Jestem już w Polsce, ale jeszcze żyję swoim wypadem do Rzymu. Nic dziwnego - była to naprawdę wyjątkowa wyprawa i okazja do nieco lepszego zapoznania się z tym miastem i jego zabytkami. Dzisiaj jednak nie o zabytkach chcę napisać. Przyszedł czas, aby zniżyć się do nieco bardziej przyziemnych tematów.
Włochy zawsze bardzo mi się podobały i to nie zmieniło się podczas tego pobytu. To naprawdę wyjątkowy kraj, mający wiele niepowtarzalnego uroku. Nigdy jednak nie miałem aż tak bliskiego kontaktu z samymi ludźmi. Nigdy też nie doświadczyłem tego kraju od strony czysto turystycznej. Ta nowa dla mnie perspektywa sprawiła, że zrewidowałem niektóre moje poglądy - zwłaszcza na ludzi. Niestety obraz Włochów, jaki pozostał mi po tym miesiącu nie jest zbyt korzystny. Wcześniej mój pogląd na ich temat był dosyć stereotypowy i wyidealizowany. Zawsze patrzyłem na nich jako na ludzi kochających życie, beztroskich, sympatycznych, jowialnych, nawet rubasznych. Imponowała mi ich umiejętność cieszenia się z najprostszych życiowych przyjemności - z jedzeniem na czele (wciąż uważam, że kuchnia włoska jest najlepsza na świecie - poza winami).
Jakże inny obraz przywiozłem tym razem ze sobą. Ostatnio zacząłem twierdzić, że Włosi to prostaki, lenie i oszuści. Mam na to swoje osobiste argumenty i dowody. Jaki inny naród może sobie pozwolić na to, by pół dnia spać? Mają gdzieś to, że ich stolica to chyba najważniejsze miasto w historii kultury i cywilizacji, które nieustannie przeżywa oblężenie ludzi z całego świata. Dla wielu jest to jedyna okazja, by zobaczyć dzieła, jakimi Włosi dysponują. Oni mają to kompletnie w nosie (żeby nie powiedzieć dosadniej) i mniej więcej od godziny 12.00 lub 12. 30 do 16.00/16.30 zamykają niemal wszystko na cztery spusty. Nic nie jest ważne, bo Włoch przez pół dnia musi spać. A jak oni traktują turystę? Na każdym kroku trzeba się pilnować, by nie zostać zrobionym w balona (co i tak im się udaje). Albo policzą więcej za zakupy lub kawę, albo dostaniesz nie to, co pokazuje wystawa - nie przepuszczą żadnej okazji, by oskubać Cię z jak największej ilości grosza, nawet jeśli miałoby to być 50 centów. A są w tym świetni.
Poza tym są niesamowicie niechlujni. Takiego syfu, jak w Wiecznym Mieście i w okolicach trudno znaleźć gdzie indziej. I nie jest to bynajmniej wina przyjezdnych. Do tego dorzucić chaos na drogach i kompletne ignorowanie świateł drogowych i przejść dla pieszych, skandaliczne ubikacje nawet w renomowanych muzeach; ciągłe krzyki na siebie nawzajem... To tylko początek litanii. Może komuś się to podoba. Ja byłem często zdegustowany.
Wiem, uogólniam. To nie wszyscy Włosi, tylko Rzymianie - i to też tylko niektórzy. Ogólne wrażenie pozostało mi jednak takie, a przecież nie wymyśliłem sobie tego na siłę, bo jestem Polakiem i lubię sobie ponarzekać i ukazać innych w złym świetle, aby leczyć swoje kompleksy. Ja naprawdę zawsze postrzegałem Włochów bardzo pozytywnie. Teraz nieco się to zmieniło. Może po prostu byłem tam na tyle długo, by ich przestać lubić i na tyle krótko, by nie zdołać polubić ich na nowo?
Tak, czy siak nie zmienia to faktu, że Włochy to kraj niesamowity - tak, jak i jego stolica. A sama moja wycieczka była jedną z piękniejszych w życiu.
Teraz zmieniam nastrój na nieco radośniejszy. Oto kilka luźnych, głupiutkich fotek, z których żadna nie przedstawia nic ważnego, ale może coś ciekawego lub wesołego.
Na początek trochę kiczu z rzymskich kościołów (sic!):
Co do tego ostatniego zdjęcia: pochodzi ono ze starego kościoła, w którym jest sporo zabytków - może nie najwyższej klasy i do tego dosyć podniszczonych, ale jednak. W tym właśnie kościele ta figura Matki Bożej Fatimskiej jako jedyna była w pancernej szybie! Czy ktoś może mi wytłumaczyć dlaczego?
Jeszcze jedna rzecz mnie nurtuje. Jak nazwać takie urządzenie, które wyglądem przypomina świeczkę, ale świeci żarówką (energooszczędną oczywiście):
A oto jeden ze sposobów wykorzystania konfesjonału w miejscu, w którym mało kto się spowiada, a głównym grzechem jest niente. Panie i panowie, oto konfesjonał-gablota:
Ale żeby nie było jednostronnie - oto dowody na żywą pobożność Rzymian. Najpierw Madonna del Parto, o której już wspominałem w jednym z wcześniejszych wpisów, a potem inne czczone figury:
A oto niektóre polonica, na jakie natknąłem się w Rzymie. Wiem, że zupełnie do siebie nieprzystające i o innym kalibrze jakościowym i gatunkowym.
Z ulicy: we Włoszech wciąż mają GS-y. :) A także urocze billboardy.
Niektórzy mieszkańcy ruin, muzeów i kawiarni:
I jeszcze całkiem przyjemny "upiór czasu" - jak go sobie nazwałem:
A na koniec... ptaszek.