

Andrzej Szczeklik, Kore. O chorych, chorobach i poszukiwaniu duszy medycyny (Znak, 2007) - Nie sądziłem, że spodoba mi się ta książka. Nigdy nie interesowała mnie tematyka medyczna, a wręcz zawsze od niej stroniłem. Ten pięknie wydany tom wpadł mi w ręce trochę przez przypadek i skusiłem się ze względu na piękne reprodukcje dzieł sztuki, jakie znalazłem wewnątrz. Medycynę zawsze kojarzyłem z naukami empirycznymi, szczegółowymi, tymczasem w esejach Szczeklika jawi się ona jako dziedzina w pełni humanistyczna - którą przecież jest par excellence. Kore podaje mnóstwo rzetelnych informacji i ciekawostek związanych z tematyką medyczną (także z historii medycyny - co było dla mnie wyjątkowo ciekawe). Nie stroni jednocześnie od odwołań do mitów, literatury, religii, filozofii, antropologii etc. Nadzwyczaj ciekawa i zupełnie dla mnie nowa perspektywa w tej dziedzinie. Polecam. A sam zabiorę się zapewne za wcześniejsze Katharsis tegoż autora. Ocena: 5.

 

18 komentarzy:

  1. a mnie jakos zupelnie nie przekonuja ustanowione kategorie do ZZ. A tak na marginesie to przeciez moglbys swoje typy na wlasnym blogu opublikowac tego nie moze sie nikt przyczepic, a chetnych do poczytania nie zabraknie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kategorie mnie też nie przekonują, ale zgłosiłam swoje typy (raptem kilka, bo okazało się, że wcale nie czytam tak dużo nowości, tzn. nie czytam tak dużo i szybko nowości polskich, angielskie owszem).
    Z zapisem regulaminu natomiast się zgadzam (i to nie dlatego, że się kwalifikuję). Skoro ZZ to nagroda blogerów KSIĄŻKOWYCH, musi być dowód, by ci blogerzy, którzy nominują książki, byli naprawdę książkowi. A publikacja jednej recenzji raz na 30 dni to nie taki wysiłek przecież.

    OdpowiedzUsuń
  3. @peek-a-boo: Mnie także nie do końca podobają się te kategorie (na forum padały ciekawsze propozycje). Jak już o tym pisałem gdzie indziej: "Nie bardzo widzę różnicę między najlepszym czytadłem a najbardziej wciągającą książką. Nieco podobna jest też nominacja Najciekawszy świat w powieści. Mam też niekiedy problem, czy daną książkę zakwalifikować do kategorii dla młodzieży, czy dla dzieci. Poza tym myślę, że możliwość nominowania tylko 3 książek w kategorii może sprawić, że bardzo mało książek zdobędzie większą ilość punktów".

    Mimo tego, zależało mi bardzo, aby zagłosować. Publikować tej konkretnej listy moich niebyłych głosów chyba nie ma sensu - zwłaszcza, że wymieniam tam w dużej mierze książki, które wyszczególniłem w podsumowaniu czytelniczym roku: http://bryka-brak.blogspot.com/2011/01/remanent-2010-ksiazki.html

    @Chihiro: Wiesz, tak sobie myślę, że definicję PRAWDZIWEGO blogera książkowego można ustalać w różny sposób. Oczywiście spierać się można o to w nieskończoność, bo każdy będzie miał inną koncepcję (oczywiście taką, by się załapać). W tym wypadku akurat tak to zostało ustalone. Dla mnie - trudno. Mam motywację by stać się bardziej "książkowy" (Tak a propos nigdy nie uważałem swojego bloga za typowo książkowego, ale raczej w kategorii blogi kulturalne. Inna sprawa, że kategoria "książki" liczy u mnie najwięcej postów. Jak się jednak okazuje - wciąż za mało).

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę różnicę między "najbardziej wciągającą książką" i "najlepszym czytadłem". Czytadło z zasady nie musi być książką wartościową ani pozostawiać silne i długotrwałe wrażenie. Za czytadło nie uznałabym nigdy np. AS Byatt czy Borgesa, ale mogłabym ich książki zaliczyć do "najbardziej wciągających". Nie zmienia to jednak faktu, że i tak obie kategorie mi się nie podobają.

    Tak, oczywiście, że można różnie ustalać kategorie prawdziwego blogera książkowego. Ale sam przyznałeś, że Twój blog nie jest książkowy, więc nie rozumiem pretensji. Ja mojego bloga też nie postrzegam jako książkowy, ale akurat udało mi się załapać (choć wcale przecież o to nie prosiłam), wśród różnych zagadnień piszę także sporo o książkach (w tym recenzje, to akurat tutaj wyznacznik kwalifikacyjny) i po prostu publikuję notki często. Mam dużo czasu, tak wychodzi.

    Jak byś Ty proponował ustalenie, komu wolno nominować książki do nagrody? Co jeszcze rozważaliście?

    OdpowiedzUsuń
  5. @Chihiro: Dla mnie "czytadło" jest raczej słowem o wymowie negatywnej (co dyskwalifikuje je jako nazwę dla nagrody) i w tym sensie różni się od książki wciągającej - a więc zgadzam się, że jakaś różnica istnieje, choć jest ona dosyć subtelna, jeśli rozumieć, że czytadło to właśnie bardzo wciągająca (choć błaha) książka. Czytadłem może być chyba tylko proza, natomiast wciągający może być np. reportaż, czy esej. Tymi kryteriami kierowałem się tworząc swoją listę nominacji.

    Była spora dyskusja nt. tego kto będzie mógł brać udział w głosowaniu. Propozycje były bardzo różne. Większość była zgodna co do kryterium czasu prowadzenia bloga: przynajmniej jeden rok (choć były też inne propozycje, np. pół roku, a nawet 3 miesiące), ale już co do recenzji padały różne propozycje. Pojawiło się kryterium procentowe (przynajmniej połowa postów o książkach), jakościowe (organizatorzy zapoznawaliby się z blogiem i wówczas decydowali), wreszcie kryterium ilości recenzji (lub postów o książkach) w konkretnych liczbach - padały takie liczby jak 5, 10, a nawet 3 lub 4 na miesiąc (sic!). Były też propozycje, aby mogli głosować blogerzy, którzy w ogóle piszą o książkach - bez określania jakichś konkretnych limitów. W tej dyskusji spodobał mi się komentarz Ysabell: "Przecież nie chodzi nam o to, żeby była to nagroda szybkoczytających i dużopiszących blogerów książkowych". Była też propozycja, aby głosowały osoby zarejestrowane na forum (i wszyscy, którzy dołączą - jak rozumiem).

    A tak przy okazji, przeglądając jeszcze raz to forum zauważyłem, że zarejestrowałem się na nim 20 lutego i napisałem w sumie 16 postów. Na temat kryteriów głosowania napisałem wówczas: "Jestem za kryterium ilościowym ale nie na rok, tylko w ogóle. Mój blog np. istnieje jakieś 2 lata i 4 miesiące i póki co napisałem 29 postów nt. książek (nie wszystkie to recenzje). Czytam jednak dużo (w zeszłym roku 85 pozycji), ale niewiele z nich opisuję na blogu, więc w skali roku będzie to pewnie niewiele. Może więc brać pod uwagę wszystkie posty o książkach od powstania blogu i określić jakąś liczbę, od której ktoś może głosować. Będzie to też łatwiejsze w weryfikacji".

    Ot i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm, przeczytawszy Twój komentarz stwierdzam, że jakąkolwiek formę klasyfikacji by nie uznać, każda będzie niewłaściwa i dyksryminująca kogoś. Komentarz Ysabell ma sens tylko, jeśli weźmie się pod uwagę, że ktoś, kto prowadzi blog dwa lata i ma na koncie, dajmy na to, 200 notek o książkach może poczuć niesprawiedliwość, gdy swoje nominacje będzie mogła składać także osoba, która bloga prowadzi od miesiąca i ma trzy notki.

    Ja bym się jeszcze przyczepiła do kryterium jakościowego. Nie uznaję za recenzje tekstów na pięć linijek, z których cztery zawierają krótkie streszczenie, a jedna mówi coś w stylu "Podobała mi się ta książka, bardzo polecam". W pewnym momencie ilość przewyższa jakość, a ilość nie powinna być - moim zdaniem - jedynym kryterium, jakie bierze się pod uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Każde kryterium pewnie będzie jakoś wadliwe. Dlatego ja byłbym chyba jednak za bardziej liberalnym podejściem. Każdy kto regularnie pisze o książkach i wyrazi ochotę zagłosować. Myślę, że nie trzeba się bać, że wygrywać zaczną same "Zmierzchy" i inne Leony Wiśniewskie, czy Cohelo, bo jednak zdecydowana większość blogów książkowych prezentuje jednak jakiś poziom. Takie jest przynajmniej moje doświadczenie.

    OdpowiedzUsuń
  8. nie wytrzymałam i napisałam w komentarzach do Zakładki co sądzę o kategoriach. Ale zdaje sie rownie dobrze mogłabym grochem o sciane bic, trudno. Przynajmniej sobie zawołalam ze krol choc nie jest nagi, to ma bardzo kiepsko pozszywane ubranka ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. @peek-a-boo: Bardzo mi się spodobało to, co tam napisałaś i właśnie Cię poparłem w tej kwestii. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. snoopy: wlasnie zajrzalam i przeczytałam, dzięki. Fakt ze teraz pewnie już nic nie zmienia ale moze ktos sie przynamniej skrobnie w czoło przy nastepnych tego rodzaju pomysłach ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze by było, gdyby więcej osób się wypowiedziało, żeby nie mówili, że tylko pojedyncze głosy sprzeciwu były. Chihiro! Też nie podobają Ci się te kategorie. Do dzieła! ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. pewnie malo kto sie odezwie, bo ludzie z reguły unikaja konfrontacji. Ale troche wiecej przeczyta i sie zastanowi nad sensem niektorych pomysłow, co, miejmy nadzieje, da jakies rezultaty w przyszłosci. A mie przynajmniej nie bedzie wstyd ze jestem ksiazkowym blogerem ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja o swoim niezadowoleniu z kategorii napisałam w prywatnym emailu do Engi, podając moje typy. Przyjęła do wiadomości. A na dłuższe dyskusje jest już za późno, nie brałam udziału we wstępnych ustaleniach, bo nie miałam na to czasu i chęci (szczerze mówiąc, mnie jest na nagroda niepotrzebna, nie zgadzam się w ogóle z tezą, że "Wielkie Nagrody" przyznawane są przez "nikomu nieznaną komisję" i nie wiadomo, jakie kryteria są brane pod uwagę). Akurat w przypadku nagród, które cenię najbardziej: Man Booker Prize, Man Asian Literary Prize, Commonwealth Writers' Prize dobrze wiem, co jest brane pod uwagę oraz kto ocenia książki. A do Bookera od tego roku każdy może się zgłosić na dodatkowego jurora - w kraju były organizowane spotkania informacyjne, ale choć z ciekawości wzięłabym w tym udział, to nie mam na to czasu.
    I tak podejrzewam, że Złotą Zakładkę dostaną książki bestsellerowe, niekoniecznie w moim typie - bo ja bardzo mało czytam po polsku, a kryminałów, które chętnie są blogach omawiane, to w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
  14. Chihiro: a moze uchylisz rabka tajemnicy i podasz swoje typy? Niekoniecznie dopasowujac je scisle do "kategorii";) Tak na marginesie to tez jakos bardziej "w ciemno" kupilabym laureatke Bookera, Nike czy Nobla niz Złotej Okładki. No ale wiadamo że de gustibus itd.

    OdpowiedzUsuń
  15. Myślę, że tu nie ma czego porównywać. ZZ nigdy nie będzie Bookerem. Jednak uważam, że to dobra inicjatywa, która może nie tyle służyć będzie promocji książek, co zwróci uwagę na takie zjawisko, jak blogi książkowe. Są one przecież ciekawą i dosyć liczną oddolną inicjatywą, stosunkowo mało dostrzeganą. Nagroda może przyczynić się do tego, aby coś się w tej materii zmieniło. Ponadto fajnie tak być w gronie, które nagradza, nie sądzicie? ;-)

    PS Też chętnie bym poznał Twoje typy, Chihiro.

    OdpowiedzUsuń
  16. Moi drodzy, tak mało przeczytałam książek wydanych po polsku w 2010 roku, że podałam zaledwie kilka tytułów. Chciałam jeszcze podać zbiór opowiadań Sany Krasikov "Jeszcze rok", ale nie pasował nigdzie (nawet "Najciekawszy świat powieści" dotyczy... powieści). Chyba nie przewidziano, że opowiadania też mogą być ciekawe.

    Moje typy, bez kategoryzowania, bo tu miałam oczywiście dylemat, gdzie je przypasować:
    - Paul Theroux "Pociąg Widmo do Gwiazdy Wschodu"
    - Wojciech Tochman "Dzisiaj narysujemy śmierć"
    - Peter Fröberg Idling - "Uśmiech Pol Pota"
    - Witold Szabłowski - "Zabójca z miasta moreli. Reportaże z Turcji"

    Same reportaże, tak się składa, że powieści czytałam głównie po angielsku, a te, które udało mi się przeczytać po polsku albo pochodziły z innych lat albo nie były na tyle dobre, by je nominować.

    OdpowiedzUsuń
  17. Przepraszam, Theroux nie pisał reportaży, to lit. podróżnicza, zagalopowałam się.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie przejmuj się tymi kategoriami i dziwnymi kryteriami organizatorów, moim zdaniem najciekawsze są te zjawiska, które najtrudniej zaszufladkować.
    Ja bardzo mało czytam tzw. blogów książkowych (tak naprawdę to dwa), z wielu względów, o których nie będę pisać, żeby nikogo nie urazić. Ale akurat Twoje lektury mnie interesują cieszę się więc, że będziesz tu zamieszczał zbiorczo Twoje opinie.

    OdpowiedzUsuń