środa, 30 września 2009

Roma - post scriptum


Jestem już w Polsce, ale jeszcze żyję swoim wypadem do Rzymu. Nic dziwnego - była to naprawdę wyjątkowa wyprawa i okazja do nieco lepszego zapoznania się z tym miastem i jego zabytkami. Dzisiaj jednak nie o zabytkach chcę napisać. Przyszedł czas, aby zniżyć się do nieco bardziej przyziemnych tematów.

Włochy zawsze bardzo mi się podobały i to nie zmieniło się podczas tego pobytu. To naprawdę wyjątkowy kraj, mający wiele niepowtarzalnego uroku. Nigdy jednak nie miałem aż tak bliskiego kontaktu z samymi ludźmi. Nigdy też nie doświadczyłem tego kraju od strony czysto turystycznej. Ta nowa dla mnie perspektywa sprawiła, że zrewidowałem niektóre moje poglądy - zwłaszcza na ludzi. Niestety obraz Włochów, jaki pozostał mi po tym miesiącu nie jest zbyt korzystny. Wcześniej mój pogląd na ich temat był dosyć stereotypowy i wyidealizowany. Zawsze patrzyłem na nich jako na ludzi kochających życie, beztroskich, sympatycznych, jowialnych, nawet rubasznych. Imponowała mi ich umiejętność cieszenia się z najprostszych życiowych przyjemności - z jedzeniem na czele (wciąż uważam, że kuchnia włoska jest najlepsza na świecie - poza winami).

Jakże inny obraz przywiozłem tym razem ze sobą. Ostatnio zacząłem twierdzić, że Włosi to prostaki, lenie i oszuści. Mam na to swoje osobiste argumenty i dowody. Jaki inny naród może sobie pozwolić na to, by pół dnia spać? Mają gdzieś to, że ich stolica to chyba najważniejsze miasto w historii kultury i cywilizacji, które nieustannie przeżywa oblężenie ludzi z całego świata. Dla wielu jest to jedyna okazja, by zobaczyć dzieła, jakimi Włosi dysponują. Oni mają to kompletnie w nosie (żeby nie powiedzieć dosadniej) i mniej więcej od godziny 12.00 lub 12. 30 do 16.00/16.30 zamykają niemal wszystko na cztery spusty. Nic nie jest ważne, bo Włoch przez pół dnia musi spać. A jak oni traktują turystę? Na każdym kroku trzeba się pilnować, by nie zostać zrobionym w balona (co i tak im się udaje). Albo policzą więcej za zakupy lub kawę, albo dostaniesz nie to, co pokazuje wystawa - nie przepuszczą żadnej okazji, by oskubać Cię z jak największej ilości grosza, nawet jeśli miałoby to być 50 centów. A są w tym świetni.
Poza tym są niesamowicie niechlujni. Takiego syfu, jak w Wiecznym Mieście i w okolicach trudno znaleźć gdzie indziej. I nie jest to bynajmniej wina przyjezdnych. Do tego dorzucić chaos na drogach i kompletne ignorowanie świateł drogowych i przejść dla pieszych, skandaliczne ubikacje nawet w renomowanych muzeach; ciągłe krzyki na siebie nawzajem... To tylko początek litanii. Może komuś się to podoba. Ja byłem często zdegustowany.

Wiem, uogólniam. To nie wszyscy Włosi, tylko Rzymianie - i to też tylko niektórzy. Ogólne wrażenie pozostało mi jednak takie, a przecież nie wymyśliłem sobie tego na siłę, bo jestem Polakiem i lubię sobie ponarzekać i ukazać innych w złym świetle, aby leczyć swoje kompleksy. Ja naprawdę zawsze postrzegałem Włochów bardzo pozytywnie. Teraz nieco się to zmieniło. Może po prostu byłem tam na tyle długo, by ich przestać lubić i na tyle krótko, by nie zdołać polubić ich na nowo?

Tak, czy siak nie zmienia to faktu, że Włochy to kraj niesamowity - tak, jak i jego stolica. A sama moja wycieczka była jedną z piękniejszych w życiu.

Teraz zmieniam nastrój na nieco radośniejszy. Oto kilka luźnych, głupiutkich fotek, z których żadna nie przedstawia nic ważnego, ale może coś ciekawego lub wesołego.

Na początek trochę kiczu z rzymskich kościołów (sic!):

Co do tego ostatniego zdjęcia: pochodzi ono ze starego kościoła, w którym jest sporo zabytków - może nie najwyższej klasy i do tego dosyć podniszczonych, ale jednak. W tym właśnie kościele ta figura Matki Bożej Fatimskiej jako jedyna była w pancernej szybie! Czy ktoś może mi wytłumaczyć dlaczego?

Jeszcze jedna rzecz mnie nurtuje. Jak nazwać takie urządzenie, które wyglądem przypomina świeczkę, ale świeci żarówką (energooszczędną oczywiście):

A oto jeden ze sposobów wykorzystania konfesjonału w miejscu, w którym mało kto się spowiada, a głównym grzechem jest niente. Panie i panowie, oto konfesjonał-gablota:

Ale żeby nie było jednostronnie - oto dowody na żywą pobożność Rzymian. Najpierw Madonna del Parto, o której już wspominałem w jednym z wcześniejszych wpisów, a potem inne czczone figury:


A oto niektóre polonica, na jakie natknąłem się w Rzymie. Wiem, że zupełnie do siebie nieprzystające i o innym kalibrze jakościowym i gatunkowym.


Z ulicy: we Włoszech wciąż mają GS-y. :) A także urocze billboardy.

Niektórzy mieszkańcy ruin, muzeów i kawiarni:

I jeszcze całkiem przyjemny "upiór czasu" - jak go sobie nazwałem:

A na koniec... ptaszek.


sobota, 26 września 2009

Rzym odkopany (i nie tylko)


Wiadomo, że Rzym pełen jest wyjątkowych ruin i wykopalisk. Wśród nich są te bardzo znane, jak Koloseum, czy Forum Romanum, a także takie, o których pamiętają tylko najbardziej zainteresowani. Wielorakie "odpryski" starożytności znaleźć też można wokół miasta, w sąsiednich miejscowościach. Dziś napiszę o kilku takich miejscach, poczynając od najstarszych.

- Cerveteri - miejscowość ok. 45 km na północny zachód od Rzymu, blisko morskiej linii brzegowej. Znajduje się tutaj jedno z najważniejszych miejsc związanych z kulturą etruską. To właśnie stąd pochodzi duża część eksponatów w Muzeum Etruskim w Villi Giulia, w tym słynny sarkofag małżeński.

Cerveteri jest bowiem dużą nekropolią Etrusków, gdzie sąsiadują ze sobą grobowce z różnych wieków (najstarsze z IX w. przed Chrystusem). Jest to miejsce niesamowite i bardzo tajemnicze. Klimat jedyny w swoim rodzaju. Można poczuć prawdziwy dreszczyk emocji wchodząc do tych mrocznych grobowców. Większość z nich to groby tumulusowe, sporej wielkości kopczyki porośnięte roślinnością. Moje skojarzenia były może mało ortodoksyjne, ale czułem się, jakbym był w jakiejś mroczniejszej wersji Hobbitonu (No, co! W końcu jestem zaciekłym fanem Tolkiena niemal całe życie, bo od czwartej klasy szkoły podstawowej). Prawdziwa gratka nie tylko dla tych, którzy lubią takie funeralne, tajemnicze i wilgotne klimaty.


- Forum Romanum - cieszy się zasłużoną sławą. Naprawdę warto wejść między te ruiny i nie poprzestawać tylko na oglądnięciu pięknej panoramy ze wzgórza kapitolińskiego. Warto też podjąć ten trud, aby z odpowiednią książką lub człowiekiem znającym się na rzeczy zidentyfikować poszczególne budynki i zapoznać się z ich funkcją. Dopiero wtedy w pełni doceni się to miejsce i historię, jaka za nim stoi.


- Ostia Antica - miasto na południowy zachód od stolicy. Nie wiem, czy gdzieś jeszcze w Italii można odczuć tak mocno czym było i jak wyglądało starożytne miasto. Mamy tu bowiem do czynienia z ruinami całego miasta. Jest tu i kapitol i forum, teatr i szkoły, domy i tawerny, termy, kanały i sadzawki, a także świątynie (w tym synagoga i bazylika wczesnochrześcijańska). Niektóre prezentują się dosyć okazale, inne to zaledwie fragmenty ścian. Gdzie jeszcze można zobaczyć marmurowe kolumny zwalone i ułożone jak kłody drzewa?

Całkiem sympatyczna wyprawa, która z odrobiną wyobraźni staje się wyprawą w czasie. Wspominam ją bardzo miło.


- Willa Hadriana w Tivoli - to natomiast było małe rozczarowanie. Jeśli ktoś widział już Palatyn, to może spokojnie darować sobie to miejsce. Nie są one oczywiście identyczne, ale w gruncie rzeczy ogólne wrażenie pozostaje bardzo podobne. Nawet słynny Kanopos prezentuje się dosyć marnie.

Jest tu w sumie dosyć nudno. Nie jest to miejsce, które trzeba obowiązkowo zobaczyć. Szczególnie, że nie jest łatwo tutaj się dostać (trzeba mocno zaciągać języka, bo znaków ułatwiających życie turystom jest jak na lekarstwo), a i bilet wstępu nie jest tani. Gdyby nie to, że miałem kupę szczęścia, dzięki czemu mogłem zobaczyć Willę d'Este, byłbym pewnie zły, że poświęciłem cały dzień na Tivoli. Jednakże ta willa fontann, w centum miasta, rekompensuje wszystko. Pozwolę sobie zrobić małą "dygresję" od tematu starożytności i napisać parę słów o tym miejscu. Ale po kolei. Wychodząc z Willi Hadriana, zapytałem pewną panią o autobus do Willi d'Este. Okazuje się, że o to jest dosyć trudno (u nas w takich warunkach zaraz znalazłoby się kilka busów turystycznych kursujących między willami, które są przecież od siebie bardzo daleko). Ale ta miła pani, nie tylko pokazała mi drogę na skróty do wyjścia, ale i zaoferowała mi miejsce w swoim samochodzie. Gdy zapytałem się, czy tutaj pracuje, okazało się, że owszem - oto mam do czynienia z samą Panią Dyrektor Willi Hadriana. :) Willa sama w sobie może nie jest zachwycająca, ale Pani Dyrektor na pewno. Tym sposobem szczęśliwy trafem, szybciutko znalazłem się pod bramą Willi d'Este.
Tutaj byłem zupełnie oszołomiony. Miejsce to znane jest głównie ze względu na swój cudowny ogród, piętrzący się tarasami i zwieńczony budynkiem willi u szczytu. Ogród przepełniony niepowtarzalnymi fontannami. Czego tu nie ma: aleja stu fontann, groty, jaskinie, nimfea, strumyki... Wszędzie przyjemny szum i chłód wody, rzeźkie powietrze, cudowne widoki. I do tego fontanna z organami hydraulicznymi, które grają jak zaczarowane pod wpływem wody (oczywiście w wyznaczonych godzinach - miałem okazję posłuchać). Albo takie, które imitują głosy zwierząt, np. pohukiwanie sowy. Prawdziwy raj. Nie chciało się stamtąd wychodzić. Zresztą popatrzcie sami - choć żadne zdjęcia nie oddadzą tej atmosfery.


- Katakumby - już o nich pisałem wcześniej. Udało mi się jeszcze być w katakumbach Agnieszki i Priscilli, w północnej części Rzymu. Zobaczyłem więc wszystkie katakumby chrześcijańskie, jakie udostępnione są zwiedzającym (niestety tylko w tym wymiarze, jaki jest pokzywany turystom). Najbardziej podobały mi się katakumby Priscilli, gdyż to właśnie w nich zobaczyć można najwięcej fresków, w tym tak znane jak te z tzw. kubikulum Velatio (pięknie wyczyszczone i odnowione) lub prawdopodobnie najstarsze przedstawienie Madonny z Dzieciątkiem (i prorokiem Balaamem wskazującym gwiazdę). Naprawdę warto się tam udać, zwłaszcza, że niedaleko, przy katakumbach i bazylice św. Agnieszki, zobaczyć można wyjątkowe i przepiękne Mauzoleum Konstancji (S. Constanza), córki Konstantyna, o centralnym układzie przypominającym nieco S. Stefano Rotondo, z pięknymi mozaikami i ogromnym, bogato rzeźbionym porfirowym sarkofagiem.


- Nekropolia Watykańska - zdecydowanie jedna z najbardziej fascynujących wizyt w Rzymie. Nie byłem pewien, czy uda mi się tu dostać, gdyż trzeba tam zamawiać miejsce ze sporym wyprzedzeniem, jako że wpuszczają tam tylko ok. 150 osób dziennie. Nawet mało osób wie, że jest możliwość, by wejść pod bazylikę i zobaczyć na własne oczy starożytny cmentarz i grób św. Piotra. Znowu miałem ogromne szczęście. Poszedłem do Ufficio Scavi wewnątrz Watykanu (trzeba się przedostać przez Straż Szwajcarską), aby złożyć podanie o wejście pod bazylikę. Gdy okazało się, że nie rezerwuję całej grupy, ale chcę wejść sam, widząc moją determinację, urzędnik pozwolił mi dołączyć się do anglojęzycznej grupy, która właśnie rozpocząć miała zwiedzanie. Pozwolił mi na to, mimo że nie spełniałem normalnych warunków, tzn. miałem na sobie krótkie spodnie (wpuszczają tylko w długich), a przy sobie spory plecak (nie można wchodzić z torbami). Oj, sczęściarz ze mnie! Wizyta okazała się nadzwyczaj fascynująca głównie za sprawą przewodnika, niejakiej pani Magdaleny (Polki zresztą), która przedstawiła historię wzgórza i nekropolii, grobu Piotra i bazylik jak zajmujący kryminał. Zrobiła to przy tym z takim znawstwem tematu, jakby sama brała udział w wykopaliskach. Co więcej, trzymała się ściśle faktów naukowych i nie pozwoliła sobie na bajanie, jak to czasem można było usłyszeć chociażby w katakumbach. Zawsze mocno zaznaczała co jest faktem, co hipotezą lub domniemaniem, a co legendą. Uczciwie też przedstawiała wszelkie argumenty. Po prostu rewelacja! Tak ciekawego i rzetelnego komentarza ze świeczką szukać - nie tylko w Rzymie. To była niezapomniana wizyta.

Oj, wiele starożytności można zobaczyć w Rzymie. A ile cudownych rzeźb w Muzeach Kapitolińskich, Museo Nazionale delle Terme, Palazzo Altemps - żeby wymienić tylko te najważniejsze. Teraz nie pozostaje nic innego, jak wybrać się do Grecji!