środa, 28 marca 2012

Samotność i seks w kinie


Coś jest na rzeczy. W ostatnim czasie przewija się przez ekrany kinowe całkiem sporo filmów eksplorujących najmroczniejsze wymiary ludzkiej samotności. Żadna to nowość - powie ktoś. Przecież to temat stary jak świat, eksploatowany przez sztukę i kulturę "od zawsze". Co jest jednak znamienne to niezwykle mocne zaakcentowanie w tych nowych filmach seksualności, której związki z samotnością są wielorakie i skomplikowane. Oczywiście historia kina zna i takie przykłady, by wspomnieć tylko Ostatnie tango w Paryżu Bertolucciego, czy Pianistkę Hanekego, ale dziś można by już chyba mówić o pewnym trendzie współczesnych dramatów filmowych.


Chyba najgłośniejszym z tych obrazów jest Wstyd Steve'a McQueena, który zdobył zasłużony rozgłos. Przedstawia historię Brandona (Michael Fassbender), który wydaje się ucieleśnieniem współczesnych marzeń młodych ludzi: jest niezależny, ma dobrą pracę, powodzenie u kobiet, klasę i styl, a w dodatku jest zabójczo przystojny i hojnie obdarowany przez naturę. Jednakże reżyser w bezlitosny sposób ukazuje pustkę jego świata oraz bezradność wobec rzeczywistych, jak najbardziej poważnych problemów, wreszcie niszczycielską siłę uzależnienia od pornografii i kompulsywnego, anonimowego seksu. Film jest absolutnie wyjątkowy i dojmująco smutny: oglądałem z ogromnym przejęciem i ze łzami w oczach. Niezwykła siła wyrazu, na którą składają się wszystkie elementy dzieła, a zwłaszcza muzyka, zdjęcia i nade wszystko gra aktorska. Prawdziwy majstersztyk. 


Obecnie krążą w polskich kinach także inne tytuły, które są jeszcze odważniejsze (sic!), podejmując podobną tematykę. Nie gorszym od Wstydu jest zjawiskowy obraz Urszuli Antoniak Code Blue. Przedstawia historię samotnej pielęgniarki, Marian (Bien de Moor), o nieco zachwianej osobowości, która na swój sposób fascynuje się śmiercią i przemocą, a która jednocześnie tęskni za bliskością, dotykiem, seksualnym spełnieniem i która gotowa jest znieść bardzo wiele, aby naruszyć choć na chwilę szczelny kokon wyobcowania, jaki sama wokół siebie zbudowała. Obraz Antoniak jest bardziej zniuansowany i wyrafinowany od Wstydu. Jak dla mnie jest przez to bardziej przejmujący, choć nie tak dosadny i brutalny, jak tamten. Strona wizualna wprost nieprawdopodobna - mistrzostwo!


O wiele skromniejszy jest debiut Michaela Rowe Rok przestępny. Ten niepozorny meksykański film jest nadzwyczaj werystyczny i okrutny, a momentami wręcz obleśny. Przedstawiona w nim historia samotnej Laury (Monica del Carmen) jest pod wieloma względami analogiczna do historii Marian - są tu nawet podobne fabularnie sceny. Film jest jednak zupełnie inny - już na poziomie formalnym. Bohaterka w swoim poszukiwaniu bliskości posuwa się jeszcze dalej na drodze seksualnej perwersji, która tutaj splata się w niebezpieczny sposób z przemocą. Obraz bardzo nieprzyjemny, którego wielu widzów po prostu nie wytrzymuje, wychodząc w trakcie z kina.


Na tle tych mrocznych opowieści wyróżnia się duński komedio-dramat Nie ma tego złego. Nie stroniąc od czarnego humoru, naruszającego różnego rodzaju tabu oraz polityczną poprawność, podejmuje tę samą tematykę. Tutaj jednak mamy całą gamę barwnych bohaterów: młodą, okaleczoną kobietę, która w swoich rozpaczliwych poszukiwaniach akceptacji wchodzi w brudny świat podziemnego porno-biznesu, cynicznego młodzieńca świadczącego usługi seksualne kobietom i mężczyznom za pieniądze, podstarzałego ekshibicjonistę próbującego w kontrowersyjny sposób wyrwać się z okowów swojej dewiacji, wreszcie starą wdowę szukającą chwili rozmowy, choćby dzięki telefonom na "gorącą linię". Brzmi to strasznie, ale reżyser, Mikkel Munch-Fals, opwowiada tę złożoną historię w sposób pełen empatii, a nawet swoistego współczucia dla bohaterów, co bynajmniej nie tępi ostrza diagnozy jaką film stawia współczesności.


To tylko kilka przykładów, do których można by dorzucić jeszcze np. Sponsoring Szumowskiej, Trzy Tykwera, czy Happy, happy Sewitskiej, w których to obrazach wątek niszczycielskiej siły, jaką może stać się seks, jest również mocno obecny.

Tak się zastanawiam co jeszcze te filmy mówią o nas. Pokazują chyba jak coraz częściej nie radzimy sobie z naszą rozerotyzowaną (pop-)kulturą, nieograniczonym dostępem do najbardziej nawet wyuzdanych treści pornograficznych oraz pustką, której to wszystko nie tylko nie może zapełnić, ale którą wręcz karmi i podtrzymuje. Bo przecież lekko i zabawowo traktowana seksualność bez odpowiedzialności i zobowiązań oraz bez miłości, niejednokrotnie niszczy w nas coś bardzo cennego i może sprawić, że ranimy siebie nawzajem w sferze najbardziej intymnej i wrażliwej. Nasz egoizm ma swoje ofiary. A kto próbuje wyzwolić się od miłości, najczęściej będzie gotowy uwolnić się od człowieka. Kino to już widzi i daje nam przed oczy - bez pruderii i bez znieczulenia. I wiecie co? To naprawdę boli.


środa, 7 marca 2012

Czytam, wciąż czytam!


Właśnie się zorientowałem, że w tym roku nie było jeszcze żadnej notki o książkach, choć przeczytałem ich od stycznia blisko dwadzieścia. Oto więc kolejna garść mini-opinii zamieszczanych przeze mnie od czasu do czasu na serwisie Lubimy Czytać.

Sebastian Cichocki, Aleksandra i Daniel Mizielińscy, S.Z.T.U.K.A.
Bardzo interesujące wprowadzenie w świat sztuki współczesnej, z którego skorzystać mogą nie tylko dzieci. Prosty tekst i dowcipne rysunki tworzą spójną całość. Jedyny minus to fakt, że każde dzieło zostało opisane w ten sposób, jakby w sztuce chodziło niemal wyłącznie o zgrywę i dobrą zabawę. Jakikolwiek ciężar treściowy poszczególnych prac prawie wcale nie jest w książce zauważony. Nie wiem, czy dałoby się inaczej to zrobić w książce dla dzieci, ale jednak trochę mi to przeszkadzało. Tak, czy siak pozycja jest rewelacyjna i zasługuje na bardzo wysoką notę. Ocena: 9/10

Konstanty Ildefons Gałczyński, Młynek do kawy
Rozkosznie staroświecka bajka (została napisana w 1934 r.) o groteskowych perypetiach starego młynka do kawy. Pełna absurdalnego humoru, o nieco surrealistycznym charakterze. Jednak szczególnym atutem tego wydania są absolutnie genialne ilustracje Stanisława Zamecznika. Prawdziwa perełka! Ocena: 10/10






John Gage, Kolor i kultura
Imponująca wiedzą i erudycją rozprawa. Jak dla mnie momentami może nieco zbyt szczegółowa (a przez to odrobinę nużąca), ale jednak częściej naprawdę interesująca. Bardzo pożyteczna lektura. Pochwały należą się też wydawnictwu za solidną robotę edytorską: pozycja jest pięknie wydana i bez jakichkolwiek błędów, czy niedociągnięć, co w publikacji tego typu nie jest łatwe do osiągnięcia. Jedynie tłumaczenie pozostawia trochę do życzenia. Ocena: 8/10



David Willis, Metamorfozy Marilyn Monroe
Po tę pozycję sięgnąłem na fali nostalgii po obejrzeniu filmu Mój tydzień z Marilyn (zresztą całkiem udanego). Marilyn Monroe, jak na ikonę kina przystało, pozostawiła po sobie niezliczone ilości materiału fotograficznego. Album ten prezentuje ich wybór z całej kariery aktorki. Pomimo tego, że zabrakło w nim kilku moich ulubionych zdjęć Marilyn (m.in. słynna fotografia Richarda Avedona), to jednak te, które znalazły tu swoje miejsce, są naprawdę zjawiskowe - wśród nich również takie, których wcześniej nie widziałem. Ogląda się je z podziwem i wielką przyjemnością. Zdjęciom towarzyszą starannie dobrane cytaty (głównie wypowiedzi osób, które znały ją osobiście), a także tekst autora książki próbujący uchwycić fenomen charyzmatycznej gwiazdy oraz ostatni wywiad Marilyn. Spośród wszystkich przytoczonych tu słów, najbardziej spodobała mi się wypowiedź Clarka Gable: "Sądzę, że w oczach każdego mężczyzny jest inna i odzwierciedla cechy, których on najbardziej pożąda" (str. 227). W "Metamorfozach..." widać to znakomicie. Ocena: 8/10
 
Piotr Sarzyński, Wrzask w przestrzeni
Autor od lat walczy z "hydrą szpetoty" na łamach tygodnika "Polityka". Ta publikacja zbiera tamte artykuły - nieco rozszerzone i poprawione, z dodatkiem paru premierowych. Sarzyński ze swadą i humorem rozprawia się z wielorakimi koszmarkami naszej polskiej współczesności. Interesuje go głównie architektura, urbanistyka oraz wystrój wnętrz i to właśnie wokół tych zagadnień krążą poszczególne teksty, ale nie brak tu dywagacji również o naszych upodobaniach kulinarnych oraz o celebryckich bankietach i dziecięcych zabawkach (choć są one interesujące same w sobie, to jednak mniej pasują do całości). Książka lekka i przyjemna, mimo że opisująca raczej mało przyjemne i dosyć poważne rzeczy. Bardzo potrzebna! Ocena: 7/10.

Ponadto od stycznia przeczytałem także (nie wymieniam tych, których z różnych przyczyn nie czytałem w całości):

Beletrystyka:
- Alice Munro, Uciekinierka – 8/10

Non-fiction:
- Szymon Hołownia, Marcin Prokop, Bóg, kasa i rock’n’roll – 8/10
- Mariusz Szczygieł, Gottland – 8/10
- Andrzej Stasiuk, Dziennik pisany później – 9/10
- Ewa Bieńkowska, Michał Anioł – nieszczęśliwy Rzymianin – 7/10
- Antonio Paolucci [i in.], David: 500 Years – 7/10

Poezja:
- Edward Pasewicz, Pałacyk Bertolta Brechta – 8/10
- Jerzy Jarniewicz, Skądinąd (1977-2007) – 7/10

Dla dzieci i młodzieży:
- Tove Jansson, Książka o Mimbli, Muminku i Małej Mi – Co było potem?– 9/10
- Mario Vargas Llosa, Fonsito i księżyc – 4/10

Komiksy:
- Grzegorz Janusz, Marcin Podolec, Czasem – 7/10
- Olivier, Jerome i Anne-Claire Jouvray, Lincoln – 7/10